Na skróty. Październik 2021
Przyznaję, dzisiaj załamało mnie, że było już zupełnie ciemno, gdy wychodziłam z pracy. Pora zawinąć się w koc i przezimować. Najlepiej z książką.
Oko świata, Robert Jordan
Hmm, może ja już straciłam cierpliwość do takich powieści? Do takiego epickiego klasycznego fantasy, które ciągnie się przez 3820836173 stron? Koło czasu Jordana liczy sobie 14 tomów, każdy chyba około tysiąca stron (pierwszy ponad 900). I początek niczym nie zaskakuje, to typowe, generyczne fantasy. Świat i fabuła są takie bardzo tolkienowskie, językowo Oko świata się nie wyróżnia. Jest dłuuuugo. Jest powoli. Tak, jest też całkiem sympatycznie, a te kilkaset stron z bohaterami sprawia, że człowiek zaczyna się nimi trochę przejmować. Przynajmniej od czasu do czasu. Przeżywałam z tą powieścią wzloty i upadki, krótkotrwałe epizody wzmożonego zainteresowania fabułą przeplatały się z momentami, gdy marzyłam, żeby wreszcie to skończyć. Nie mogę też w tej powieści dostrzec żadnej dodatkowej wartości, która miałaby mi te nudy zrekompensować.
Nie będę kontynuować serii. Pewnie sprawdzę jednak, jak wyszedł serial (premiera już w tym miesiącu).
Wegetarianka, Han Kang
To nie jest łatwa powieść do zinterpretowania, fabuła co chwilę skręca w zaskakującym kierunku, wiele zostaje też tu niedopowiedziane. Tytułowa wegetarianka z dnia na dzień, przez niepokojące sny, przestaje jeść mięso. Nie spotyka się to ze zrozumieniem ani męża, ani jej rodziny, tym bardziej, że kobieta równocześnie zaczyna dziwnie się zachowywać i podupada na zdrowiu. To tylko początek i nie jest to, jak może mogłoby się wydawać, wegetariański manifest (ani anty-manifest), choć nie zdziwię się też takim odczytaniom. Yong-hye zdaje się buntować przeciwko społecznym rolom, patriarchalnemu układowi, ale też, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, własnemu człowieczeństwu. Nieumiejętność wyartykułowania tego sprzeciwu i brak zrozumienia przez otoczenie prowadzą ją do popadania w problemy psychiczne.
Tak, to jest dziwna, trochę psychodeliczna lektura, ale, daję słowo, nie będziecie się z nią męczyć. Czyta się bardzo dobrze i szybko. Tylko potem zostaje zamęt w głowie.
Jesień, Ali Smith
Piękna ta Jesień. Smith świetnie, poetycko pisze, z wprawą żongluje kulturowymi odniesieniami. To książka bardzo aktualna, a równocześnie opowiadająca o przeszłości, łącząca kiedyś i dziś. W warstwie fabularnej to opowieść o przyjaźni Elisabeth, teraz trzydziestoparoletniej ze stuletnim Danielem, jej byłym sąsiadem. Ale fabuła zdaje się niemal pretekstowa, jest przyczynkiem do opowiadania o sztuce, polityce, ludziach, czasie. W narracji Smith mnóstwo jest czułości, to powieść często smutna i gorzka, a jednak w jakiś sposób pogodna, dająca nadzieję. Piękna, wyjątkowa proza, popis erudycji, ujmująca historia. I tak, jeszcze zanim skończyłam, zamówiłam Zimę, Wiosnę i Lato. Tak bardzo mi się podobało 🧡
Tajemnice ogrodu Foksal, Jagna Rolska
To w ramach szukania fajnego historycznego romansidła w polskich realiach. Spoiler: do tej pory nie znalazłam. Tajemnice ogrodu Foksal to taka kolorowa inkluzywna fantazja na temat czasów historycznych (tutaj akurat wiek XVIII, oświeceniowa Warszawa króla Stanisława Augusta Poniatowskiego). Fabuła jest lekka jak piórko, frywolna, skupiona na wątkach romantycznych, zdarzają się sceny erotyczne. W tle jest też pewna tajemnica, bo zaczyna się przecież od trupa w ogrodzie i utraty pamięci. Wychodzi z tego taki gatunkowy miszmasz, lekko komediowa intryga romansowo-kryminalna.
Głównym problemem jest to, że ta książka rozmienia się na drobne. Postaci jest mnóstwo, trudno powiedzieć, czy ktoś tu się w ogóle wybija na pierwszy plan. Tajemnica morderstwa i utraty pamięci przez Danielę ciągnie się przez całą książkę, ale jakoś tak gubi się w nawale innych wątków. Romans też z tego kiepski. Ja nie wiem, ale ja mam przyjemność z czytania romansu (i raczej nie tylko ja, chyba o to głównie chodzi w tym gatunku), jeśli lubię bohaterów, czuję między nimi chemię i zaczynam kibicować ich związkowi. Tutaj po prostu nie ma czasu na to kibicowanie i przywiązanie do postaci, bo wątków okołoromansowych jest nawał. Dostajemy mnóstwo par, które nas za bardzo nie obchodzą. Klimat jest całkiem fajny i przyjemnie było odwiedzić XVIII-wieczną Warszawę za sprawą tak lekkiej książki. Przeczytałam szybko i bez bólu, ale nawet w kategorii romansowych historycznych głupotek (od których przecież nie oczekuję zbyt wiele) wypada to średnio.
ultramaryna