MISJA RETELLING. Dzikie łabędzie opowiedziane na nowo
Dzisiaj o baśni wciąż dobrze znanej, a jednak nie jednej z tych najpopularniejszych. Przyznaję - mam (i miałam, odkąd pamiętam) wyjątkową słabość do Dzikich łabędzi. Zawsze jakoś mnie wzruszało poświęcenie Elizy, zawsze było mi jej autentycznie żal, zawsze zakończenie wydawało mi się cudownie dramatyczne. Możliwe, że mój sentyment jest częściowo związany z tym, że pamiętam bajkę, którą kuzynka miała na kasecie wideo. Szukałam teraz tego filmu, ale nie wiem, czy udało mi się go zidentyfikować. Najpewniej to musiała być ta stara radziecka animacja - po prostu nie ma nic innego, natomiast patrzę na kadry z tego filmu i wcale nie jestem pewna. No cóż, pewnie już się nie dowiem.
W tekście odnoszę się przede wszystkim do dwóch wariantów tej baśni - Sześciu łabędzi braci Grimm i Dzikich łabędzi Andersena. Tytuły są wprawdzie trochę różne, ale historie są sobie tak bliskie, że trudno je potraktować inaczej niż jako dwie wersje tej samej baśni. Jest natomiast jeszcze mnóstwo innych bardzo podobnych opowieści. Bracia Grimm najwyraźniej naprawdę lubili baśnie, w których siostra ratowała zamienionych w ptaki braci. Spisali takie aż trzy - Siedem kruków, Dwunastu braci i właśnie Sześć łabędzi. A takich historii jest jeszcze więcej - jest podobna z Rosji, z południowej Afryki, z Norwegii, z Włoch.
To mogą być kruki, kaczki albo gołębie. Ale mamy wyjątkowo bogatą tradycję zamieniania ludzi w łabędzie. Nie, to nie tylko bracia z Sześciu łabędzi. To też Gotfryd z opery Lohengrin, to też Odetta z Jeziora łabędziego. W irlandzkiej legendzie Dzieci Lira macocha zamienia całe rodzeństwo (dwóch braci i siostrę) w łabędzie na 900 lat. No i jest też średniowieczna opowieść związana z Rycerzem Łabędzia. No więc tutaj (przedstawiam jedną z wersji) królowa rodzi siedmioraczki, sześciu chłopców i dziewczynkę (każde od razu ze złotym łańcuszkiem na szyi!), podstępna teściowa zamienia noworodki na szczeniaki i oskarża synową o zdradę. Królowa zostaje skazana na zakopanie w ziemi po szyję na siedem lat. Dzieci mają być zabite, ale oczywiście ktoś się nad nimi lituje, więc błąkają się po lesie. Po latach babka dowiaduje się, że dzieci żyją i skrada im łańcuszki, co powoduje, że bracia pozostają w formie łabędzi. Tylko bracia, bo siostrze udaje się zachować łańcuszek. Wkrótce opowie swoją historię ojcu, łańcuszki zostaną zwrócone (poza jednym zniszczonym), bracia przemienieni z powrotem w ludzi (a matka, mam nadzieję, odkopana…). Jeden brat pozostanie w formie łabędzia i to ma być ten, który później ciągnie łódkę wspomnianego Rycerza Łabędzia.
Niby inna historia, a jednak punktów stycznych z Sześcioma łabędziami jest zaskakująco dużo, prawda?
Duża rodzina
Tym razem nie mam filmowych przykładów, by zilustrować wpis. Będą zatem stare ilustracje.Arthur J. Gaskin, 1893.
Dzikie łabędzie są baśnią o rodzinnej miłości i o poświęceniu dla najbliższych. Główna bohaterka w końcu podejmuje się okrutnego zadania, by uratować swoich braci. Trudno więc nie napisać czegoś o rodzinie.
Najpierw jednak obserwujemy jej rozpad - rozpad, który jest spowodowany pojawieniem się, a jakże, macochy. Macocha jest przy okazji wiedźmą - w niektórych wersjach (jak u Andersena) ojciec pada pod jej magicznym urokiem. U Grimmów jednak król żeni się z nią, bo zawarł w lesie umowę z jej matką (tak, również wiedźmą). Wyczuwa jednak jej złe zamiary i chce chronić dzieci. To jeden z niewielu baśniowych ojców, który dzieci kocha i który aktywnie je chroni (ojcowie w baśniach są niewiele lepsi od macoch, w najlepszym razie grzeszą całkowitą obojętnością). Ukrywa synów i córkę w zamku w lesie. Ostatecznie nie udaje się ich uchronić, macocha odnajduje rodzeństwo, ale trudno tym razem za krzywdę dzieci winić ojca.
A rodzina jest spora i Eliza (u Grimmów bohaterka nie ma imienia, ale będę ją tak nazywać za Andersenem) ma kogo ratować. U Grimmów braci jest sześciu (i tak jest w Daughter of the Forest), ale u Andersena już jedenastu. Andersen bardzo chciał chyba pognębić dodatkowo biedną Elizę, znacząco dołożył jej pracy. Skoro już na etapie klasycznych baśni są w tej kwestii rozbieżności, to autorzy retellingów nie są zbyt przywiązani do konkretnej liczby braci. Liddie ze Spinning Starlight R.C.Lewis ma ich więc ośmiu, ale Aleksandra z Królestwa łabędzi Zoe Marriott tylko trzech. Swoją drogą, to pokaźny zestaw bohaterów, których wypadałoby jakoś nakreślić. R.C. Lewis nawet nie próbuje i bracia są jedną masą, z której nikt się nie wyróżnia. W Królestwie łabędzi jest niewiele lepiej, próby napisania postaci braci podejmuje właściwie tylko Juliet Marillier w Córce lasu. Niektórzy i tak zginą gdzieś w tłumie, ale innych poznamy całkiem nieźle.
Pewnie szybko będzie się dało zidentyfikować “najmłodszego” brata - nie musi być najmłodszy, ale prawie na pewno będzie się czymś wyróżniał, będzie też najbliżej z bohaterką.
Łabędzie
Harry Clarke, 1916.
U Grimmów macocha zaszywa czar w sześciu białych koszulach. Nagle to, że Eliza akurat musi uszyć koszule nabiera sensu. Bo czemu niby tak? Ano dlatego, że to jakby kontrzaklęcie - bracia zostali zaczarowani przez magiczne koszule, tak muszą też być odczarowani.
Łabędź niemy - tak nazywa się ten ptak. Łabędzie tak naprawdę wcale nieme nie są. Skądś jednak wziął się pomysł, że te ptaki na co dzień nie śpiewają i wydają z siebie dźwięk dopiero tuż przed śmiercią. Bardziej “naukowe” wytłumaczenie tej nazwy jest takie, że łabędź niemy wydaje mniej dźwięków niż pokrewne mu gatunki. Nie wiem, ale z jakiegoś powodu ta nazwa przylgnęła. Czy rzekoma niemota ptaków, w które zostają zamienieni bracia ma jakiś związek z zadaniem Elizy? Czy ten nakaz milczenia ma być jakimś znakiem solidarności z braćmi? Łabędzie poza tym znane są z tego, że dobierają się w pary na całe życie (nie do końca prawda, ale rzeczywiście pary są sobie raczej wierne). Czy to dotyczy też Elizy? A co jeśli któryś z braci znajdzie tę swoją partnerkę jako łabędź?
Bracia mogą co jakiś czas wrócić do ludzkiej formy. U Grimmów - na piętnaście minut, codziennie po zachodzie słońca. U Andersena - na każdą noc. W Daughter of the Forest - na jedną noc raz na pół roku. W Spinning Starlight bracia są jakby uwięzieni między wymiarami i Liddie od czasu do czasu może zobaczyć ich “cienie”.
Koszule z pokrzyw
Elenore Abbott, 1920.
Warunki są różne w zależności od wersji - u Grimmów bohaterka ma milczeć przez sześć lat (czas został wyraźnie określony), u Andersena - w czasie szycia koszul. U Grimmów materiałem mają być astry, u Andersena - pokrzywy. U Grimmów to bracia mówią siostrze o zadaniu, u Andersena - starucha-wiedźma.
Zawsze było mi bardzo żal bohaterki. Biedna Eliza! Musi wycierpieć tak wiele. Nakaz milczenia wydaje mi się bardzo bolesny, szczególnie w dalszej części opowieści, gdy niemożność opowiedzenia swojej historii prawie bohaterkę zabije. I jeszcze te pokrzywy.
No ale właśnie - zawsze miałam w głowie, że koszule miały być z pokrzyw. To dodaje oczywiście zadaniu trudności, a Elizie przysparza cierpień. Ale pokrzywy pojawiają się tylko u Andersena! U Grimmów koszule mają być ze star-flowers (czasem podobno starwart, w niemieckim oryginale Sternenblumen). Google nie jest mi w stanie jednoznacznie powiedzieć, o jaką roślinę chodzi, być może Grimmowie zresztą nie byli dobrymi botanikami. W polskich tłumaczeniach Grimmów najprędzej natkniecie się na astry. Na polskiej Wikipedii jest za to po prostu “zielsko”, tak ktoś załatwił ten problem. Grzebię w tych tłumaczeniach, bo interesuje mnie, czy roślina parzyła i czy Eliza przez to cierpiała przy szyciu. Odpowiedź: u Andersena tak, u Grimmów chyba nie. Nie jestem natomiast pewna, jak się ma do tego Daughter of the Forest - tam roślina niby na pewno parzy, ale chyba nie powinna, bo nazywa się starwart (znowu Google nie daje jednoznacznej odpowiedzi, ale tak jest w niektórych angielskich tłumaczeniach Grimmów). Ale może to po prostu specjalna, baśniowa roślina. I parzy, parzy na pewno. Parzy też w Królestwie łabędzi, bo tam Aleksandra używa pokrzyw. A w Spinning Starlight bohaterka wprawdzie nie szyje z pokrzyw, ale rani sobie dłonie podczas ratowania czegoś w rodzaju żyjących portali.
Biedna, biedna Eliza.
A przecież to nie jest koniec cierpień. Mam wrażenie, że nakaz milczenia sprawia, że Eliza jest strasznie osamotniona. Mieszka gdzieś w środku lasu, w odosobnieniu. Okazyjne spotkania z braćmi są tak krótkie, że trudno je uznać za jakąś pociechę. Bohaterka jest ze swoim zadaniem zupełnie sama - nikt nie może jej pomóc, nikt nie może nawet zrozumieć natury tej misji. Eliza jest jednak silna i zdeterminowana. I właśnie - można by powiedzieć, że to cierpiętnica, może się wydawać, że jest w Elizie jakaś bierność, bo cały czas ktoś ją porywa, poślubia, oskarża. A ona nic, wciąż milczy. A przecież ile w tym wytrwałości i siły! W tej baśni to właśnie bohaterka jest główną siłą sprawczą opowieści, to ona sama ratuje siebie i braci, ona doprowadza do szczęśliwego zakończenia.
No ale nie uprzedzajmy faktów, Eliza jeszcze nie skończyła szyć. A można pomyśleć, że samotne mieszkanie zupełnie bezbronnej dziewczyny w lesie nie jest szczególnie dobrym pomysłem. Mogą się napatoczyć jacyś łajdacy, którzy postanowią wykorzystać sytuację…
Biedna, biedna, biedna Eliza…
Jak odstraszyć zalotnika?
Eliza się rozbiera. H.J. Ford, 1894.
Tutaj zaczynają się dopiero problemy z milczeniem. Milczenie nie jest problemem, gdy Eliza siedzi sama w lesie i nie ma się do kogo odezwać. Może je też znieść, gdy jest wśród własnych braci, którzy są jej życzliwi i rozumieją, czemu się nie odzywa. Milczenie może być jednak wręcz zabójcze wśród obcych - podejrzliwych, nieprzyjaznych i wrogich. Gdy nie można mówić za siebie, nie można się bronić, nie można zaprotestować ani wytłumaczyć.
A zaczyna się od króla, który w trakcie polowania znajduje w lesie piękną dziewczynę i wywozi Elizę do zamku, wbrew jej woli. U Grimmów bohaterka ukrywa się przed pościgiem na drzewie i, żeby dano jej spokój, zrzuca z tego drzewa kolejne części garderoby (naprawdę!). Nie jestem pewna, czy to był dobry pomysł, spadające z nieba podwiązki i suknia mogły rozpalić wyobraźnię króla… No nic, rozbieranie się jednak nie działa, Eliza zostaje wyrwana ze swego lasu, ubrana w piękne suknie i szybko poślubiona królowi. We współczesnych retellingach coś takiego tak łatwo by nie przeszło. Eliza raczej nie trafia do “króla” z własnej woli, ale też nie zostaje tak szybko jego żoną. Za to na pewno niespodziewanie znajduje się w zupełnie nowym środowisku i musi tam sobie radzić.
I zaczynają się problemy. Nie ma w tym nic dziwnego. Wyobrażacie sobie, że król przywozi z lasu jakąś niemą znajdę i zaraz robi z niej królową? To nie może się podobać nikomu - ani jego poddanym, ani jego matce, ani arcybiskupowi. Tym bardziej, jeśli dzikuska z niewiadomych powodów wyplata koszule z pokrzyw, czyli albo jest niespełna rozumu, albo odprawia jakieś czary.
Król oszalał.
U Andersena Elizę pogrążają pokrzywy zrywane na cmentarzu i arcybiskup. Eliza jest czarownicą! Ale u Grimmów jest inaczej. Dziewczyna rodzi królowi aż troje dzieci, za każdym razem jednak niechętna jej teściowa ukrywa dziecko i twierdzi, że synowa je zabiła. Bohaterka oczywiście nie może za bardzo się bronić. Król wierzy żonie, ale w końcu zaczyna wątpić, może jest słaby i ulega wpływom. W jednym z retellingów wyjeżdża, a pod jego nieobecność knujący wuj oskarża bohaterkę o czary i cudzołóstwo.
Język bez słów
Kay Nielsen, 1925.
Ale przecież są inne sposoby na porozumiewanie się! Dlaczego Eliza nie napisze tego, co chce powiedzieć? To mógłby być problem w baśniowym świecie (kto wie, czy Eliza jest piśmienna?), ale w retellingach? W Daughter of the Forest zadanie obwarowane jest kolejnym warunkiem - Sorcha nie tylko nie może wydać z siebie dźwięku, ale nie może też w inny sposób nikomu opowiedzieć, na czym polega jej próba. W futurystycznym Spinning Starlight problem jest zupełnie inny. Ludzie w świecie Liddie tak bardzo polegają na przekazie głosowym, że nie uczą się już pisma. Liddie trafia na inną planetę, gdzie pisma nadal się używa, ale sama go nie zna.
Bohaterki znajdują jednak alternatywne sposoby na porozumiewanie się. Sorcha opracowuje niedoskonały język gestów i znaków, który najlepiej zaczyna rozumieć Red, “król”. Liddie korzysta z programu, który pozwala jej tworzyć ze znanych jej dźwięków napisane słowa. Proces jest jednak żmudny i nieefektywny. W dodatku Liddie (której wbudowano w ciało aparat, który wyczuje, jeśli się odezwie - wtedy jej bracia zginą) nawet nie chce zdradzić wszystkiego, bo boi się o bezpieczeństwo braci i nie wie, komu zaufać.
Skrzydło zamiast ręki
Warwick Goble, 1913.
Tyle emocji w tym zakończeniu! Już prowadzą bohaterkę na stos, już przywiązują ją do słupa. A biedna Eliza szyje tak długo, jak może. W końcu jedna koszula jest nieskończona… I ten brakujący rękaw to właśnie kolejny element, który ma nas trzymać w napięciu. Czy się uda?
Udaje się. Prawie. Eliza odczarowuje braci, może przemówić, może się wytłumaczyć. Zostaje uniewinniona. Szczęśliwe zakończenie. Tylko że… tym razem magia zostawiła po sobie ślad, jeden z braci (w baśniach najmłodszy) zamiast jednej ręki ma łabędzie skrzydło. To jest zresztą coś, co podoba mi się w Dzikich łabędziach. W wielu baśniach te wszystkie zaklęcia, cierpienia, przerażające przygody zdają się nie mieć wpływu na bohaterów. Gdy już dojdziemy do naszego happy endu jest tak, jakby one nigdy się nie wydarzyły. Było, minęło, już nieważne. A w Dzikich łabędziach piękne zakończenie ma brzydką rysę.
Real life is not quite as it is in the stories. In the old tales, bad things happen, and when the tale has unfolded and come to its triumphant conclusion, it is as if the bad things had never been. Life is not as simple as that, not quite.
I właśnie postać brata, któremu na całe życie została “pamiątka” po tych wydarzeniach może być dla wielu fascynująca. Jak dalej żyć ze skrzydłem zamiast ręki? Jak żyć, będąc uwięzionym gdzieś pomiędzy, pomiędzy człowiekiem a łabędziem?
W jednym z moich powieściowych retellingów brat nigdy nie wraca. W innym do końca życia jest uwięziony gdzieś pomiędzy, rezygnuje z życia wśród ludźmi. Zresztą jest tam też powiedziane, że miał łabędzią partnerkę i łąbędzie dzieci, widzicie, jaki to konflikt?
Ale najbardziej na “najmłodszym” bracie skupiają się autorzy dwóch opowiadań, które czytałam. I Michael Cunningham, i Karen Joy Fowler wychodzą poza zakończenie i opowiadają o dalszych losach najmłodszego brata. Obydwoje do baśni, dopisują prozę życia. Każde na swój sposób.
“Can the spell be broken?” Maura asked then, and he looked at her in confusion. She gestured to his wing.
“This?” he said, raising it. “This is the spell broken.”
ŚCIĄGA
Daughter of the Forest (Córka lasu), Juliet Marillier
Fantasy osadzone w średniowiecznej (powiedzmy) Irlandii i mocno zakorzenione w irlandzkich legendach. To bardzo klasyczny retelling - dość ściśle trzyma się głównych punktów baśni, ale autorka te ramy wypełnia po swojemu. Marillier jakoś potrafi ująć mnie za serce - bardzo kocham tę książkę.
Papierowy księżyc miał wydać Córkę lasu tej jesieni. Na razie ani widu, ani słychu. Czekam, będę mieć pretekst, by przeczytać jeszcze raz.
Moja ocena: 9/10
Królestwo łabędzi, Zoe Marriott
Też klasycznie, ale tym razem niestety bez polotu. To jest może i przyzwoita, całkiem zgrabna historia, ale strasznie powierzchowna i nijaka. Bardziej jak pisarska wprawka nastolatki niż opublikowana i przetłumaczona powieść.
Plus: jest po polsku.
Moja ocena: 5/10
Spinning Starlight, R.C. Lewis
Tutaj eksperymentów z baśniową materią jest znacznie więcej - już choćby dlatego, że przenosimy się do kosmosu, do świata trochę jak z Gwiezdnych wojen. Liddie jest dziedziczką ogromnej korporacji, ale czuje się, jakby na tle swoich braci była rozczarowaniem. Stitching Snow (Królewna Śnieżka) tej autorki było lepsze - tutaj jakoś to wszystko nudne i naciągane.
Moja ocena: 4/10
Dziki łabędź, Michael Cunningham
W zbiorze opowiadań pod tym samym tytułem. O najmłodszym bracie. Dopisane zakończenie i proza życia.
Halfway People, Karen Joy Fowler
Znalazłam to opowiadanie w antologii Beyond the Woods: Fairy Tales Retold, ale jest też w Internecie. Świat jakby bardziej nasz, ale wciąż baśniowy. Z perspektywy kogoś “z zewnątrz” baśni, kobiety, która spotyka najmłodszego brata.
-----
Odsyłam do http://www.surlalunefairytales.com/
Teraz Śpiąca Królewna! Ale to mi zajmie sporo czasu, bo chyba nie czytałam żadnego retellingu (aż dziwne), a mam sporo na oku. Wszystkie propozycje mile widziane (no dobra, czytałam opowiadanie Gaimana, The Sleeper and the Spindle).
Sprawdźcie też inne posty z serii MISJA RETELLING :)
ultramaryna