Na skróty. Sierpień 2018
W sierpniu poleżałam sobie na plaży, pozwiedzałam trochę Hiszpanii, wdrapałam się na Liliowe i Kasprowy, wysiedziałam też swoje za biurkiem w pracy… I przeczytałam kilka książek:
Królowa i uzdrowiciel, Amy Harmon
Królowa i uzdrowiciel to kontynuacja Słowa i miecza, ale nie spodobała mi się tak jak poprzedniczka. Może to książka, może to ja, może to przesiadka z oryginału na tłumaczenie. Pewnie wszystko po trochu. W każdym razie historia wydała mi się jednak zbyt płaska i naiwna, za bardzo skupiona na romansie, szczególnie w pierwszej połowie… Przeczytałam w ekspresowym tempie i bez bólu, ale tym razem mnie Amy Harmon jakoś nie porwała.
Every Heart a Doorway, Seanan McGuire
Nie zastanawialiście się, jak to jest, że rodzeństwo Pevensie przeżyło długie lata w Narnii, dorosło tam, a potem wróciło do rzeczywistości i do swoich dziecięcych ciał, ale nie miało w ogóle problemów z adaptacją? No więc Seanan McGuire się zastanawiała - Every Heart a Doorway opowiada o szkole z internatem, w której uczą się dzieci po takich właśnie podróżach - dzieci, które nie mogą się pogodzić z powrotem do rzeczywistości.
Bardzo podoba mi się pomysł, fabuła jest zgrabna (szybko skręca w stronę kryminału), ale cała opowieść wypadła dla mnie jednak trochę… blado? Nie zrozumcie mnie źle - to porządna książka, ale nie zrobiła na mnie dużego wrażenia.
Łaska, Anna Kańtoch
“Peerelowskie” kryminały Anny Kańtoch czytam trochę nie po kolei - najpierw była Wiara, teraz Łaska. Oba bardzo mi się podobały, klimat jest naprawdę fajny, a sprawy ciekawe. Drugi raz wprawdzie zgadłam mordercę (i wydaje mi się, że tym razem to było znacznie łatwiejsze), ale ogólnie zagadka była skomplikowana i jej rozplątywanie sprawiało mi sporo przyjemności. Kańtoch dobrze poradziła sobie też z charakterystyką postaci. Podsumowując - bawiłam się świetnie, bardzo porządny kryminał.
Dreamer’s Pool i Tower of Thorns, Juliet Marillier
Blackthorn i Grim to dość nietypowe postacie jak na głównych bohaterów serii fantasy. Obydwoje nie są pierwszej młodości, mają za sobą nieciekawą przeszłość, ale ogólnie są po prostu bardzo… zwyczajni. Równocześnie szybko zaczyna się ich lubić. Bohaterowie to chyba największa zaleta tych książek (chociaż…, hmm, potrzeba czasu, żeby przyzwyczaić się do naiwnego, idealistycznego Orana, trzeciego narratora Dreamer’s Pool). Inne to cudowna baśniowa atmosfera i interesująco wykorzystany celtycki folklor. Do książek Marillier trzeba mieć trochę cierpliwości, do niektórych (na przykład do tej serii) więcej niż do innych. Akcja, przyznaję, rozwija się powoli, szczególnie w Dreamer’s Pool. Z mojej perspektywy warto jednak dać tym powieściom czas, by się rozkręciły. Historie Marillier są pełne szczegółów, ale przez to bardziej obrazowe, pełniejsze. I, jak zawsze, magiczne. Mnie wejście do jej światów zawsze sprawia ogromną przyjemność. A teraz czytam ostatni tom (i kolejną trylogię Marillier mam już prawie skompletowaną) ;)
Seans w Domu Egipskim, Maryla Szymiczkowa
Profesorowa Szczupaczyńska znowu w akcji! W trzecim tomie bawimy się kolejnym motywem klasycznego kryminału - zbrodnia zostaje popełniona w małej grupie (podczas seansu spirytystycznego), więc grono podejrzanych jest bardzo ograniczone. Profesorowa, rzecz jasna, poradzi sobie z taką zagadką. Będzie też musiała przy okazji dać sobie radę z grasującym po Krakowie Szatanem, czyli Przybyszewskim.
W tej serii tylko po części chodzi o zagadkę kryminalną, a po części o świetnie oddany (research jest znakomity, mnóstwo tu historycznych smaczków) Kraków końca XIX wieku i nieco prześmiewczy obraz krakowskiego mieszczaństwa, na czele z profesorową. No, a tym razem też sporo o bohemie.
Sama radość czytania. A jak ktoś dobrze zna Kraków, to jeszcze większa ;)
W SIERPNIU NA BLOGU:
ultramaryna