Na skróty. Sierpień 2015

5 minut czytania

Dzień dobry!

Tak sobie myślę, że prawie rok temu, w październiku, pisałam, że mam długotrwałą książkową zapaść i nie chce mi się czytać. Ale że mnie to męczy i smuci, i chciałabym, żeby coś się zmieniło. A teraz mogę z radością oznajmić, że mam najlepszy okres czytelniczy od naprawdę dłuższego czasu. Dawno nie podchodziłam do książek z takim dzikim entuzjazmem, dawno czytanie tak strasznie mnie nie cieszyło! Ostatnio króluje u mnie fantastyka, fantastyka wcześniej porzucona na parę lat - teraz mam wrażenie, jakbym przez długi czas sobie czegoś odmawiała. I dzisiaj mam dla Was sześć książek! Tak, najwięcej fantastyki, tylko uprzedzam.

Królowa Tearlingu, Erika Johansen

Zaczynało się jakoś tak niemrawo, w każdym razie zupełnie nie potrafiłam się na początku zainteresować tym, co się dzieje w Królowej Tearlingu. Ale potem było tylko lepiej. Porządne, logiczne, całkiem wciągające fantasy (a może science fiction, ha?) ze świetną główną bohaterką. Kelsea wychowywała się w ukryciu, ale właśnie skończyła dziewiętnaście lat i jako dziedziczka królewskiego rodu ma wstąpić na tron. I od razu z pełną energią zabiera się do naprawiania swojego kraju. Kelsea jest zwyczajna, naturalna, pełna młodzieńczego idealizmu, ale przy tym na pewno niegłupia. I kocha czytać (możecie zajrzeć tutaj - fragmenty z Królowej Tearlingu z książkami w roli głównej). Świat stworzony przez Erikę Johansen wydaje się taką typową scenerią fantasy, wygląda to wszystko trochę jak średniowiecze, ale tak naprawdę… jesteśmy w dalekiej przyszłości. Tylko że ludzkość cofnęła się w rozwoju. Koncept jest ciekawy, ale na razie autorka nie rozwinęła go tak, jakbym chciała. Są dziury w tej wizji, mam nadzieję, że więcej dowiemy się z The Invasion of the Tearling.

Fangirl, Rainbow Rowell

Fangirl ostatnio widzę wszędzie. No to u mnie też. I dlaczego nie, to taka urocza, lekka opowieść, którą czyta się z czystą przyjemnością. Dawno też nie utożsamiałam się do tego stopnia z bohaterką. Ale… Cath jest chyba jeszcze bardziej aspołeczna niż ja (a to pewne osiągnięcie…)!  Cath jest nieśmiała, niezbyt towarzyska, najlepiej czuje się w swoim pokoju, gdzie może spokojnie stukać w klawiaturę i pisać swojego fanfika lub odpowiadać na komentarze fanów. Tak, Cath jest na pewno bardziej zaawansowana w swoim fangirlizmie i samotnictwie niż ja, ale wciąż świetnie ją rozumiem - i problemy z wyjściem ze swojej “strefy bezpieczeństwa”, i lekkie społeczne niedopasowanie, i jej fanowanie. Właściwie nigdy fanfików nie pisałam ani nawet za bardzo nie czytałam, ale… Myślę, że każdy mól książkowy zrozumie Cath i jej miłość do czarodzieja Simona Snowa. Lekka, zabawna powieść, słodka, a jednak autentyczna. Czytałam z uśmiechem na ustach.

Czerwień rubinu, Kerstin Gier

Jak widzicie, właśnie nadrabiam wszystkie popularne młodzieżowe serie. Czerwieni rubinu akurat słuchałam i w sumie nawet sama nie wiem, kiedy audiobook się skończył… To chyba dobrze - i na pewno jest to powieść lekka, zabawna, która dość szybko mnie całkiem wciągnęła. Główna bohaterka, Gwen, niespodziewanie odkrywa, że potrafi podróżować w czasie. To sprawia, że oczywiście nagle w jej życiu zaczyna się dużo dziać… Mam wrażenie, że seria jest przeznaczona raczej dla młodszych czytelników (tak, to młodzieżówka, więc dla hmm… młodszej młodzieży), w każdym razie główna bohaterka wydawała się czasem nieznośnie dziecinna i głupiutka. Chociaż mam podejrzenie, że to częściowo wina lektorki, której interpretacja dość mocno mnie irytowała. Czasem Małgorzata Lewińska jest naprawdę dobra, ale niektóre fragmenty w jej wykonaniu są ewidentnie przeszarżowane. Skończyłam Czerwień rubinu z myślą “takie sobie”, ale teraz słucham Błękitu szafiru i w sumie całkiem lubię tę historię. Jest lekka i dowcipna, a Gwen jakoś rośnie w moich oczach - czasem to właśnie jej komentarze sprawiają, że tak miło się słucha.

Księgi Jakubowe, Olga Tokarczuk

Uff. Ponad dziewięćset stron, wielka podróż po XVIII-wiecznej Europie i ogromna czytelnicza satysfakcja. Olga Tokarczuk napisała rzecz monumentalną - to świetna, dopracowana pod każdym względem powieść historyczna, opowiadająca historię Jakuba Franka, żydowskiego mistyka, który zebrał wokół siebie wielką grupę ludzi i na ziemiach Rzeczypospolitej stworzył ważną sektę religijną. Tokarczuk wspaniale odmalowuje XVIII-wieczną rzeczywistość - wielokulturową Rzeczypospolitą, elegancki Wiedeń czy egzotyczną Turcję. Księgi Jakubowe są wielowątkowe, bogate w szczegóły i barwne w opisach. A za świetnie napisaną, dopracowaną powieścią historyczną kryje się o wiele więcej - Tokarczuk pisze o wierze czy o tworzeniu się religii. I o ludziach. Bo ta historia wypełniona jest ludzkimi losami, dziejami tych, którzy zetknęli się z Frankiem, tych, którzy go zwalczali i tych, którzy mu uwierzyli. Naprawdę, wyjątkowa powieść.

Z mgły zrodzony, Brandon Sanderson

Takie fajne, takie świetne fantasy!  Brandon Sanderson stworzył bardzo rozbudowany świat i ciekawy, pomysłowy system magiczny. Do tego mamy barwnych bohaterów, których da się lubić - i Kelsiera, i Vin oczywiście, ale na drugim planie jest też ciekawie (Elend, Sazed!). Z mgły zrodzony z każdą stroną jest bardziej wciągający, czyta się z niekłamaną przyjemnością. Bywa zabawnie, bywa dramatycznie, zawsze jest ciekawie. I naprawdę zdążyłam się już stęsknić za bohaterami. Właściwie dlaczego ja jeszcze nie czytam drugiej części?

Księga rzeczy utraconych, John Connolly

Księga rzeczy utraconych czekała, czekała i czekała aż w końcu przypomniało mi się, że taka piękna książka (i baśniowa!) stoi na półce. A wiecie, baśnie to coś, do czego mam nieodmienną słabość. Trwa II wojna światowa, dwunastoletni David stracił niedawno ukochaną matkę, a jego ojciec ożenił się ponownie. David nie potrafi zaakceptować ani swojej macochy, ani małego brata, Georgiego. I zatraca się zupełnie w swoich ukochanych baśniach, w krainie fantazji. Trafia do fantastycznego świata, który jednak przypomina bardziej koszmar niż piękny sen… John Connolly składa swoją historię z bardzo wielu baśniowych motywów. Przygody Davida są mocno zagmatwane, może nawet trochę chaotyczne, ale koniec końców wszystko splata się w jedną całość. Baśniowy świat Connolly’ego jest okrutny i straszny, a David będzie musiał sobie z tymi okropnościami jakoś poradzić, co będzie dla niego ważną lekcją. Mam wrażenie, że to trochę nierówna powieść - dość szybko i łatwo przechodziłam od zachwytów do kompletnego zobojętnienia na to, co się dzieje. Bywa piękna, bywa nudna, jest mroczna, trochę zbyt poplątana… i w sumie nie wiem, jak mam ją ocenić.
Ach, ale jestem pewna, że okładka jest piękna! :D

Pozostałe sierpniowe książki:

 Czy w tej grze mogą być jacyś zwycięzcy? The Winner’s Curse i The Winner’s Crime Marie Rutkoski

Niedługo:
Tajemnica domu Helclów, Maryla Szymiczkowa

Mara Dyer. Tajemnica, Michelle Hodkin

W sierpniu na blogu też:

5 książek, które ochłodzą Was latem

Broad Peak. Niebo i piekło, Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński

Książka w książce. O czytaniu oraz ratowaniu świata w Szklanym tronie i Królowej Tearlingu

---------------

INSTAGRAM

ultramaryna