2015 - książki najlepsze, książki ulubione

5 minut czytania

Pod względem czytelniczym to był naprawdę dobry rok. Wystarczy spojrzeć na liczby. Na 2014 ustawiłam sobie czytelniczy cel na Goodreads na 80 książek. Nie dobiłam nawet do 70, w takim razie na 2015 moim celem było właśnie 70. A tu proszę, w tym roku przeczytałam 90 książek, czyli przebiłam swoje plany o 20 pozycji!

Taaak, z pewnością czytałam znacznie lżejsze i łatwiejsze książki niż w poprzednich latach. Ale… jak ja się świetnie przy tym bawiłam! Naprawdę, ten rok przyniósł mnóstwo czytelniczej radości. Trafiłam na wiele świetnych książek, trafiłam też na takie po prostu fajne, bardzo fajne… Zachwycałam się, czytałam do czwartej nad ranem, śmiałam się, płakałam, fanowałam.

Gdy patrzę na moje książki z minionego roku wyraźnie widzę, że “najlepsze” nie zawsze znaczy dokładnie to, co “ulubione”. Nie bardzo wiem na przykład jak porównywać Middlesex Eugenidesa i Sagę Księżycową Marissy Meyer - to pozycje tak różne, o tak różnym ciężarze gatunkowym… No nie da się. Postanowiłam zrobić dwie listy - na jednej te mądre, świetne, zachwycające książki. Na drugiej - te wspaniałe, najukochańsze, najbardziej wciągające, te, których czytanie było czystą frajdą. Oczywiście ten podział na “najlepsze” i “ulubione” jest umowny i niedokładny. One wszystkie są w sumie i najlepsze, i ulubione. I żadna lista nie jest lepsza lub ważniejsza od tej drugiej. Po prostu są różne.

Brałam pod uwagę “moje” książki minionego roku, niekoniecznie te opublikowane w 2015.
No to zaczynamy! :)

NAJLEPSZE

Cztery z tych pięciu książek były jeszcze niedawno dość trudne do zdobycia. Wyczerpane nakłady, wysokie ceny na Allegro (albo w ogóle brak na Allegro), nieliczne egzemplarze w bibliotekach. Ciekawa sprawa, bo aż w trzy z tych książek wznowiono właśnie w 2015 - oczywiście już po tym, jak ja namęczyłam się z ich wyszukaniem. Ale teraz już nie trzeba się męczyć, znajdziecie je w księgarniach (poza Angelą Carter…), więc bierzcie i czytajcie! :D

5.  Z dala od zgiełku, Thomas Hardy

Jak mogłam, prawie bym zapomniała o Z dala od zgiełku! Śliczna historia Betsaby, młodej kobiety, która walczy o swoje i przy okazji miesza się w związki z trzema mężczyznami. Piękna, dziewiętnastowieczna proza, wciągająca historia, niezapomniana bohaterka, która przerasta swoje czasy. Cudo!

4. Jakbyś kamień jadła, Wojciech Tochman

Mam wrażenie, że przy takich podsumowaniach często zapominam o reportażach. A przecież Jakbyś kamień jadła było świetne. Przerażające, prawdzie, bolesne. Tochman o wojnie w Bośni pisze prosto, ale tak, że potrafi poruszyć w czytelniku najczulsze struny. Czytałam i emocje były tak duże, że po prostu cała w środku się trzęsłam.

3. Tajemna historia, Donna Tartt

Tartt jest specyficzna, ten rozwlekły styl może się podobać albo nie, ale Tajemna historia była dla mnie pod wieloma względami niezwykła. Podobało mi się, jak Tartt powoli snuje swoją opowieść, równocześnie zmyślnie manipulując czytelnikiem. jak przy okazji zmusza do zadawania pytań o podstawowe kwestie moralne… Ta historia, historia takiego niby “zwyczajnego” morderstwa, gdzieś tam potem siedzi w głowie i nie chce wyjść.

2. Czarna Wenus, Angela Carter

Boże, to było re-we-la-cyj-ne! Angela Carter zrobiła coś niesamowitego ze znanymi motywami - jej opowiadania to tak błyskotliwe reinterpretacje baśni (i nie tylko), że można tylko się zachwycać. Angela Carter co chwilę czymś zaskakuje, znane schematy wykorzystuje w niezwykły sposób i świetnie bawi się z czytelnikiem. I jak to wszystko jest pięknie, pięknie napisane!

1. Middlesex, Jeffrey Eugenides

Middlesex było piękne. Wspaniałe. Jeffrey Eugenides opisuje w niej drogę pewnego genu - genu, który sprawia, że Cal rodzi się hermafrodytą i pierwsze kilkanaście lat swego życia pozostaje dla wszystkich wokół dziewczynką, Callie. Ale hermafrodytyzm i kwestia tożsamości płciowej to tylko mały wycinek tematów, które porusza Middlesex. Bo powieść Eugenidesa to wielka emigrancka epopeja, historia greckiej rodziny mieszkającej w Detroit, to piękny zapis ludzkich losów, które plotą się w niespodziewany wzór. A Eugenides pisze o swoich bohaterach subtelnie, z wyczuciem, z powagą i z łagodnym humorem. Middlesex jest doskonałe - piękne, wciągające, pełne prawdziwych emocji.

ULUBIONE

Czyli fun, fun, fun… 

Jak się przekonacie, ta kategoria jest całkowicie zdominowana przez fantastykę i młodzieżówki. Bo przeczytałam tego w tym roku mnóstwo. I tak. Świetnie się bawiłam.

5. Czas żniw i Zakon mimów, Samantha Shannon

Czas żniw to rewelacyjny popis wyobraźni autorki. Jesteśmy w roku 2059, w alternatywnej rzeczywistości, w państwie Sajon. W świecie, w którym roi się od jasnowidzów, ludzi, którzy na różne sposoby potrafią niejako łączyć się z zaświatami. Na takim tle, fascynującym i dopracowanym, Samantha Shannon opowiada szalenie wciągającą historię Paige, śniącego wędrowca. Podobno seria ma mieć aż siedem książek. No to poproszę trzecią część. Jak najszybciej.

4. Wybrana, Naomi Novik

Wybrana jest po prostu… magiczna. Tak. Ta magia przesącza się przez kartki. To taka niby zwyczajna historia, a akcja jest umiejscowiona w dość klasycznym świecie, ale chyba w tej prostocie właśnie tkwi urok tej powieści. I Wybrana jest zabawna, wciągająca i niezwykła. A do tego ten wspaniały baśniowy klimat!

3. Niezwyciężona (Pojedynek i Zbrodnia), Marie Rutkoski

Jeszcze raz muszę napisać, jak bardzo nie podoba mi się polski tytuł - The Winner’s Curse pasuje do tej powieści idealnie i nie wiem, czemu nie przetłumaczono tego dosłownie. Ale dobra, nieważne. The Winner’s Curse (albo Pojedynek, jak wolicie) to piękna historia o miłości i politycznej grze, w której nie da się zostać zwycięzcą (no dobra, mam nadzieję, że się jednak da, przecież ta seria musi mieć jako tako szczęśliwe zakończenie!). Brzmi to może banalnie, ale trylogia Marie Rutkoski jest piękna, pełna emocji (uprzedzam, dawno żadna książka nie rozbiła mojego serca na tak drobne kawałki jak The Winner’s Crime - Zbrodnia) i naprawdę bardzo, bardzo dobra.

2. Six of Crows, Leigh Bardugo

Szybko mnie kupiła ta historia szóstki przestępców, którzy jednoczą się, by dokonać pewnego, prawie niemożliwego, napadu. Może nie wszystko podobało mi się w Griszy tej samej autorki, ale Six of Crows… Naprawdę, Six of Crows…! Wciągnęło mnie bez reszty, przekonało od początku do końca. Ta powieść była rewelacyjną przygodą, a ja całym sercem pokochałam bohaterów. Są po prostu świetni, barwni i niejednoznaczni, a do tego razem tworzą wspaniały zespół.

1. Saga księżycowa (Cinder, Scarlet, Cress i Winter), Marissa Meyer

Gdybym musiała wybrać jedną książkę tego roku, w sumie nie miałabym z tym żadnego problemu (choć może miałabym, przecież to są cztery książki…). Muszę być ze sobą szczera - książką, serią tego roku byłaby Saga księżycowa Marissy Meyer. Nic nie poradzę, jestem zakochana. W takim irracjonalnym stopniu, fanuję, kocham i już. Saga księżycowa to taki miks klasycznych baśni i science fiction (zrobię porównanie na czasie - trochę jak Gwiezdne wojny, zresztą inspiracje sagą Lucasa są tu naprawdę widoczne, a i sama autorka się do nich przyznaje). Każda książka skupia się na innej bohaterce, innej baśni, ale historie Cinder, Scarlet, Cress i Winter splatają się w jedną opowieść. Cyborgi, księżniczki, statki kosmiczne, rewolucje na Księżycu, te klimaty. A wszystko razem jest tak świetne, tak urocze i zabawne, że czytanie było po prostu czystą radością. I uwielbiam bohaterów - jest ich sporo, są różni, ale każdego z nich można z miejsca pokochać.

-------
INSTAGRAM

ultramaryna