MISJA RETELLING. Piękna i Bestia opowiedziana na nowo
Uwielbiam baśnie i nie mam wcale ochoty z tego wyrastać. Zresztą są takie opowieści, z których nie tylko ja wyrastać nie chcę - niektóre historie opowiadamy znowu i znowu, mijają lata, mijają wieki, a pewne opowieści najwyraźniej nigdy się nam nie nudzą. I tak - wciąż opowiadamy, opowiadamy od nowa, szczegóły się zmieniają, zmienia się czasem aranżacja, dodaje się nowe elementy, ale najważniejsze pozostaje takie samo. No właśnie, czy wiecie, że pierwsze wersje Pięknej i Bestii mogły powstać nawet kilka tysięcy lat temu? A jednak najwyraźniej cały czas jest o czym mówić, bo wciąż tworzy się kolejne adaptacje. A że zawsze lubiłam książki odwołujące się do baśni, zawsze ciągnęło mnie do retellingów (wydaje mi się, że to słowo najlepiej tu pasuje – niestety chyba nie ma dobrego polskiego odpowiednika, adaptacja wydaje się jednak niewystarczająca), to tym razem poszłam na całość. Oto i mój przegląd retellingów Pięknej i Bestii :)
To może od początku? Wspomniałam już, że korzenie tej historii mogą sięgać nawet kilku tysięcy lat wstecz, ale Piękna i Bestia po raz pierwszy została spisana prawdopodobnie dopiero przez Gabrielle-Suzanne Barbot de Villenueve w 1740 roku. W tej wersji znalazło się parę ciekawych szczegółów, które potem najczęściej są pomijane. Na przykład Piękna śni sny, w których pojawia się piękny książę (tak, to Bestia!), który prosi o pomoc. więc dziewczyna długo myśli, że może… Bestia więzi księcia! To jeden z powodów, dla których bohaterka odmawia za każdym razem, gdy Bestia prosi ją o rękę. Ale…! W pierwszej wersji Bestia wcale nie pyta, czy Piękna za niego wyjdzie, nie, pytanie jest znacznie bardziej bezpośrednie i brzmi: “Czy mogę z tobą spać?“. Poza tym w tej wersji na końcu dowiadujemy się też, że Piękna wcale nie jest córką kupca, ale zaginioną księżniczką. Tego wszystkiego brakuje już w napisanej szesnaście lat później Pięknej i Bestii Jeanne-Marie Leprince de Beaumont. I to historię w adaptację Beaumont znamy chyba najlepiej.
Piękna i Bestia jest naprawdę bardzo często eksploatowana w kulturze. Motyw dość często (jak to z baśnią) pojawia się w fantasy, ale w Pięknej i Bestii lubują się też na przykład autorzy romansów, często takich mocno harlequinowatych. No cóż, ja skupiłam się na fantasy, głównie młodzieżowym, bo retellingi to dość mocny trend w young adult. I tak miałam z czego wybierać. Przeczytałam w krótkim czasie cztery powieści oparte o Piękną i Bestię - i najfajniejsze w tym wszystkim było to, że choć one wszystkie podążają tą samą ścieżką fabularną, to równocześnie każda z nich jest zupełnie inna, każda opowiada baśń w zupełnie inny, “swój” sposób. Czy nie o to mi właśnie chodzi w dobrym retellingu?
Uprzedzam od razu, że większość książek, o których piszę, nie została wydana w Polsce. Gdy zaczęłam w tym grzebać, znalazłam sporo pozycji, które mnie zainteresowały, ale większość była dostępna po angielsku. Jeśli znacie jakieś inne retellingi Pięknej i Bestii po polsku, to dajcie znać!
To może po kolei? Tak, to był w sumie… wstęp. Teraz część dla ciekawskich. Na końcu ściąga dla leniwych :)
To wszystko przez tę różę!
Disney posłuży za ilustrację.
Piękna prosi o nią ojca i tak to się zaczyna… Ojciec (prawie zawsze kupiec, który popadł w biedę) bardzo często jest sympatyczną postacią, a dziewczyna szczerze go kocha, ale czasem… ma się wrażenie, jakby ojciec w pewnym sensie córkę sprzedawał, a przynajmniej pozwalał (może z ulgą?) na jej poświęcenie. Nie tylko ja najwyraźniej miałam takie wrażenie - niektórzy autorzy idą dalej. U Angeli Carter w Oblubienicy tygrysa, ojciec Piękną najzwyczajniej… przegrywa w kartach. W Cruel Beauty Nyx musi wyjść za Łagodnego Pana, bo ojciec ją nieopatrznie przehandlował, jeszcze zanim się urodziła. “Bestia” jest tu władcą krainy i panem złych mocy - można go prosić o spełnienie życzenia, ale na takim targu zawsze źle się wychodzi. Z kolei w Dworze cierni i róż ojciec jest słaby - fizycznie, i psychicznie - i może dlatego nie odgrywa większej roli w opowieści. To Feyre sama przypieczętowuje swój los, zabijając w lesie wilka, który wcale wilkiem nie był… Róża zatem wcale nie musi być różą, ale bywa i tak, że ten motyw kradzieży wykorzystuje się bardziej dosłownie. Zupełnie wprost i zgodnie z oryginałem odbywa się to w Beauty, gdzie ojciec po prostu, jak to zwykle, zrywa kwiat dla córki. W Of Beast and Beauty Gem chce wykraść róże, bo myśli, że są one źródłem magicznej mocy… I w jakiś sposób są, zresztą te kwiaty okazują się tam dość przerażające (naprawdę, wyobraźcie sobie teraz krwiożercze róże!).
Dlaczego w ogóle róża? To chyba proste - róża to symbol piękna, symbol miłości. Czy nie o tym właśnie jest ta baśń? No i te kolce… Z tą miłością łatwo nie będzie.
I love you. Thorns and all.
Bestia wcale nie taki brzydki
Najbardziej oczywisty morał płynący z klasycznej baśni? To jasne - wygląd nie jest najważniejszy, piękna powinno się szukać we wnętrzu. Ale w retellingach ta kwestia często nie wydaje się aż tak ważna. Bo… Bestia często nie okazuje się wcale odpychający. Znowu klasyczną drogą idzie tylko Robin McKinley w Beauty. No i u Angeli Carter Bestia raz przypomina lwa, a raz tygrysa. Ale poza tym? Tamlin z Dworu cierni i róż wprawdzie może przybrać postać niedźwiedzia, a jako człowiek zawsze nosi maskę (to przez klątwę), ale z całą pewnością jest przystojny. Tak samo jak Ignifex z Cruel Beauty. Bestia zatem wciąż jest na początku dla bohaterki potworem, ale bardzo często w mniej dosłownym sensie. Nie chodzi już o to, by za fizyczną brzydotą dostrzec wewnętrzne piękno. Nie, tutaj rodzące się uczucie musi przezwyciężyć niechęć i uprzedzenia. Nyx została wychowana w nienawiści do swojego przyszłego męża, który zniewolił jej kraj. Jej zadaniem było go zabić (i prawdopodobnie samej zginąć). Dla Feyre faerie (czy ja to powinnam jakoś odmieniać?) są przerażającym, śmiertelnie niebezpiecznym ludem i dziewczyna ma wszelkie powody, by nienawidzić Tamlina.
W Of Beast and Beauty sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Fizycznie to Gem chyba bardziej przypomina Bestię, ale równocześnie w fabule on zdecydowanie pełni rolę Pięknej. Z kolei Isra ma bardzo mylnie przekonanie na temat swojej urody… Może o to chodzi, o to, by każdy z bohaterów dostał coś z Pięknej i coś z Bestii? Ostatecznie przecież w powieści okazuje się, że nie ma pięknych i brzydkich, ludzkich i potwornych, wszyscy są równi.
No właśnie, bo czasem (jak w Beauty) Piękna musi też znaleźć piękno w samej sobie.
“You called me beautiful last night.”
“You do not believe me then?”
“Well - no. Any number of mirrors have told me otherwise.”
“You will find no mirrors here, for I cannot bear them: nor any quiet water in ponds. And since I am the only one who sees you, why are you not then beautiful?”
Czy tylko ja czuję czasem rozczarowanie, gdy Bestia (taki typowy, brzydki Bestia) zamienia się na końcu w pięknego księcia? Tak miałam na pewno przy Beauty Robin McKinley (cała książka jest śliczna, a jednak zakończenie okazuje się w pewien sposób rozczarowujące) i w pewnym stopniu przy Pięknej i Bestii Disneya. Przecież Piękna pokochała swoją Bestię takim jakim był. Cały czas zdaje się, że sensem opowieści jest to, że wygląd zewnętrzny nie jest taki ważny. A na końcu okazuje się, że w sumie jednak jest i trzeba być pięknym, żeby dostać swój happy end. Może dlatego lubię te przesunięcia akcentów – te fabuły, w których chodzi o początkową nienawiść, nie o niechęć do wyglądu fizycznego. Pasują mi też te zakończenia, w których Piękna w mniejszym lub większym stopniu zamienia się w Bestię.
Podryw na bibliotekę
W wersji z mojego dzieciństwa Piękna głównie wyszywała podczas pobytu u Bestii. Nic, nic o książkach! Dlatego przez długi czas zamiłowanie Belli do czytania kojarzyło mi się głównie z Disneyem. Ale nie, Piękna kocha czytać i wspomina się o tym w większości wersji, pisze o tym i Villanueve, i Beaumont, a biblioteka pojawia się w niemal każdym retellingu, który czytałam. W pierwszych wersjach to ważny szczegół - autorki najwyraźniej popierały wykształcenie kobiet, a zamiłowanie Pięknej do lektury jest znakiem jej inteligencji. Wśród Pięknych z moich retellingów najbardziej zagorzałą czytelniczką jest bohaterka Beauty Robin McKinley. To też w tej powieści pojawia się najciekawsza biblioteka - znajdują się w niej także książki, które nie zostały jeszcze napisane.
Wyjątkiem jest tu Feyre z Dworu cierni i róż - otóż Feyre nie umie czytać, czego się trochę wstydzi. Książki i tak się pojawią, bo Tamlin ma imponującą bibliotekę, a jakże. Feyre wyraża się jednak raczej obrazem niż słowem - dziewczyna maluje obrazy. Tak czy owak mam wrażenie, że analfabetyzm Feyre nie jest przypadkowy i to celowa przewrotność w stosunku do tradycyjnej baśni.
Cuda w zamku
Musi być magicznie! Zaczarowany zamek, pozornie opustoszały, do którego bardzo trudno trafić? Jest w tym potencjał, prawda? Ojca Pięknej wita przerażająca cisza - wprawdzie drzwi same się otwierają, świece zapalają, a stół jest zastawiony wspaniałym jadłem, ale… zdaje się, jakby nikogo tam nie było. Poza Bestią oczywiście, którego ojciec i tak spotyka dopiero później, w ogrodzie. Ale zamek najczęściej nie jest tak pusty, jak mogłoby się wydawać.
Mieszkańcy posiadłości bywają duchami, nierzeczywistymi bytami… Beauty od Robin McKinley czasem słyszy swoje niewidzialne pokojówki, które rozmawiają o niej i dość okrężnie wspominają o klątwie. Ich dyskusje, których Beauty właściwie teoretycznie nie powinna słyszeć, stają się więc wskazówkami, pomagają bohaterce w odkryciu, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Bardzo ciekawie jest w Cruel Beauty - w posiadłości gnieżdżą się jeszcze jakieś ciemne siły, ale za jedynego pełnoprawnego mieszkańca zamku można uznać chyba tylko Shade’a, służącego-ducha, który zdaje się buntować przeciwko swojemu panu. Ten wątek przypomina trochę wersję Villanueve i pojawiającego się w snach Pięknej księcia, który przez długi czas odwodzi bohaterkę od obdarzenia uczuciami Bestii. W Cruel Beauty tworzy się swoisty trójkąt miłosny. Dla wszystkich, którzy reagują alergicznie na “trójkąt miłosny” - ten jest naprawdę oryginalny i rozegrany w nieoczywisty sposób. Nie tylko dlatego, że Shade nie jest do końca materialny, ale też bo… Nie, nie, musicie przeczytać, żeby się dowiedzieć ;)
Nie mogę też napisać, jak jest w Dworze Cierni i Róż, bo tam także tajemnice Dworu Wiosny są odkrywane stopniowo. Ale ciekawe, że i u Maas, i w Beauty McKinley (pod pewnym względem także w Cruel Beauty) bohaterka w pewnym momencie doznaje swego rodzaju olśnienia, gdy zaczyna pełniej postrzegać świat, w którym się znalazła, rozumieć jego magię.
Klątwa, klątwa i po klątwie
Jeszcze obowiązkowa wizyta u rodziny, podczas której Piękna uświadamia sobie, jak bardzo jej na Bestii zależy. Powrót do zamku to najbardziej dramatyczny moment opowieści, bo Bestia najczęściej jest bliski śmierci. By uratować sytuację zazwyczaj wystarczająca będzie miłość, ale czasem trzeba będzie jeszcze wiele przejść, zanim dotrze się do szczęśliwego zakończenia – na przykład wygrać trzy próby przygotowane przez złą władczynię, która przeklęła ukochanego.
Powody klątwy są różne, ale że zazwyczaj poznajemy je na końcu, nie będę ich tu wymieniać. **Czasem przeklęty jest nie tylko Bestia i jego zamek, czasem cierpi cała kraina lub państwo (a nawet planeta!). **
A po przełamaniu klątwy? Ktoś na pewno przejdzie jakąś przemianę. Tradycyjnie to Bestia zamienia się w pięknego księcia (chociaż czasem już nie tak bardzo młodego…). Ale bywa i tak, że to Piękna się zmienia. A czasem wszyscy. I potem…
żyją długo i szczęśliwie. Koniec!
Retellingi
1. Oblubienica tygrysa i The Courtship of Mr. Lyon Angeli Carter
Angela Carter jest mistrzynią w inteligentnym, przewrotnym „przepisywaniu” baśni. Oba jej opowiadania, które bezpośrednio odnoszą się do Pięknej i Bestii są błyskotliwe i pięknie napisane. The Courtship of Mr. Lyon to dość klasyczna wariacja na temat wersji Beaumont. Dlatego może bardziej przewrotna Oblubienica tygrysa wydała mi się ciekawsza – to Piękna odkrywa tu swoją prawdziwą naturę i zamienia się w „Bestię”.
Oba opowiadania pochodzą ze zbioru The Bloody Chamber, po polsku znajdziecie tylko Oblubienicę tygrysa, w tomie Czarna Wenus.
Proszę, czy ktoś może wznowić Carter? A najlepiej wydać całą Krwawą komnatę po polsku? Dziękuję.
Moja ocena: 9/10 (Carter jest wspaniała!)
2. Beauty, Robin McKinley
Bardzo klasyczna wersja, Robin McKinley prawie nic nie zmienia w stosunku do wersji Beaumont (a nie, siostry są sympatyczne!), pogłębia jedynie motywacje bohaterów, szerzej opisuje świat. Beauty to imię głównej bohaterki, według niej bardzo nietrafione. Ale jasne, Beauty w końcu znajdzie piękno nie tylko w Bestii, ale też w sobie. W prostocie czasem tkwi siła - przeurocza, mądra wersja.
Moja ocena: 7/10
3. Cruel Beauty, Rosamund Hodge
Inspirowane antycznymi wierzeniami i mitologią Greków i Rzymian… A przecież zwraca się uwagę na związki Pięknej i Bestii z mitem o Amorze i Psyche! Nyx od dzieciństwa jest przygotowana do małżeństwa z “Bestią” i zabicia swojego męża… Mocą powieści jest mroczny klimat, kilka nieoczywistych rozwiązań fabularnych i oryginalne zakończenie. Mój jedyny problem? Nie do końca dałam się złapać tej książce, coś między nami nie zagrało (chociaż wszystko wskazywało na to, że powinno).
Moja ocena: 6/10
4. Dwór cierni i róż, Sarah J. Maas
Szybka, wciągająca lektura, dużo akcji, dużo romansu… Feyre zabija wilka, który, jak się okazuje, wcale wilkiem nie był… i za karę trafia do krainy zamieszkanej przez potężne, obdarzone magią, istoty, których ludzie od dawna boją się i nienawidzą. Możecie sobie wyobrazić, że Feyre nie pała sympatią do Tamlina… Maas garściami czerpie z Pięknej i Bestii, ale też ze szkockiego folkloru (na przykład z historii o Tam Linie). To baśń z wyraźnie przygodowym rysem, nie będziecie się nudzić.
Moja ocena: 6/10
5. Of Beast and Beauty, Stacey Jay
Całkiem spora przewrotka – bohaterowie jakby zamieniają się miejscami. Tym razem to bohaterka dostanie rolę “Bestii”, a bohater będzie się znajdował w sytuacji “Pięknej”. Trochę też zmieniamy klimat, bo tym razem jesteśmy w kosmosie. Z jednej strony trochę fajnych, oryginalnych pomysłów, z drugiej strony ich realizacja niestety jest co najwyżej przeciętna. Nie jest źle, ale momentami Of Beast and Beauty wypada jakoś blado.
Moja ocena: 5/10
6. Ziarno prawdy, Andrzej Sapkowski
Nie pisałam o Sapkowskim w tekście, ale dorzucam, w końcu coś z naszego podwórka, bo Wiedźmina chyba wszyscy kochamy. Opowiadanie znajdziecie w Ostatnim życzeniu. Geralt trafia do siedziby “Bestii”. Nivellen tak naprawdę nieźle czuje się w swojej skórze – po latach cierpień odkrył zalety swojego stanu. Wieśniacy trzymają się z daleka, a kupcy z własnej woli przywożą mu swoje córki. Czy miłość może tu coś zmienić? W każdej legendzie jest przecież ziarno prawdy…
Inne propozycje: Bestia Alex Flinn, The Rose Daughter Robin McKinley
Kilka powieści YA z wątkiem romantycznym typu Piękna i Bestia: Porwana pieśniarka Danielle L Jensen, The Wrath and the Dawn Renee Ahdieh, Wybrana Naomi Novik
Jeśli znacie jakieś inne retellingi Pięknej i Bestii albo książki, które wyraźnie do tej baśni się odwołują, to chętnie poznam tytuły ;)
Sprawdźcie też inne posty z serii MISJA RETELLING ;)
ultramaryna