Na skróty. Czerwiec 2017

2 minuty czytania

Pisałam w ostatnim podsumowaniu, że zmęczyłam się fantastyką? Ha. Ha. Ha. Wynik czerwcowego meczu fantastyka - cała reszta? 5:1.

Nocne czuwanie, Sarah Moss

Ta moja jedyna niefantastyczna książka z tego miesiąca była bardzo dobra. Nocne czuwanie to świetna, wielowarstwowa powieść. Anna, główna bohaterka, próbuje pogodzić pracę nad książkę z opieką nad dziećmi. Dzieci są dość mocno absorbujące, szczególnie mały Moth, który nie chce spać w nocy. Anna jest więc niewyspana, przybita, ma dość dzieci i męża, poza tym czuje się okropnie odcięta od świata, bo rodzina spędza wakacyjne miesiące na szkockiej, poza nimi niezamieszkanej, wyspie. Bohaterka wkrótce przez przypadek znajduje zakopany w ogrodzie szkielet noworodka… Nocne czuwanie bardzo ciekawie łączy kilka warstw i wątków. Wiktoriańska, prawie kryminalna historia łączy się z obyczajową opowieścią o rodzinie i macierzyństwie, do tego dochodzą naukowe rozważania o wychowaniu teraz i w przeszłości, bo Anna jest historyczką i pisze o dzieciństwie w XVIII w. Sarah Moss nie podaje wszystkiego na tacy, czytelnik może sam łączyć fakty i wyciągać swoje wnioski. Podoba mi się ta wielowarstwowość, podoba mi się nieoczywisty obraz rodziny, podoba mi się też podszyta ironią i dystansem do siebie narracja Anny.

Wrota obelisków, N.K. Jemisin

Druga część Piątej pory roku. Bardzo porządna fantastyka. Bardzo. Jemisin stworzyła fascynujący, przerażający świat, bardzo sprytnie prowadzi fabułę, a jej książki są też całkiem ciekawe językowo. Wrota obelisków to godna kontynuacja, choć przyznam, że pierwsza część zrobiła na mnie trochę większe wrażenie (szczególnie tym, jak świetnie została poprowadzona fabuła i jak ciekawie zazębiały się wątki). Coraz więcej kart zostaje odkrytych, coraz więcej dowiadujemy się o świecie (a jest tu wiele do zgłębienia!), bardzo interesująco rozwija się akcja. Narracje znowu mamy trzy: Essun, jej córki Nassun i… tę trzecią. Czekam na trzeci tom i zakończenie. Ta trylogia to jedna z najciekawszych rzeczy w fantastyce, jakie czytałam w ostatnim czasie.

Idź i czekaj mrozów, Marta Krajewska

Idź i czekaj mrozów to takie słowiańskie fantasy. Akcja została osadzona w Wilczej Dolinie, we wsi gdzieś na końcu świata. Jest więc jakoś tak przaśnie, Marta Krajewska zresztą przywiązuje dużą wagę do obrzędów i obyczajów, język jest lekko stylizowany (choć trochę niespójnie), co też tej swojskości dodaje. Zdecydowanie jest to powieść, ale czasem czyta się ją jak opowiadania. Trochę przez sam zamysł fabularny (mamy główną bohaterkę, ale wątków pobocznych jest sporo i dotyczą one różnych członków społeczności), ale trochę też przez sposób pisania Krajewskiej, która ma manierę zaczynania każdego rozdziału i co drugiego podrozdziału czymś w stylu “lato było ciepłe i mijało szybko, pola obrodziły…“. Idź i czekaj mrozów jest powieściowym debiutem, co według mnie czuć, bo mam wrażenie, że literacko jest właśnie jeszcze trochę niedoszlifowane. Ale to w sumie udany debiut. Nawiązania do mitologii słowiańskiej są fajnie rozegrane, a Krajewska kilka razy nawet sprytnie wpuszcza czytelnika w maliny, bo już, już wydaje się, że znowu wykorzystamy ten czy inny oczywisty schemat z fantasy, a tu… Nie. No i przyznam, to jest po prostu samoczytająca się książka. Niby pytanie “co dalej” nie jest jakoś bardzo naglące, a jednak Idź i czekaj mrozów nie mogło się ode mnie odczepić, zaczęłam po południu jednego dnia, skończyłam wieczorem następnego (ponad 500 stron!).

Idź i czekaj mrozów jest zresztą nominowane do Zajdla. Postanowiłam, że trzeba sprawdzić, co tam w polskiej fantastyce.

POZOSTAŁE CZERWCOWE KSIĄŻKI:

  • Żniwiarz. Pusta noc, Paulina Hendel
  • Sisters Red, Jackson Pearce - w lipcu będzie tekst o Czerwonym Kapturku. Ale, jej, to było słabe. Nie czytajcie.
  • Flame of Sevenwaters, Juliet Marillier - nie wiem, czy kogoś interesuje opinia o szóstej części serii, której prawie nikt w Polsce nie zna. Ale Sevenwaters jest wspaniałe i niedługo będzie post, w którym będę Was o tym usilnie przekonywać.

ultramaryna