Na skróty. Grudzień 2015

3 minuty czytania

Myślałam, że w grudniu nie uda mi się zbyt wiele przeczytać. I faktycznie, miesiąc zaczął się niespecjalnie, ale potem…

Światło, którego nie widać, Anthony Doerr

Losy niewidomej Marie-Laure i młodego niemieckiego żołnierza, Wernera splatają się podczas bombardowania francuskiego miasta Saint-Malo. Dzień bombardowania jest punktem kulminacyjnym, w którym zbiegają się wszystkie wcześniejsze wątki. Doerr bardzo subtelnie, z wyczuciem i przenikliwością pisze o swoich bohaterach - o ich losach opowiada w prostych, ale pięknych słowach. Naprawdę mi się podobało - Światło, którego nie widać to przemyślnie skonstruowana, ślicznie napisana, bardzo dobra powieść.

Sabriel, Garth Nix

Na początku bardzo trudno było mi się wkręcić w tę historię, jakoś niespecjalnie mnie to wszystko interesowało. Ale potem… potem coś “kliknęło”, a czytanie Sabriel zaczęło być czystą przyjemnością. Może przełomem był moment, w którym pojawia się uwięziony w ciele kota sarkastyczny Mogget? Nie wiem, ale w końcu przekonałam się, że Sabriel to bardzo dobra, mądra powieść fantasy. a Nix stworzył naprawdę niezwykły i bardzo rozbudowany świat. Jest coś niespiesznego w tej książce - mimo że naprawdę wiele się tu dzieje! - jest też świetny, trochę mroczny klimat. W końcu w Starym Królestwie zmarli są znacznie bliżej żywych niż w naszym świecie… Chętnie przeczytam następne tomy.

Gwiazd naszych wina, John Green

Tak. Odsłuchałam Gwiazd naszych wina. Sprawdziłam, o co z tym Greenem w ogóle chodzi. No i cóż? W porządku, nic specjalnego - po prostu Gwiazd naszych wina zupełnie mnie nie ruszyło. Z tym, że trochę się zastanawiam, czy to książka sama w sobie, czy moja przekora… Bo jak wiem, że coś powinno mnie wzruszać, to pewnie mnie nie wzruszy. Wiedziałam, czego się spodziewać. Smutnej, przejmującej historii o miłości chorych na raka nastolatków. Byłam przekonana, że ktoś z bohaterów umrze. Wiedziałam, że powinnam na końcu wylać morze łez. Nie wylałam ani jednej. I nie zrozumcie mnie źle, pod wieloma względami Gwiazd naszych wina było naprawdę niezłe, a Hazel i Augustus ujmujący. Z drugiej strony pewne rzeczy mnie irytowały, w niektórych momentach wszystko wydawało mi się trochę pretensjonalne. Niezapalony papieros w ustach jako metafora czegoś tam? Naprawdę?

Dni krwi i światła gwiazd oraz Sny bogów i potworów, Laini Taylor

Miałam trochę wątpliwości, gdy Córka dymu i kości zamieniła się z obiecującej, tajemniczej historii w lekko przesadzony romans. Ale Laini Taylor pokazała, że cały czas panowała nad swoją historią. Drugi i trzeci tom są świetne, napakowane akcją, pełne piękna i tajemnic. Tak, romansu też nie brakuje, ale ten wątek jest bardzo zgrabnie wpleciony w historię odwiecznej wojny aniołów i chimer. Laini Taylor udało się stworzyć prawdziwie magiczny, złożony świat (światy?), rzeczywistość Córki dymu i kości jest na swój sposób po prostu wyjątkowa. Akcja toczy się wartko, jest tu parę brawurowych pomysłów, parę naprawdę genialnych scen. Tylko wciąż mam wrażenie, że główni bohaterowie, Karou i Akiva są aż zbyt doskonali. I ich miłość też jest aż zbyt idealna, zbyt epicka, nieziemska i w ogóle wow. Ale ta doskonałość, wbrew pozorom, nie była irytująca, po prostu drugi plan wydawał mi się czasami ciekawszy. Moja ulubiona postać to Liraz, siostra Akivy. Taaak, Liraz i (nie powiem, komu, bo to może być spoiler) kibicowałam chyba mocniej, niż Karou i Akivie. No i Zuzana też jest świetna (uwielbiam Zuzanę i Mika wśród chimer!).

Bardzo polecam całą serię.

Mieszkańcy Roany odchodzą pogodnie, Karl-Markus Gauß

To mógł być bardzo ciekawy reportaż. Gauß pisze o zapomnianych ludach, o narodach, które mieszkają gdzieś w Europie, ale są tak małe, że… praktycznie nikt o nich nie pamięta. Asyryjczycy, Karaimi i Cymbrowie. Fascynująca sprawa, prawda?  Tylko że Gauß zupełnie nie wykorzystał potencjału tematu, a Mieszkańcy Roany odchodzą pogodnie okazało się zwyczajnie nijakie i nieciekawe. Mam wrażenie, że nie dowiedziałam się tak naprawdę niczego konkretnego - tak jakby autor sam nie do końca wiedział, o czym właściwie chce pisać. Rozumiem, że zdobywanie informacji o tak małych społecznościach może być trudne, a jednak… To chyba po prostu kwestia przekazania informacji. Gauß pisał zupełnie nie o tym, co najbardziej by mnie interesowało. Szkoda.

POZOSTAŁE GRUDNIOWE KSIĄŻKI:

Six of Crows, Leigh Bardugo

Dziunia, Anna Maria Nowakowska (będzie recenzja!)

 W GRUDNIU NA BLOGU TEŻ:

Imperium ognia, Sabaa Tahir

2015 - książki najlepsze, książki ulubione

----------------

INSTAGRAM

ultramaryna