Zgadywanka: 8 scen oświadczyn z klasycznych powieści

9 minut czytania

Mam dzisiaj dla Was małą, walentynkową zabawę. Przygotowałam osiem fragmentów z oświadczynami z klasycznych powieści (wskazówka: szukajcie przede wszystkim w XIX wieku). To wszystko książki bardzo znane, i ekranizowane (z jednym wyjątkiem), często po wielokroć. Spróbujcie odgadnąć, z jakiej powieści pochodzi fragment. Tytuł pojawi się po kliknięciu na przycisk.
Żeby nie było za łatwo bohaterki występują tu jako Iksy, a bohaterowie jako Igrecy :) Jeśli pojawiały się jakieś poboczne postacie, zazwyczaj zostawiałam pierwszą literkę imienia/nazwiska.

1.

Na dobry początek:

     Posiedział przez chwilę, po czym zerwał się i zaczął krążyć po pokoju. Zdziwiona Iksa spoglądała nań bez słowa. Po trwającym kilka minut milczeniu gość z wyraźnym przejęciem zwrócił się jej stronę i zaczął mówić.
      - Na próżno próbowałem to zwalczyć. Wszystko na nic. Nie mogę dłużej tłumić swych uczuć. Muszę wyznać, jak gorąco podziwiam panią i kocham.
     Iksa nie posiadała się ze zdumienia. Pokraśniała na twarzy i w milczeniu utkwiła wzrok w swoim rozmówcy. Ten uznał to za wystarczające przyzwolenie i pospieszył z deklaracją skrywanych od dawna uczuć. Przemawiał gładko, koncentrując się wszakże nie tylko na sprawach serca, ale i rozterkach dumy. Z jego słów biła dotkliwa świadomość niskiego pochodzenia wybranki oraz przeszkód natury rodzinnej, które rozum od początku przeciwstawiał uczuciu. Słowa te, choć ze szczerej intencji płynące, nie mogły mu zapewnić przychylności panny*.

2.

     - Zrozumiałam - szepnęła, rumieniąc się.
     - Co to za słowo - zapytał, wskazując na n, które oznaczało słowo nigdy .
     - To słowo znaczy “nigdy” - odparła, - ale to nieprawda!
     Starł prędko to, co napisał, podał jej kredkę i wstał. Iksa napisała: w. j. n, m, i, o.
     (…) Nagle rozpromienił się cały: zrozumiał. Litery te oznaczały “Wówczas ja nie mogłam inaczej odpowiedzieć”.
     Spojrzał na nią z zapytaniem nieśmiało:
     - Czy tylko wówczas?
     - Tak! - odpowiedział jej uśmiech.
     - A t… a teraz? - zapytał.
     - Niech pan przeczyta. Powiem to, czego pragnęłabym. Bardzo bym pragnęła! - i Iksa napisała: n, p, z, i, w. Miało to znaczyć: “Niech pan zapomni i wybaczy”.
     Igrek ujął kredę drżącymi palcami, przełamał ją i napisał początkowe litery zdania: “Nie mam co zapominać i przebaczać, nigdy nie przestałem kochać pani”.
     Spojrzała na niego z zastygłym uśmiechem.
     - Zrozumiałam - odpowiedziała szeptem. Usiadł i napisał długie zdanie. Ona zrozumiała je i, nie pytając się, wzięła kredę i natychmiast odpowiedziała.
     Długo nie mógł zrozumieć, co napisała. Nie mógł podstawić właściwych słów. W pięknych, błyszczących szczęściem oczach, wyczytał, co było potrzeba. I napisał trzy litery. Jeszcze nie skończył, gdy ona zaczęła już czytać, sama zakończyła i napisała odpowiedź: “Tak!”*.

3.

Nie jestem pewna, w jakim stopniu to klasyka. Ale jednak książka znana, a okoliczności oświadczyn też dość szczególne. No i dlaczego tylko panowie…? :)

     - Jedzie pani do domu, Ikso.?
     - Jeszcze nie wiem - wolno odpowiedziała Iksa. Podjęła już wprawdzie nieodwołalną decyzję, ale był to dla niej ogromnie trudny moment.
     - Pomyślałem, że wpadnę, aby zapytać, czy mógłbym jeszcze coś dla pani zrobić - wyjaśnił Igrek.
     Iksa podchwyciła temat.
     - Owszem, mógłby pan - rzekła spokojnym i zdecydowanym głosem. - Czy ożeni się pan ze mną?
     - A to dobre! Wiedziałem, że szczęście czeka dzisiaj na mnie tuż za rogiem. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi na to wskazywały.
     - Niech pan posłucha - Iksa podniosła rękę. - Mówię jak najbardziej poważnie. Tyle że gdy już wykrztusiłam z siebie to pytanie, zabrakło mi tchu. Sposób, w jaki zostałam wychowana, nie pozwala mi bowiem zapomnieć, że “damie takie rzeczy nie przystoją”.
     - No dobrze. Ale dlaczego… co się stało?
     - Są dwa powody. - Iksa wciąż nie mogła złapać tchu. Mimo to patrzyła Igrekowi prosto w oczy. W tym czasie wszyscy zmarli z rodziny S. zapewne przewracali się w grobie, a żywi nie robili nic, z tej prostej przyczyny, że byli całkiem nieświadomi faktu, iż Iksa właśnie oświadcza się notorycznemu przestępcy Igrekowi - Po pierwsze, ja… ja… - Iksa chciała wyznać Igrekowi, że go kocha, ale te słowa jakoś nie mogły jej przejść przez gardło, dlatego wolała przybrać nieco żartobliwy ton: “wpadł mi pan w oko”. Po drugie - jest jeszcze to. - Podała Igrekowi list doktora T*.

4.

     Jeszcze jednym wysiłkiem uwolniłam się z jego objęć i stałam przed nim wyprostowana.
     - Niechże twoja wola decyduje o twoim losie - powiedział. Ofiaruję ci rękę, serce i udział we wszystkim, co posiadam.
     - Gra pan farsę, z której ja się tylko śmieję.
     - Proszę cię, byś spędziła życie przy moim boku, być była moim drugim ja, moim najlepszym towarzyszem na ziemi.
     - Do tej roli już pan wybrał kogoś i musi przy tym wyborze pozostać.
(…)
     - Ależ Ikso, proszę cię, zechciej być moją żoną, tylko z tobą zamierzam się ożenić.
     Milczałam, myślałam, że żartuje ze mnie.
     - Chodź tu, Ikso, chodź bliżej.
     - Narzeczona pańska stoi między nami.
     Wstał i jednym krokiem był przy mnie.
     - Tu jest moja narzeczona - rzekł, przyciskając mnie znów do siebie - ponieważ tu jest równy mi człowiek, człowiek do mnie podobny. Czy chcesz być moją żoną, Ikso?
     Wciąż jeszcze nie odpowiadałam, wciąż jeszcze wyrywałam się z jego objęcia, gdyż nie dowierzałam mu nadal.
     - Czy wątpisz we mnie, Ikso?
     - Całkowicie.
     - Nie wierzysz mi?
     - Ani trochę*.

5.

     — Głupia K.! Ja bym wolała jednego pana Igreka niż dziesięciu K2.! Ja pana Igreka kocham z całej siły… lepiej niż ciotkę, lepiej… niż wujka… lepiej niż K.!…
     — Dla Boga! Ikso! — zawołał mały rycerz.
     I chcąc pohamować jej uniesienie chwycił ją w objęcia, a ona przytuliła się z całej siły do jego piersi, tak że uczuł jej serce bijące jak w zmęczonym ptaku, więc objął ją jeszcze krzepciej i tak trwali. Nastało długie milczenie.
     — Ikso! Zechceszże ty mnie? — ozwał się mały rycerz.
     — Tak! Tak! Tak! — odpowiedziała Iksa.

6.

     - Ja… ja nigdy już nie wyjdę za mąż.
     - Ależ owszem, wyjdziesz za mąż. Stworzona jesteś do tego. Wyjdź za mnie.
     - Ależ, Igreku, ja… ja ciebie nie kocham.
     - To nie powinno być przeszkodą. Nie przypominam sobie, aby miłość grała najważniejszą rolę w dwóch twoich poprzednich związkach.
     - Och, jakże możesz tak mówić? Wiesz, jak byłam przywiązana do F.!
    Nic nie powiedział.
     - Byłam! Byłam!
     - No dobrze, nie będziemy się o to sprzeczali. Czy rozważysz moją propozycję podczas mojej nieobecności?
     - Igreku, nie lubię spraw, które się wloką. Wolałabym odpowiedzieć ci teraz. Pojadę wkrótce do domu, do T., a I. W. przeprowadzi się do ciotki P. Chcę pojechać do domu na długo i… nie mam zamiaru ponownie wychodzić za mąż.
     - Nonsens. Dlaczego?
     - Och, no bo… mniejsza z tym dlaczego. Nie podoba mi się stan małżeński.
     - Ależ moje biedne dziecko, tyś nigdy nie była naprawdę zamężną. Jakże możesz coś o tym wiedzieć? Muszę przyznać, że nie miałaś szczęścia… raz wyszłaś za mąż na złość, a raz dla pieniędzy. Czy myślałaś kiedyś o wyjściu za mąż dla przyjemności?*

7.

     — Panno Ikso! — zaczął Igrek. — Niech pani echu powie to imię, które dla pani najmilsze jest na świecie! Proszę, proszę, na wszystko proszę zawołać tego, kto dla pani miły!…
     Pod spadającymi na jej czoło listkami topoli stała prosta i tak wzruszona, że na chwilę oddech zatrzymał się jej w piersi. Aż nad coraz więcej ciemniejącą rzeką w coraz ciemniejszym powietrzu zabrzmiało imię:
     — Igreku!
     Bór przeciągle, głośno, śpiewnie trzy razy odpowiedział:
     — Igreku! Igreku! Igreku!
     Iksa na rozśpiewany bór patrzała, lecz czuła, że kibić jej otacza ramię drżące, niecierpliwe, a przecież jeszcze nieśmiałe. Zalękniona także, rumieńcem w zmroku płonąca, z uśmiechem zmieszania próbowała jeszcze z echem rozmawiać:
    — Igreku! — zawołała jeszcze.
    Ale echo nie odpowiedziało, tak wołanie było ciche i tak prędko na jej ustach stłumił je pocałunek. Powoli uwalniając się z jego objęcia, twarzą w twarz przed nim stanęła, obie dłonie położyła mu na ramionach i dobrowolnie, z dreszczem szczęścia, z rozkoszą ufności i bez granic, głowę na jego pierś pochyliła.
    — Królowo moja! Najdroższa! Jedyna! Czy moja ty? Czy moja? Moja?
    — Na zawsze! — odpowiedziała.

8.

Chyba troszkę trudniejsze, ale śliczne. A może wcale nie takie trudne? Film był całkiem niedawno w kinach ;)

     - A więc - rzekł Igrek nieco wzmocniony na duchu - proszę się na chwilę zastanowić. Ja trochę poczekam, panno Ikso. A może mnie pani zechce, Zgódź się, Ikso. Kocham cię daleko goręcej, niż to się zwykle zdarza.
     - Spróbuję - odrzekła, nieco onieśmielona - o ile uda mi się to tutaj, na dworze, gdzie myśli tak mi się rozbiegają.
     - Niech mi pani da choć mniej więcej do zrozumienia.
     - To proszę mi zostawić trochę czasu. - Iksa z zadumą zapatrzyła się w dal, omijając wzrokiem Igreka.
     - Potrafię panią uszczęśliwić - mówił spoza krzaku, wpatrzony w kark odwróconej do niego dziewczyny. - Za rok lub dwa miałaby pani pianino; teraz żony farmerów coraz częściej kupują sobie pianina, a ja zacznę pilnie wprawiać się w grze na flecie, abyśmy wieczorami mogli grywać razem.
     - Owszem, to by mi się podobało.
     - Kupiłbym za dziesięć funtów taką lekką bryczuszkę do wyjazdu na targ; mielibyśmy ładne kwiaty i drób, to jest kury i koguty, gdyż uważam, że są pożyteczne - mówił dalej, lawirując między poezją i prozą.
     - Bardzo by mi się to podobało.
     - I pod szkłem grządkę ogórków, jak prawdziwi państwo.
     - Tak, tak…
     - A po ślubie dalibyśmy do gazety ogłoszenie w rubryce matrymonialnej.
     - Ach, to byłoby wspaniale!
     - A w łóżeczkach dzieci, jedno w drugie sami chłopcy. A w domu zaś, przy ognisku, co spojrzę, to zobaczę panią, a pani, co spojrzy, to zobaczy mnie.
     - Zaraz, zaraz, proszę być przyzwoitym*.

Ile odgadliście? :)

ultramaryna