Na skróty. Sierpień 2016
W sierpniu czytałam albo fantastykę, albo literaturę faktu. Jakby się tak nad tym zastanowić, to jest to trochę dziwny rozrzut, ale co tam, niech będzie. Na pewno się nie nudziłam.
Beksińscy. Portret podwójny, Magdalena Grzebałkowska
Bardzo dobra biografia. A nawet dwie biografie w jednej. Grzebałkowska z ogromną precyzją i skrupulatnością przedstawia losy Zdzisława i Tomasza Beksińskich. To jest taka historia, która aż się prosiła o opowiedzenie (nie dziwię się więc, że zaraz pojawi się też film o Beksińskich), a autorka zrobiła to na najwyższym poziomie. Nie jest to może łatwa lektura, ale czyta się z ciągłym zainteresowaniem. Grzebałkowska podchodzi do tematu z historyczną dokładnością, stara się być jak najbardziej szczegółowa i obiektywna. Dobra książka.
Studnia wstąpienia, Brandon Sanderson
Chyba trochę słabsza od pierwszej części…? Chyba? Mam wrażenie, że w sumie i ze Z mgły zrodzonym, i ze Studnią wstąpienia miałam podobnie - czytałam, było przyjemnie, ale nie byłam jakoś szczególnie zaangażowana… Dopiero końcówki potrafiły mnie naprawdę porządnie wciągnąć. Tym razem dochodzi do tego jeden problem - Vin jest okropnie irytująca przez większość książki. O rany, naprawdę, chciałoby się nią potrząsnąć, jest tak niezdecydowana, chwiejna, tak bliska podjęcia beznadziejnie złych decyzji. Po 80% (czyli trwa to dość długo, a wiem dokładnie, czytałam na kindlu) nagle hop, Vin się opamiętuje, akcja przyspiesza, a książka robi się przyjemniejsza. Seria Sandersona to ogólnie dobre rozrywkowe fantasy - podoba mi się poza tym, jak Sanderson, pisząc coś absolutnie klasycznego, równocześnie bardzo subtelnie gra z pewnymi typowymi dla fantasy schematami. Uratować świat? A co, jeśli świat wcale nie potrzebował ratowania? A co, jeśli ratując go, wszystko przy okazji zepsuliśmy? Zapowiedziany przez proroctwa bohater? A jeśli ten “bohater” wcale wybrańcem nie jest i jeszcze przez swoją megalomanię doprowadzi do jakiejś katastrofy?
Ech, powinnam się zabrać za Drogę królów, ale ta cegła mnie tak przeraża!
Jak przestałem kochać design, Marcin Wicha
Mam problem z tą książką. To zbiór anegdot i spostrzeżeń dotyczących designu i pracy projektanta. Wiele uwag, zazwyczaj gorzkich, jest niezwykle celnych, dobrze wyrażonych. Ciekawie czytało się też o niewdzięcznych momentach pracy projektanta, o nieznośnych, zupełnie nie znających się na rzeczy klientach. Niektóre sytuacje były po prostu bardzo zabawne, choć to taki śmiech przez łzy… Z drugiej strony miałam wrażenie, że niektóre fragmenty, rozdziały były wydumane, niepotrzebne, trochę oderwane od reszty. Wiem, że to luźny zbiór rozważań, a jednak… zabrakło mi w tych nim jakiegoś pomysłu, jakiegoś celu… poza wyżaleniem się bardzo sfrustrowanego swoją pracą człowieka. Ja tę frustrację rozumiem, ale… sądzę, że Jak przestałem kochać design pod względem literackim jest trochę niedopracowane, niepełne.
Magonia, Maria Dahvana Headley
Magonia jest do pewnego stopnia oryginalna, a Headley miała kilka ciekawych pomysłów. Główna bohaterka, Aza, cierpi na dziwną chorobę płuc. Jej życie to szpitale, ciągła świadomość, że w każdej chwili może umrzeć… W końcu Aza trafia do podniebnego świata i okazuje się, że chyba tam cały czas było jej miejsce. Sceneria jest oryginalna i szalenie kreatywna, ale… pod tym kryje się coś w gruncie rzeczy banalnego. Cała późniejsza akcja jest żywcem wyjęta z przeciętnego młodzieżowego fantasy. Poza tym czułam się odizolowana od bohaterów, o ile na początku byłam zaintrygowana, to później nie bardzo mnie już losy Azy interesowały. Magonia ma pewien potencjał, to raczej nie jest zła powieść, ale po prostu - nie dla mnie.
Ucieczka na szczyt, Bernadette McDonald
Idealny target tej książki: ludzie spoza Polski, zainteresowani himalaizmem, tacy, którzy nic albo prawie nic nie wiedzą o polskich wspinaczach. Spełniam tylko środkowy warunek. Świetnie mi się jednak Ucieczkę na szczyt czytało - to naprawdę sprawnie napisana historia złotej ery polskiego himalaizmu. McDonald opisuje całe środowisko, ale skupia się przede wszystkim na kilku wspinaczach - Rutkiewicz, Kukuczce, Kurtyce i może Wielickim. Widać, że wie, o czym pisze, że robi to z pasji. Czyta się więc lekko, szybko, z zainteresowaniem i przyjemnością. Tylko no właśnie - momentami aż za dużo wiedziałam. Szczególnie o Rutkiewicz, bo na jej portret trafiłam też ostatnio w Okrutnym szczycie Jennifer Jordan. Czuć też, że elementy historii Polski są podane w bardzo uproszczony sposób, tak, by były raczej zrozumiałe dla obcokrajowca. Trudno, cieszę się, że Ucieczkę na szczyt przeczytałam - i tak dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, poza tym naprawdę przyjemnie spędziłam z nią czas.
POZOSTAŁE SIERPNIOWE KSIĄŻKI:
Historia ucieczki - ja Ferrante po prostu uwielbiam, ale jestem leniwa i nie chce mi się pisać, bo było już przede wszystkim tutaj i trochę też tutaj.
Słowo “las” znaczy “świat” - Le Guin zawsze lubię. Ekologicznie.
W SIERPNIU NA BLOGU TEŻ:
5 książek o wiktoriańskiej Anglii
---------------
ultramaryna