Moje najlepsze książki 2016 roku
Pod koniec roku, gdy wybieram najlepsze książki, zawsze myślę, że przeczytałam dużo dobrych książek, ale równocześnie mam wrażenie, że niewiele było tych NAPRAWDĘ dobrych. Nie jestem wybredna, bo rzadko jestem z lektury bardzo niezadowolona (a może po prostu wiem, jakie książki sobie wybierać). Ale równocześnie naprawdę trudno mnie mocno zachwycić. To tak jak z punktowymi ocenami na portalach książkowych – na Lubimy czytać najczęściej daję dobre oceny, takie jak sześć, siedem, osiem gwiazdek. Potrafię sobie wyobrazić, że daję jedną (ale nie wiem, kiedy ostatnio coś takiego zrobiłam), natomiast wątpię, żebym kiedyś dała dziesięć. Dziesięć gwiazdek to dla mnie jak jednorożec – wszyscy wiedzą, co to, ale nikt go nie widział i nie zobaczy. No chyba że kiedyś znajdę – książkę-absolut, książkę-świętego Graala. Potem już można umierać. Na razie te, które w 2016 były tego najbliżej:
To książki przeczytane przeze mnie w tym roku, niekoniecznie wydane w 2016.
Potencjał - zobaczymy, co będzie dalej
Dwie książki, które może nie znalazłyby się na tej liście, ale… Naprawdę były świetne, a obie mają kontynuacje i na te kontynuacje bardzo, bardzo liczę w przyszłym roku. Przyznaję, że być może miały większe szanse, by znaleźć się na tej liście, bo czytałam je pod koniec roku, więc wrażenia są jeszcze świeże. Nie wiem, zobaczymy, daję tym książkom kredyt zaufania:
10. Piąta pora roku, N.K.Jemisin
Być może to najlepsze fantasy, jakie przeczytałam w tym roku. Tak starając się być obiektywną, bo zaraz zobaczycie, że fantasy jest na tej liście więcej. Ciekawe pomysły, świetnie skonstruowana fabuła i wielowymiarowi bohaterowie. I do tego zakończenie, świetne, intrygujące, takie, które zostawia z beznadziejnym pragnieniem, by od razu czytać dalej.
9. Moja walka. Księga 1, Karl Ove Knausgaard
Podoba mi się to, co Knausgaard robi – to z jaką bolesną szczerością przetwarza rzeczywistość na literaturę. Moja walka to ciekawy literacki eksperyment – nie przez cały czas wydawała mi się aż tak dobra, ale są w niej fragmenty naprawdę genialne – takie, które zapierają dech w piersiach, męczą, drażnią i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Właśnie dzięki tym fragmentom Knausgaard jest na mojej liście i mam nadzieję, że kolejne tomy jeszcze bardziej mnie do Mojej walki przekonają.
Nie zapominajmy o początku roku!
No właśnie, bo mam tendencję do tego, by pomijać książki czytane wcześniej, a przecież:.
8. Stacja Jedenaście, Emily St. John Mandel
Emily St. John Mandel napisała świetną, zmyślnie skonstruowaną powieść o końcu naszego świata. Pięknie splatające się wątki, wielowarstwowa fabuła i nostalgiczny obraz umierania rzeczywistości, w której żyjemy. Prawdziwie, mądrze i subtelnie.
Mała wielka książka
7. Keturah and Lord Death, Martine Leavitt
Keturah and the Lord Death jest bardzo prosta, bardzo krótka, ale po prostu ujmująca. Za pozornie baśniową fabułą kryje się historia umierającej dziewczyny – historia godzenia się z nadchodzącą śmiercią, historia żegnania się z życiem. Piękna, nostalgiczna, smutna i na swój sposób pogodna. To taka ukryta perełka.
Literatura faktu
Lubię czytać literaturę faktu, ale mam wrażenie, że w mojej głowie ona trafia od razu do jakiejś innej przegródki, trudno mi ją porównywać z literaturą piękną. A przecież szkoda byłoby ją pominąć, zatem:
6. Wszystkie wojny Lary, Wojciech Jagielski
Piękny, mądry reportaż, który przy okazji wprost rewelacyjnie się czyta. Ale Wszystkie wojny Lary to przede wszystkim bardzo ważna i aktualna książka. To opowieść o dwóch wojnach, czeczeńskiej o syryjskiej, o Wschodzie i Zachodzie, o rodzeniu się fanatyzmu. Bardzo aktualna – naprawdę warto przeczytać i choć troszkę więcej zrozumieć z tego, co dzieje się wokół nas.
Najlepsze zakończenie serii
Czyli dwie wspaniałe powieści fantasy, które miały wszystko to, czego od nich oczekiwałam i jeszcze więcej.
5. Crooked Kingdom, Leigh Bardugo
Leigh Bardugo stworzyła świetną przygodową serię fantasy. Akcja ma zawrotne tempo, bohaterowie są ciekawi i przesympatyczni (chociaż równocześnie kryminalistami, którzy mają swoje za uszami), wszystko jest zabawne, mroczne, urocze i bardzo wciągające. Crooked Kingdom ma wszystkie zalety pierwszej części, a do tego jest wprost idealnym zakończeniem serii. Cholernie satysfakcjonującym, nie przesłodzonym, w punkt.
4. The Winner’s Kiss, Marie Rutkoski
Niezwyciężona Marie Rutkoski to piękna, mądra i szalenie wciągająca seria fantasy. Bardzo dobra polityczna intryga łączy się ze wspaniałym wątkiem miłosnym. A Arin i Kestrel są świetnymi bohaterami! The Winner’s Kiss to chyba najlepsze zakończenie, jakie mogliśmy dostać. Marie Rutkoski pięknie zamyka wszystkie wątki, znowu w kluczowym momencie odwołuje się do głównego motywu serii (przekleństwa zwycięzcy) i tworzy po prostu coś wspaniałego.
Ach, guilty pleasure! Największy kac książkowy
Właściwie uważam, że to najsłabsza książka na tej liście. Mogłabym stworzyć całą długą listę rzeczy, które mi się w niej nie podobały. No to dlaczego jest trzecia? Nie mogłaby być na niższej pozycji. Bo to też powieść, na punkcie której dostałam prawdziwego fioła. Ta, po której miałam największego kaca książkowego w tym roku. Gdzie tam, być może największego kaca książkowego od lat.
3. Dwór mgieł i furii, Sarah J. Maas
Tak mam z Maas – nie bardzo… hmm… szanuję jej książki, ale one są uzależniające. A Dwór mgieł i furii jest najlepszy i najbardziej uzależniający ze wszystkich. Ta seria to takie romansidło fantasy, ale, o rany, ile przy tym jest frajdy…! ACOMAF mnie zaskoczył, bo pierwsza część, Dwór cierni i róż była tylko przyzwoita (też czytałam ją w tym roku, ale zdecydowanie nie zasłużyła, by być na liście). Ale Maas zrobiła wielki postęp w tej serii – dużo dzieje się już od samego początku książki, pojawia się znacznie więcej ciekawych bohaterów, a romans nareszcie wciąga. Przy Dworze mgieł i furii tracę rozum. Czekam jak wariatka na polską premierę (bo będę czytać drugi raz) i na trzeci tom.
Najlepsze SF i prawie najlepsze książki roku
2. Zabójcza sprawiedliwość, Zabójczy miecz i Ancillary Mercy, Ann Leckie
Według mnie absolutnie genialna space opera. Leckie ma niesamowite pomysły, które naprawdę ciekawie wykorzystuje. To inteligentne, nieoczywiste science fiction. Najbardziej i tak podobała mi się pierwsza część, ale i następne zasłużyły, by się tu znaleźć. Ale to w Zabójczej sprawiedliwości najbardziej uderza pomysłowość Leckie, największe wrażenie robi narracja z perspektywy… statku kosmicznego. Leckie w oszczędnych słowach tworzy i złożone rzeczywistości różnych planet, i interesujące sylwetki bohaterek (a wśród nich sporo sztucznych inteligencji). Doskonale są tu nakreślone polityczne intrygi, relacje między bohaterami, przejmująco ukazano samotność, miłość, pragnienie zemsty. Coś wspaniałego.
Najlepsze książki roku
1. Powieści neapolitańskie (Genialna przyjaciółka, Historia nowego nazwiska, Historia ucieczki, Historia zaginionej dziewczynki), Elena Ferrante
Elena Ferrante mnie zaskoczyła. Niby nic takiego, historia życia, historia przyjaźni. Pięknie (ale prosto) napisana, niesamowicie wciągająca. Powieści neapolitańskie mogłyby być zwykłymi czytadłami (i pewnie dla wielu są), ale dla mnie jest w nich coś więcej. Znacznie więcej. Nie wiem, nie rozumiem, ale proza Ferrante dotyka mnie gdzieś na jakimś bardzo emocjonalnym poziomie. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale – jestem zakochana. Przede wszystkim zachwycają złożone portrety głównych bohaterek, wrażenie robi też obraz ich mocnej, nieoczywistej, podszytej zazdrością przyjaźni. Nie wiem, czy są tu jakiekolwiek sympatyczne postaci, właściwie im dłużej się czyta, tym bardziej się ich wszystkich nie lubi – te książki męczą, złoszczą, ale nie da się ich odłożyć, jest w nich coś niesamowicie uzależniającego. Piękne, wciągające, złożone, świetne psychologicznie. Ferrante mnie głęboko zachwyciła.
ultramaryna