Książka w książce. O czytaniu oraz ratowaniu świata w Szklanym tronie i Królowej Tearlingu
Wiecie jak najłatwiej wzbudzić w czytelniku sympatię do bohatera/bohaterki? Wystarczy zrobić z niego/niej mola książkowego. Miłość do książek - plus pięć punktów do sympatii. Wiem to nie od dzisiaj, zawsze czułam jakąś więź z czytającymi bohaterami, zawsze przepadałam za książkami, w których dużo było… książek. A ostatnio nawet w młodzieżowym fantasy nadspodziewanie często trafiam na sfiksowane na punkcie czytania bohaterki. Ratują świat, zmieniają państwo od środka, starają się obalić złego króla-tyrana, są płatnymi zabójczyniami albo to je ktoś próbuje notorycznie zabić - a przy tym wszystkim kochają czytać. No, no, no.
Celeana ze Szklanego tronu Sary J. Maas to strasznie popularna bohaterka, wszyscy ją uwielbiają. Ja też mam do niej trochę sympatii, ale ech… ona jest, przynajmniej w pierwszym tomie, taką okropną Mary Sue. Nie wierzę w Celaenę, w Celaenę ze Szklanego tronu nie wierzę ani trochę (w tę z Dziedzictwa ognia już bardziej). Ale to postać skonstruowana przy okazji tak, że nie dziwię się, że ma takie powodzenie u czytelniczek młodzieżówek - jest silna i niebezpieczna (a jak, jest w końcu zabójczynią), a przy tym zwyczajna i dziewczęca - opycha się słodyczami, lubi kiecki i… kocha czytać.
Cios poniżej pasa, Sarah J. Maas. Jak czytelniczka ma nie poczuć choć nutki sympatii do bohaterki, w której biblioteka wywołuje taką ekscytację:
W porównaniu z zalanymi blaskiem słonecznym korytarzami wnętrze biblioteki było mroczne i ponure, ale gdy dziewczyna weszła do środka, ujrzała kandelabry, czarno-białe podłogi z marmuru, ogromne stoły z mahoniu, krzesła obite czerwonym aksamitem, dogasający ogień w kominku, balkoniki, półpiętra, drabiny, balustrady, a nade wszyst ko książki – tysiące, dziesiątki tysięcy książek.
Celaena uświadomiła sobie, że właśnie wkroczyła do miasta zbudowanego z papieru i skóry. Położyła dłoń na sercu. W jednej chwili zapomniała o planach ucieczki.
– Nigdy dotąd nie widziałam… Ile tu jest tomów?
Chaol wzruszył ramionami.
– Kiedy ostatni raz komuś chciało się je liczyć, wyszedł jakiś milion ksiąg, ale mia ło to miejsce ze dwieście lat temu. Teraz pewnie tomów jest o wie le więcej, tym bardziej, że wedle legend istnieje jeszcze jedna biblioteka pod ziemią, w katakumbach i tunelach.
– Ponad milion ksiąg?! Milion?! – wykrzyknęła dziewczyna. Serce biło jej jak szalone, a na ustach pojawił się uśmiech pełen niedowierzania. – Nie starczyłoby mi życia na przeczytanie nawet połowy tego zbioru!
– Lubisz czytać?
Celaena uniosła brew.
– A ty nie?
No i wszyscy prawdopodobnie znamy tę radość z nowych książek:
Celaena znów się zaśmiała i wzięła książki od służącej, dziękując kobiecie za wyświadczoną grzeczność. Zaniosła zdobycz do sypialni, zamknęła kopniakiem drzwi i padła na łóżko, rozrzucając książki po karmazynowej pościeli. Nie kojarzyła tytułu żadnego z tych tomów, choć jeden z autorów wydał jej się znajomy. Wybrała książkę, którą uznała za najciekawszą, po czym przewróciła się na plecy i pogrążyła w lekturze.
Z drugiej strony nie zapominajmy, że Celaena jest rzekomo największą na świecie zabójczynią. Czy tylko ja mam wrażenie, że ona w Szklanym tronie więcej je, czyta, marudzi, przymierza kiecki i romansuje z księciem (też zapalonym czytelnikiem!) niż robi coś hmmm… bardziej konstruktywnego? Naprawdę w Szklanym tronie nie widzę w niej tej zabójczyni. Niech czyta, też bym tylko czytała, ale właściwie rozumiem sceptycyzm Chaola:
– Czy ty w ogóle robisz coś poza czytaniem? – spytał Chaol.
Ale, Celaena, tu mnie masz:
– Samotna? (…) Nie. Potrafię dać sobie radę sama, o ile mam co czytać.
W Dziedzictwie ognia Celaena (za każdym razem muszę się zastanowić, gdzie w tym imieniu są “a” i “e”!) jakoś nie ma zbyt dużo czasu na czytanie. Wiecie, poszukiwanie siebie, akceptowanie swojego dziedzictwa, a w perspektywie ratowanie świata, te sprawy. Ale może jeszcze wrócimy do tego, jak ważną rolę odgrywają książki…
Przecież biblioteki kryły mnóstwo pomysłów, a nowe pomysły stanowiły najgroźniejszą, najbardziej niebezpieczną broń świata!
Podobnie jak Celaena o wartości książek przekonana jest Kelsea, bohaterka innej powieści fantasy, Królowej Tearlingu. Kelsea właśnie ma wstąpić na tron, jako świeżo upieczona królowa stara się robić wszystko, by zmienić swój kraj na lepsze. Kluczowe wydają jej się w tym książki:
- Może i książki były bezsensowne w królestwie mojej matki, Lazarusie, ale w moim będzie inaczej. Rozumiesz?
Dziewczyna wychowywała się w ukryciu. Nic dziwnego, że tak pokochała czytanie - w domu, w którym mieszkała, biblioteka była najwspanialszym miejscem, a książki największą (a może jedyną) przyjemnością.
Jeżeli Kelsea skończyła naukę przed kolacją, w nagrodę wolno jej było wybrać książkę z biblioteki i nie kłaść się spać, lecz czytać, dopóki jej nie skończy. Najbardziej poruszała ją fikcja - opowieści o tym, co nie istniało, historie, które przenosiły ją poza niezmienną rzeczywistość tej chaty. Pewnej nocy nie położyła się aż do świtu, czytając wyjątkowo długą powieść, a następny dzień niemal cały przespała, bo zwolniono ją z obowiązków.
Królowa Tearlingu rozgrywa się jakby w średniowiecznej scenerii, jednak tym razem to nie jest takie proste. Tak naprawdę książka przenosi nas do przyszłości, w której część ludzi wyruszyła na poszukiwanie nowego, lepszego świata, porzucając przy okazji większą część zdobyczy technicznych. Stworzenie utopii się nie udało, ludzkość cofnęła się w rozwoju, ale wcale nie zapanowała zapowiadana równość i szczęśliwość. Nie jestem całkiem przekonana do tego pomysłu, chyba chciałabym dowiedzieć się więcej o Przeprawie i o tym, co właścwie się wydarzyło… Ale swoją drogą to dość zabawne, że w świecie który bardzo przypomina nasze średniowiecze bohaterowie czytają Harry’ego Pottera albo Tolkiena:
Syn Milli i brzdąc Carlotty byli za mali na książki, ale wszystkie dzieci Andalie - oprócz najmłodszej Glee - umiały czytać i wręcz mieszkały w bibliotece, gdy matka pracowała. Zupełnie nie przeszkadzały Kelsea, pod warunkiem że były cicho. A były cicho. Bez niczyjej pomocy znalazły wszystkie siedem tomów Rowling i w ogóle się nie sprzeczały. Kelsea śmiała się w duchu, gdy najstarszy chłopiec, Wen, usadził pozostałych troje i bardzo dyplomatycznie kazał im ciągnąć patyczki, które odłamał od leżącego w bibliotece drewna na opał. Trzynastoletni Matthew wygrał prawo do pierwszej książki, pozostali zaś musieli poszukać na półkach czegoś innego.
A do takich drobnych, zabawnych pomyłek może doprowadzić wychowywanie się z dala od świata i zafiksowanie na punkcie książek ;)
- Bukmacherem? - Kelsea zdumiała się, lecz jej zakłopotanie szybko ustąpiło ekscytacji. - Mówiłeś przecież, że nie mamy pras drukarskich. Jak robi książki? Ręcznie?
Buława przez chwilę wpatrywał się w nią, po czym wybuchnął śmiechem. (…)
- Co takiego powiedziałam?
- Nie robi książek. Jest bukmacherem, przyjmuje zakłady.
No i widzicie? Uważam, że Kelsea jest świetną bohaterką, Celaena to dla mnie postać źle skonstruowana pod względem literackim, ale… i tak ją w sumie lubię. Może to wszystko przez tę łączącą nas miłość do książek?
---
W międzyczasie znalazłam też w fantasy zaczytanego pana. Serdeczne pozdrowienia dla Elenda Venture ze Z mgły zrodzonego Brandona Sandersona! :D
A pierwszego września wychodzi Queen of Shadows, czwarty tom Szklanego tronu. Ha! W Polsce zaś na dniach pojawi się trzeci, Dziedzictwo ognia. Jeśli jestem trochę złośliwa wobec serii, to wiedzcie, że robię to z miłości. Tak, to trudna miłość.
ultramaryna