Na skróty. Styczeń 2015
Powiedzmy sobie szcerze. Z recenzowaniem trochę nie wyrabiam. Blog piszę tak trochę z doskoku - zdecydowanie częściej mnie tu nie ma, niż jestem. O większości książek zamierzam coś napisać, ale czas ucieka, ja nie piszę, potem czytam następne i chcę już o tych następnych napisać, ale znowu jakoś nie nadążam. Chyba jestem złym bloggerem… ;) No i nagle okazuje się, że miałam napisać o tylu książkach… i nie napisałam o żadnej. Także oto jest… post, w którym kajam się, nadrabiam blogowe zaległości i po łebkach robię to, co zrobić miałam, ale ech, nie wyszło. Sześć moich styczniowych książek. Na skróty.
Brzemię rzeczy utraconych, Kiran Desai
Kiran Desai wnikliwie pisze o tym, co pewnie bliskie jest jej samej - o funkcjonowaniu na pograniczu zupełnie różnych kultur, o losie emigranta, o odnajdywanie samego siebie. Nie ma w tej powieści prostych odpowiedzi. Bo każdy z bohaterów jest tu trochę zagubiony, nikt nie jest do końca u siebie. Nie tylko Bidźu, który nie potrafi się odnaleźć na emigracji w USA (w tej upragnionej przez wszystkich Ameryce!), ale też mieszkańcy Bengalu Zachodniego, gdzie rozpoczynają się protesty Nepalczyków, którzy pragną własnego państwa. Trudno przyznać tu komuś rację - Nepalczycy, do tej pory ignorowani, chcą niezależności od Indii i po prostu lepszego życia, Hindusi tu mieszkający nagle stają się intruzami we własnych domach. Bardzo, bardzo dobra książka, ciekawy głos na temat problemów Indii,
Miniaturzystka, Jessie Burton
O, okładka jest taka śliczna. Mogłabym na nią patrzeć i patrzeć, tym bardziej, że podczas czytania miałam okazję przyglądać się tylko mojemu czytnikowi… Miniaturzystka wiele obiecuje - mamy plastycznie opisany siedemnastowieczny Amsterdam, pełne sprzeczności środowisko kupieckie, mamy dziwny dom i rodzinę, która na pewno skrywa jakieś tajemnice, mamy wreszcie zagadkę dotyczącą tytułowej miniaturzystki. I są też świetne postaci kobiece. Nella, główna bohaterka, łączy w sobie jeszcze pewną dziecinność z determinacją i siłą, jej szwagierka Marin wydaje się despotycznie religijna, ale to przecież nie jest jedyna cecha jej charakteru… Miniaturzystka jest wciągająca i klimatyczna, ale ma jedną wadę. Zagadkowość powieści sprawia, że oczekuje się, że rozwiązanie będzie naprawdę niespodziewane i niezwykłe. Tymczasem szczególnych zaskoczeń tu nie ma (a przynajmniej ja jakoś przechodziłam nad tymi wielkimi odkryciami bez mrugnięcie okiem, może po prostu bez emocji). Po przeczytaniu zakończenia czułam pewien niedosyt. Książka może okazać się trochę rozczarowująca. Nie spełnia wszystkich nadziei, które daje na początku.
Szum, Magdalena Tulli
Tulli znowu, podobnie jak w znakomitych Włoskich szpilkach mówi o leczeniu traum, o życiu z piętnem doświadczeń wojennych (takim piętnem, które przechodzi z pokolenia na pokolenie), o dorastaniu w rodzinie, w której między jej członkami rośnie mur niezrozumienia. Szum jest tak autentyczny, tak prawdziwy i poruszający, że niektóre myśli, fragmenty mogą jeszcze na długo zostać w głowie. Tulli czytać warto, naprawdę.
Wszystko zależy od przyimka
Dobrze się bawiłam, czytając tę książkę. Wywiad z trzema specjalistami od języka polskiego jest świetną okazją do zastanowienia się nad tym, jak mówimy i jakie ma to dla nas znaczenie. Bralczyk, Miodek i Markowski podchodzą do wielu spraw z pewnym dystansem, często żartują i zresztą najwyraźniej dobrze się bawią podczas tej rozmowy. Świetna okazja, żeby dowiedzieć się czegoś nowego o naszym języku (i nie tylko!). Mam tylko nadzieję, że wszystko tu napisałam poprawnie!
Sześć córek, Małgorzata Szyszko-Kondej
Rzadko wybieram książki tak szybko. Zazwyczaj jakiś czas wokół nich krążę - przeczytam jakieś recenzje, usłyszę parę razy o autorze, obejrzę egzemplarz w księgarni. Sześć córek to był prawie strzał w ciemno. No, prawie, bo przeczytałam dwie opinie na Biblionetce, a potem od razu kupiłam ebooka. Okładka sugerowałaby, że to będzie przesłodzona schematyczna powieść dla kobiet. Ale nie! W żadnym wypadku. Powieść składa się z sześciu części - historii sześciu kobiet. Zupełnie różnych kobiet w różnym wieku. Łączy je to, że są córkami jednego człowieka, chociaż większość z nich nigdy się nie poznała. Tak, to brzmi trochę banalnie i te (nieliczne zresztą) fragmenty, które jakby “łączą” te historie są chyba najsłabsze. O ile więc umierający ojciec, który dopiero na łożu śmierci postanawia zainteresować się swoim potomstwem i pisze do córek motywujące listy, jakoś do mnie nie przemawia, to historie córek są same w sobie świetne i prawdziwe. Autorce udaje się bardzo dobrze opisać kobiety w różnym wieku - od Grażyny po sześćdziesiątce do osiemnastoletniej Mileny. I te portrety, te historie ich życia wypadają bardzo autentycznie, bardzo poruszająco.
Ziarno prawdy, Zygmunt Miłoszewski
Tak, tak, przeczytałam, bo fakt, że film właśnie wchodzi do kin, przypomniał mi o tym, że książka od dawna leży na półce. Pierwszy raz czytam coś Miłoszewskiego - i jestem zadowolona. Ziarno prawdy jest naprawdę fajne i ma wszystko to, co powinien mieć porządny kryminał - wciągającą i niebanalną zagadkę, charyzmatycznego głównego bohatera, barwną scenerię i ciekawe tło społeczno-obyczajowe. Powieść wciąga, a rozwiązanie zagadki kryminalnej jest ciekawe i nieoczywiste.
---------
Zdjęcie u góry:slightly everything / Foter / CC BY
ultramaryna