Na skróty. Marzec 2015
W marcu na blogu pojawiło się pięć postów. Sprawdziłam - ostatnio tak dobrze było w 2011 roku. Czyli może… odbiłam się od dna? Przynajmniej na razie. A poza tym trafiło mi się parę naprawdę fajnych marcowych książek:
Porwanie Jane E., Jasper Fforde
Lubicie absurdalne historie? Kochacie książki (wiem, że tak…)? Biegnijcie do biblioteki lub wygrzebcie Porwanie Jane E. na allegro. Thursday Next jest detektywem literackim - tak, dobrze czytacie. W jej świecie taka profesja jest naprawdę potrzebna - w końcu wszyscy uwielbiają książki, a czasem jakiś niegodziwiec postanowi na przykład skraść bezcenny rękopis lub rozpocząć handel falsyfikatami pierwszych wydań. W rzeczywistości stworzonej przez Fforde’a kwestia autorstwa sztuk Szekspira interesuje dosłowne wszystkich, a na ulicach gangi neosurrealistów ścierają się z rafaelitami… To tylko kilka przykładów, bo Porwanie Jane E. jest po prostu szalone. Pod każdym względem. Fforde obraca naszą rzeczywistość do góry nogami - jego świat jest zwariowany, absurdalny i, co bardzo fajne, pełen odniesień do różnych dziedzin kultury, szczególnie do literatury. Gdy przeczytałam o tej książce, od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. I może niestety nie trafiła do mnie tak bardzo, jak się spodziewałam, ale i tak świetnie się przy Porwaniu Jane E. bawiłam.
Z dala od zgiełku, Thomas Hardy
Bo wiecie, ma być film. Obejrzałam zwiastun i pomyślałam, że właśnie na to mam ochotę - na porządne dziewiętnastowieczne romansidło. I to dostałam. Thomas Hardy opowiada historię młodej Betsaby, która dziedziczy po wuju duży majątek i postanawia nim samodzielnie zarządzać. W bohaterce kocha się trzech mężczyzn i wkrótce Betsaba uwikła się w dość skomplikowaną historię miłosną… Akcja toczy się gdzieś na zagubionej angielskiej wsi, z dala od zgiełku - faktycznie ma się poczucie pewnego wyciszenia i oddalenia od wielkiego świata. A jednak z tą spokojną atmosferą kontrastują uczucia bohaterów - gwałtowne i na tyle gorące, że muszą wreszcie doprowadzić do jakiejś tragedii. Hardy nie jest jednak tym razem aż tak pesymistyczny ani okrutny wobec bohaterów jak w Tessie d’Urberville. Tym razem w tym nawale nieszczęść jest światełko nadziei. Hardy nakreślił kilka świetnych postaci (szczególnie warta uwagi jest sama Betsaba, która trochę przerasta swoje czasy) i stworzył bardzo dobrą, kompletną i wciągającą powieść.
Osobliwy dom pani Peregrine, Ransom Riggs
Osobliwy dom pani Peregrine jest, i to słowo najbardziej mi tu pasuje, bardzo creepy. Szczególnie na początku, gdy nie wiemy praktycznie nic, a głównego bohatera spotykają coraz to dziwniejsze rzeczy. Jest więc dziwnie i może nie strasznie, ale na pewno niepokojąco. Potem niektóre sprawy się rozwiązują, dowiadujemy się znacznie więcej, a powieść już coraz mniej przypomina horror i zbliża się raczej do powieści przygodowej. Na pewno to jedna z najlepszych, najoryginalniejszych książek młodzieżowych ostatnich lat, które zdarzyło mi się czytałać. Ransom Riggs miał świetny pomysł, który udało mu się brawurowo wykorzystać. Ale i tak Osobliwy dom pani Peregrine wygrywa przede wszystkim klimatem grozy i niepokoju. Duża w tym zasługa dziwnych, niesamowitych zdjęć, które bardzo urozmaicają książkę.
Saga Sigrun, Elżbieta Cherezińska
Zachwalana przez wszystkich Korona śniegu i krwi to jeden z moich wyrzutów sumienia - od kilku lat leży nietknięta na półce. Ale “przytrafiła” mi się za to Saga Sigrun Cherezińskiej, która jest opowieścią o wikingach z kobiecej perspektywy. Bitwy, morskie wyprawy, wojny i podboje - wiemy o tym tyle, ile opowie Sigrun jej mąż po powrocie do domu. Sigrun zaś opiekuje się dziećmi, zarządza domem, pilnuje zbiorów. I czeka na męża, bo z Reginem łączy ją miłość, która z biegiem lat wcale nie traci na sile. To powieść jasna, promienna - wszystko tu jest piękne, spokojne, słodkie jak miód. Sigrun jest idealna, Regin jest idealny, ich związek jest idealny, a dzieci doskonałe. Troszkę to wszystko zbyt piękne, ale wiem, że taki był zamysł i potrafię wiele wybaczyć. Bo Cherezińska ma dar do opowiadania i bardzo przyjemnie się płynie z nurtem tej historii. Podobno następne części serii już tak polukrowane nie są i bardzo chcę drugi tom, Ja jestem Halderd, przeczytać.
ultramaryna