"Opowieści z Ziemiomorza" Ursula K. Le Guin
Gdy czytam Ursulę K. Le Guin, mam wrażenie, jakby ktoś opowiadał mi piękną, niezwykłą historię. Le Guin to nadzwyczaj zdolna gawędziarka – jej opowieści wciągają, dosłownie. Jej książki mają w sobie coś takiego, że czuję jakbym całkowicie weszła do ich świata, zanurzyła się w nim. Potrafię niemal zupełnie zapomnieć o mojej rzeczywistości. Ale potem książka-opowieść się kończy i trzeba wrócić na ziemię. Szkoda.
„Opowieści z Ziemiomorza” to zbiór opowiadań i uzupełnienie cyklu, który rozpoczyna się od „Czarnoksiężnika z Archipelagu”. Nie jest to książka dla tych, którzy jeszcze nie zaczęli przygody z „Ziemiomorzem”. Nie, ta pozycja może się przede wszystkim spodobać tym, którzy prozę Le Guin dobrze znają, którzy czytali cały cykl, darzą go sympatią i mają ochotę na więcej. Ktoś taki nie powinien się zawieść. „Opowieści z Ziemiomorza” trzymają poziom, są pięknie napisane i czyta się je bardzo miło. Chociaż są tylko dopełnieniem, „odpadkiem” od całości i nie stanowią już tak wspaniałej i fascynującej lektury jak choćby „Czarnoksiężnik z Archipelagu”, to jednak przeczytać jest oczywiście bardzo przyjemnie.
Bo całe „Ziemiomorze” jest po prostu piękne. Le Guin mistrzowsko kreuje fantastyczny świat i wykazuje się niezwykłą maestrią językową. Nic dziwnego – autorka jest powszechnie zaliczana do najważniejszych twórców fantastyki, wielokrotnie otrzymywała najważniejsze nagrody w tej dziedzinie literatury. „Ziemiomorze” to świat magii, dobrej i złej. Jednak czarując, trzeba uważać, by nie naruszyć równowagi. Każdy ma tu dwa imiona – użytkowe i prawdziwe. Poznanie tego drugiego daje człowiekowi władzę nad jego nosicielem. W szkole czarnoksiężników na Roke włada arcymag wraz z dziewięcioma mistrzami. Tylko tutaj można tak naprawdę zgłębić magię. Samo Ziemiomorze to ogromny archipelag większych i mniejszych wysp. Mieszkają tutaj zwyczajni ludzie. I są też smoki. Istnieje legenda, według której one i ludzie byli kiedyś jednym ludem, ale się pokłócili.
„Opowieści z Ziemiomorza” składają się z dłuższych i krótszych opowiadań, bardzo różnie umiejscowionych w czasie. Jest tu historia o zamierzchłych wiekach, kiedy to założono szkołę czarnoksiężników na Roke. Dość znamienne, że ogromny wkład miały w to kobiety – w „Ziemiomorzu” prawo do „prawdziwej” magii mają tylko mężczyźni. Kobiety nie mogą się kształcić w tym kierunku, chociaż wiele z nich jest obdarzonych talentem, a magia kobieca jest powszechnie pogardzana. Równouprawnienie pod względem magicznym jest wątkiem często pojawiającym się w całym „Ziemiomorzu”. Kolejna historia opowiada o chłopaku, który rzuca magię dla ukochanej dziewczyny i muzyki. Jednym z bohaterów następnej jest znany już czytelnikom Le Guin Ogion. Główną rolę pełni jednak jego mistrz, który powstrzymuje ogromne trzęsienie ziemi. Potem niespodzianka – w „Historii z górskich moczarów” Ged pojawia się osobiście. „Ważka” to opowiadanie z czasów, gdy Roke pozbawione jest arcymaga. Pojawia się tu schemat wykorzystany już w „Tehanu” – dziewczyna zmieniająca się w smoka.
„Opowieści z Ziemiomorza” to godne uzupełnienie cyklu. Może nie wyróżniają się niczym szczególnym, ale mnie Le Guin zawsze potrafi oczarować. Jej książki mają w sobie magię, klimat i ten spokojny, ale zarazem hipnotyzujący rytm.
Smutno. Ostatecznie skończyłam „Ziemiomorze”. Tęsknię za bohaterami. Muszę sobie wkrótce powtórzyć całą serię.
--------------------
Książkę otrzymałam od Grupy Wydawniczej Publicat.
Kup “Opowieści z Ziemiomorza” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.
ultramaryna