Na skróty. Marzec 2021

2 minuty czytania

Jak tam idzie czytanie tej wiosny?

Siła przetrwania. Największe górskie tragedie, Maciej Piera

Podoba mi się w tej książce trochę nieoczywisty wybór tematów. Bo ja nie miałabym problemu z wymienieniem na jednym wdechu kilku górskich tragedii, ale przyszłyby mi do głowy zupełnie inne. To mogą nie być najbardziej znane historie, ale dla mnie to dobrze, przeczytałam takie, których nie znałam albo ledwie je kojarzyłam. Jest więc na przykład o największej tragedii lawinowej w Bułgarii, próbach zdobycia Everestu przez bułgarskiego wspinacza czy nieszczęsnej szkolnej wyprawie w góry Szkocji. Ale. Jeśli chodzi o styl, poprowadzenie tych historii, selekcję informacji to jest jednak raczej kiepsko. Czasem autor zdaje się przebiegać po temacie, a czasem skupia się na czymś zupełnie nieciekawym, nieistotnym. Może to kwestia dostępnych materiałów, ale jednak wyraźnie brakuje tu takiej literackiej sprawności. Tekst wydaje się chaotyczny i niedopracowany. Tylko teraz nie jestem pewna, na ile ta chaotyczność jest winą autora, a na ile tego, że czytałam ebooka, który jest fatalnie sformatowany (przynajmniej w wersji na kindla). Przypisy są wrzucone w środek tekstu, odległości są zaburzone, czasem trudno wychwycić, gdzie ten przypis się kończy. Ogólnie ebook wygląda tak, jakby ktoś to przekonwertował z innego formatu i nie sprawdził, co jest w środku. Naprawdę źle się przez to czyta. Straszna chałtura, Wydawnictwo Pascal.

Drżę o ciebie matadorze, Pedro Lemebel

Lemebel pokazuje nam Chile lat 80. z bardzo ciekawej perspektywy. Tranwestyta Ciotuchna z Naprzeciwka zakochuje się nieprzytomnie w młodym Carlosie, który działa w ruchu oporu przeciwstawiającym się dyktaturze Pinocheta. I ta fabuła jest okazją do opowiadania o niespełnionej miłości, o tym, jak ta miłość może zmieniać, o chylącej się ku upadkowi, wyraźnie tu ośmieszanej, dyktaturze. Drżę o ciebie matadorze jest trochę ironiczne, zarazem czułe i okrutne, napisane żywym, bogatym językiem. Dobra, dobra powieść, perełka z Chile.

Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u, Filip Springer

Moja siostra musiała mi to kiedyś uświadomić: nie wszystkie budynki z czasów PRL-u są brzydkie, toporne, bure, że są też wśród nich prawdziwe perełki. Że wiele z nich jest po prostu zaniedbanych, po odświeżeniu mogłyby się wydawać supernowoczesne. Niby żadne odkrycie, ale myślę, że nie jestem jedyna, przeciętnemu człowiekowi architektura czasów komunizmu źle się kojarzy. Stąd te “źle urodzone” w tytule Springera. Skreślamy te budynki ze względu na pochodzenie, bo są ze “złego” okresu. Omiatamy je wzrokiem, nie dostrzegamy w nich piękna i oryginalności, pozwalamy niszczeć, a często burzymy. Springer bardzo interesująco (także dla kogoś takiego jak ja, kto na architekturze się za bardzo nie zna) pisze o najciekawszych realizacjach, najbardziej znanych architektach. Część opisywanych tu budynków już nie istnieje. Mnie jest ich teraz szkoda.

To książka trochę spoza kręgu moich typowych zainteresowań, ale bardzo cieszę się, że ją przeczytałam.

Taa, jeśli ktoś śledzi mnie na Instagramie i czyta opisy do zdjęć może zauważy, że ostatnio dodaję tam dłuższe opinie o książkach, a potem posiłkuję się tym, co już napisałam przy pisaniu tych podsumowań… Czy jest szybciej? Tak. Czy publikuję dzięki temu “na skróty” zaraz na początku kolejnego miesiąca? Eee…

Przeczytałam w marcu 11 książek, ale o kilku nie mam zbyt wiele do powiedzenia, a o kilku jeszcze napiszę przy okazji podsumowania wyzwania Czytam Azję :)

ultramaryna