"Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - południe" Robert M. Wegner
W księgarniach pojawił się już drugi tom „Opowieści z meekhańskiego pogranicza”. Ja natomiast nadrabiam zaległości i chwyciłam się za książkowy debiut Wegnera, który zawiera uhonorowane Zajdlem opowiadanie „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami”. Gdy trafiam na takie książki, zaczynam się naprawdę poważnie zastanawiać, dlaczego czytam tak mało fantastyki.
Opowiadania Wegnera są dopracowane w każdym szczególe. To po prostu kawał dobrego fantasy. Wegner nie musi być nowatorski, nie musi sypać nowymi, zaskakującymi pomysłami, by znaleźć dla siebie godne miejsce w polskiej fantastyce. „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” to klasyczne fantasy, solidne i bardzo starannie napisane.
Akcja toczy się w wielkim imperium meekhańskim, na dwóch jego krańcach. Mniej więcej w połowie jesteśmy więc przerzuceni z północnych i zimnych gór na południowe pustynie. Zmienia się nie tylko krajobraz i bohaterowie, ale też w pewnym sensie typ opowiadań, sposób prowadzenia historii.
W części północnej żadna szczególna postać nie wysuwa się na pierwszy plan, najważniejszy jest bohater zbiorowy: Szósta Kompania Górskiej Straży. Wydarzenia mają przede wszystkim charakter militarny. I tak wspomniane „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami” jest epickim, rozbudowanym opisem wielkiej bitwy. Ale na takich bitewnych scenach nie koniec, bo mimo wszystko opowiadania są dość zróżnicowane tematycznie. „Szkarłat na płaszczu” jest zgrabną intrygą dyplomatyczną, w „Krwi naszych ojców” spotkamy się z fabułą rodem z horroru. Wegnerowi udało się stworzyć pewien klimat – czytelnik z łatwością wczuwa się w atmosferę zimnych, niedostępnych gór. Przygody oddziału Kennetha-lyw-Darawyta są opisane interesująco, z wyczuciem i znawstwem.
Jednak gdybym musiała wybierać, przyznałabym, że bardziej podobało mi się „Południe”. Tutaj autor pokusił się o większą głębię psychologiczną i emocjonalną, a nawet wziął na warsztat tak ważkie tematy jak zbrodnia i kara, poczucie przynależności narodowej, czy niezrozumienie różnic kulturowych. Głównym bohaterem jest Yatech, młody Issaram. Jest to lud wojowników, żyjących na pustyni. Jego członków obowiązuje szereg ortodoksyjnych praw w tym najważniejsze – nikt obcy nie może zobaczyć ich twarzy. Jeśli tak się stanie ktoś musi zginąć – Issaram lub człowiek, który ujrzał jego oblicze.
Najbardziej moją uwagę przykuło opowiadanie „Gdybym miała brata”. Podczas burzliwej wymiany poglądów między zrozpaczonym śmiercią córki Meekhańczykiem a młodą kobietą Issaram, poznajemy dalsze losy Yatecha i przede wszystkim wgłębiamy się w ciekawą kulturę pustynnego ludu.
Szalenie przypadła mi do gustu konstrukcja tej książki. To oczywiście opowiadania, ale nie powinno to robić różnicy nawet komuś, kto tej formy nie lubi. Opowieści splatają się ze sobą, tworząc dwie spójne całości – północną i południową. Równocześnie większość z nich mogłaby spokojnie funkcjonować w oderwaniu od reszty, szczególnie jeśli chodzi o część północną. Opowiadania południowe są skrawkami jednej historii, pierwsze wpływa na drugie. Radzę więc jednak czytać po kolei.
Ilość opisów jest dobrze wyważona – nie hamują akcji, a równocześnie oddają istotę sytuacji i barwnie oraz szczegółowo odmalowują rzeczywistość z książki. Wegnerowi udało się dobrze i ciekawie wykreować swój świat. Zabrał się do tego przedsięwzięcia z rozmachem i wszystko wskazuje na to, że „Północ – południe” są dopiero początkiem. Początkiem niezwykle udanym, stanowiącym doskonałe podwaliny dla ciągnięcia serii. Teraz tylko wypada zaopatrzyć się we „Wschód – zachód”.
---------------------------------
Kup “Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ-Południe” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.
ultramaryna