Żniwiarz. Pusta noc, Paulina Hendel

2 minuty czytania

Proszę bardzo. Przygoda, fantasy, trochę romansu. Tym razem po polsku i z całą gamą słowiańskich demonów. Mogło być fajnie. Wyszło jak wyszło.

Magda od zawsze widzi nawich, dusze, które nie przeszły na drugą stronę. To chyba rodzinne, w każdym razie jej wuj, Feliks, jest żniwiarzem, co znaczy że zajmuje się właśnie pozbywaniem wszystkich groźnych demonów, tak by nie zaszkodziły ludziom. No i Feliks jest (prawie) nieśmiertelny, bo po śmierci może zająć cudze ciało. Tylko że właśnie pojawia się niegodziwy Pierwszy, który ma jakiś niecny plan i najwyraźniej nie przepada za żniwiarzami…

Pusta noc jest po prostu… nudna. A w przypadku książki typowo rozrywkowej jest to w sumie stwierdzenie dyskwalifikujące. Bo nie oszukujmy się, Żniwiarz ma przede wszystkim bawić. A (przynajmniej mnie) nie bawi. Problem leży w tempie opowieści (niby dzieje się dużo, ale niewiele z tego wydaje się tak naprawdę istotne) i w tym, że brakuje emocjonalnego napięcia. Magda i Feliks walczą z kolejnymi potworami, walczą… i niewiele z tego wynika. Tak, jasne, wiemy, że zły Pierwszy ma jakieś niecne plany i chce pozabijać wszystkich żniwiarzy. Ale to dzieje się trochę na obrzeżu fabuły, a w każdym razie przez większość czasu nie zdaje się mieć realnego wpływu na bohaterów. Magda i Feliks nie wiedzą o niebezpieczeństwie, a gdy już uświadamiają sobie, że coś jest nie tak, przez długi czas nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Tak, mamy bezpośrednio zagrożoną Nadię, ale znamy ją tak krótko, że trudno poważnie przejąć się jej losem.

No właśnie, bohaterowie też mi NIC nie robią, w związku z czym nie bardzo mnie obchodzi, co się z nimi dzieje. Najciekawszy prawdopodobnie jest Feliks, jak zresztą całkiem interesująca jest cała koncepcja żniwiarzy. W kwestii budowania charakteru postaci żniwiarze mogą być zresztą problematyczni, bo częściowo przejmują cechy osób, których ciał używają. Żniwiarz jest zatem trochę sobą, trochę byłym właścicielem swojego ciała. Na razie widzieliśmy śmierć Feliksa tylko raz, na samym początku, więc trudno powiedzieć, jak poradziła sobie z tym pomysłem autorka. Trudno też powiedzieć, jaki to będzie miało wpływ na stworzone postacie. Prawdopodobnie będzie można się przekonać w kolejnym tomie.
Magda, Mateusz… nudy. A nasz czarny charakter, Pierwszy, jest ZŁY i to tyle z charakterystyki postaci. Nie zmienia tego końcowy plot twist. Dostajemy zresztą klasyczną, sztampową przemowę czarnego charakteru (tak schematyczną i przedłużoną, że już naprawdę doprowadzoną do absurdu).
.
Słowiańskie demony wydają się tu czymś zwyczajnym, a bohaterowie (przynajmniej ci uświadomieni) traktują je jako chleb powszedni. Ot, Magda kończy pracę w księgarni, a potem zabija jakiegoś potwora. Dzień jak co dzień. Nazw dziwnych stworzeń jest dużo, ale opisy są trochę encyklopedyczne, w każdym razie nie za bardzo byłam tymi demonami zainteresowana.

Problem z oceną takich książek jak Żniwiarz jest to, że… ja właściwie nie chcę się na tej powieści wyżywać. Pusta noc nie jest zbyt dobra, ale być może nie jest aż tak zła, jak wynikałoby to z mojego narzekania powyżej. Paulina Hendel miała kilka fajnych pomysłów, historia ma pewien potencjał i przypuszczam, że dla kogoś to może być całkiem przyzwoita rozrywka. Ale dla mnie to powieść wprost do bólu przeciętna. A wiecie, naprawdę zła książka może wywoła jeszcze jakieś emocje (choćby i irytację), natomiast Żniwiarz zostawił po sobie tylko pustkę. Na taką nudną nijakość szkoda mi czasu.

ultramaryna