Na skróty. Kwiecień 2015

3 minuty czytania

Fajny był ten kwiecień czytelniczo. Całkiem sporo przeczytałam, sporo się pozachwycałam. Ach, ale chyba powinnam przestać się bronić przed literaturą młodzieżową… albo przestać udawać, że to robię. Bo w tym miesiącu się nie broniłam i chyba na dobre mi to wyszło. Zatem: jedna biografia, jeden reportaż, dwie młodzieżówki i świeżutki polski debiut. Zapraszam :)

Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk, Ewelina Karpacz-Oboładze, Angelika Kuźniak

Miałam czternaście, może piętnaście lat i zakochałam się w piosenkach Ewy Demarczyk. Grande Valse Brillante słuchałam w kółko, bez przerwy. W jej głosie, w jej utworach jest coś hipnotyzującego, coś, co sprawia, że można się tymi piosenkami zachłysnąć. Warto było sięgnąć po Czarnego Anioła i dowiedzieć się czegoś więcej o samej Demarczyk. Książka jest niezbyt długa i niezbyt drobiazgowa, ale jednak dostarcza wyczerpujących informacji na temat artystki. Najwięcej tu wypowiedzi jej znajomych, współpracowników, przyjaciół - powstaje z tego bardzo dobra (także literacko) biografia, która przedstawia Demarczyk z wielu stron.

Fairest, Marissa Meyer

Tak, wiem, rozpisywałam się już o Sadze księżycowej w tym miesiącu. (Jeśli lubicie baśnie, biegnijcie i czytajcie!) Ale o Fairest nie pisałam, zresztą to książka, która jest raczej uzupełnieniem serii niż jej integralną częścią. Fairest to opowieść tej złej, naczelnego czarnego charakteru serii, królowej Levany. Spodziewałam się (ba, choć to głupie, ja się tego bałam!), że nagle Levana okaże się postacią, którą da się lubić. Hmm, nie, bo Levana to po prostu psychopatka. Tak, smutne dzieciństwo, tak, odrzucenie, tak, kompleksy. Możemy jej nawet czasem współczuć, możemy ją troszkę lepiej zrozumieć, ale cóż,  to nie zmienia faktu, że wciąż jest psychopatką. Jednak spojrzenie z perspektywy takiej bohaterki może być przecież bardzo ciekawe i jest. Dzięki Fairest Levana przestaje być po prostu tą złą, a staje się bardzo interesującą, bardzo złożoną postacią. Zresztą to książka zaskakująco mroczna i poważna w porównaniu z całą resztą Sagi księżycowej

Atlas: Doppelganger, Dominika Słowik

Wciąż mam wrażenie, że ta powieść powinna mi się podobać znacznie bardziej. Autorka fajnie oddaje klimat lat 90. i ciekawie pisze o dzieciństwie na blokowisku, o Dziadku Anny i jego opowieściach, które otwierają dziewczynkom drzwi do zupełnie innego świata. Lubię dobrze opowiedziane historie, lubię, gdy w szarą rzeczywistość wsącza się coś magicznego… Ale między mną a Atlasem: Doppelganger jakoś nie zagrało. Powieść, przecież napisana dość lekkim stylem, była jakaś taka męcząca, piękne historie dziadka w ogóle mnie nie interesowały, a ja nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że to wszystko do niczego  nie prowadzi. Jakby wiele hałasu o nic - na pewno można się doszukiwać w Atlasie jakichś znaczeń, na pewno można przyjąć jedną albo drugą interpretację. Ale do mnie to jakoś nie mówi, nic nie poradzę. I tak wydaje mi się, że to obiecujący debiut. Dominika Słowik ma zmysł obserwacji i dobrze pisze; wierzę, że dla wielu Atlas: Doppelganger może okazać się interesujący.

Jakbyś kamień jadła, Wojciech Tochman

Ta książka po prostu boli. Czytałam ją w tramwaju, w autobusie, wokół mnóstwo ludzi, za oknami wiosna… A ja cała w środku się trzęsłam. Trzęsłam od tego bólu, od tego strachu, trzęsłam się, bo to straszne i nieprawdobne, co jeden człowiek potrafi zrobić drugiemu… Od wojny w Bośni minęło już dwadzieścia lat - to dużo i niedużo; w innych częściach Europy i świata pewnie mało kto już zaprząta sobie tym głowę, są inne konflikty, inne problemy. A jednak w Bośni na pewno to wspomnienie jest żywe… Jakbyś kamień jadła też nie jest już świeżym tekstem (po raz pierwszy wydano ten zbiór reportaży w 2002 roku), ale to wciąż świetne, autentyczne i aktualne świadectwo tamtych wydarzeń. Świadectwo śmierci i krwi, cierpienia i strachu. Tochman pisze prostym, czystym językiem, a jego słowa mają ogromną, ogromną siłę rażenia. Przerażająca książka. Świetny reportaż.

Eleonora i Park, Rainbow Rowell

 Eleonora i Park to urocza i mądra powieść o miłości dwojga szesnastolatków. Oboje są trochę outsiderami, choć Eleonora na pewno w znacznie większym stopniu niż Park. Połączą ich  komiksy i muzyka. To bardzo fajna para, a cała książka jest po prostu przesympatyczna. Rainbow Rowell równocześnie pisze jednak o bardzo poważnych sprawach (Eleonora żyje właściwie w patologicznej rodzinie…), ale robi to bardzo subtelnie i równocześnie dobitnie - problem został bardzo dobrze, jak na lekką powieść młodzieżową, przedstawiony. Fajna, naprawdę fajna książka. Do uśmiechów, do wzruszeń, do zaczytania się. I na poprawę humoru.

Poza tym w kwietniu na blogu:

Kopciuszek jest cyborgiem, czyli Saga księżycowa Marissy Meyer

Jutro, w czas bitwy, o mnie myśl, Javier Marías

ultramaryna