Na skróty. Październik 2015
Nie było w październiku aż tak dobrze, jak w trakcie wakacyjnych miesięcy, ale… 7 książek? To i tak chyba nieźle… :)
Tajemna historia, Donna Tartt
Głośny ostatnio Szczygieł był całkiem dobry, ale tak naprawdę to debiutancka powieść autorki, czyli wydana ponad dwadzieścia lat temu Tajemna historia podobała mi się o wiele bardziej. Donna Tartt ma swój charakterystyczny styl pisania i prowadzenia historii, ale tym razem fabuła jest bardziej zwięzła, a wszystko zdaje się być na swoim miejscu. Także problemy, które Tartt tu porusza, są znacznie ciekawsze. Zastanawiające jest to, że popełnione przez bohaterów morderstwo, może się wydawać czymś zrozumiałym i wręcz akceptowalnym (!). Ewidentnie podczas czytania Tajemnej historii znacznie łatwiej sympatyzować z oprawcami niż z ofiarą. Tak jak główny bohater, Richard, ulega wpływom grupy, tak czytelnik zostaje sprytnie zmanipulowany przez autorkę - do tego stopnia, że najbardziej podstawowe zasady moralne nie wydają się już tak oczywiste. To jest coś, co potrafi przykuć do lektury, co intryguje i zmusza do zastanowienia się nie tylko nad samą powieścią, ale też nad tym, jak dochodzi do tego, że ludzie popełniają czyny, zdawałoby się, niewyobrażalne. Dla mnie Tajemna historia to bez wątpienia jedna z najlepszych książek przeczytanych w tym roku.
Santa Olivia, Jacqueline Carey
Miałam się świetnie bawić, a wyszło do bólu nijako. To historia małego, odciętego od świata miasteczka, gdzieś na ziemi niczyjej między Stanami a Meksykiem. Carmen Garron zakochuje się w tajemniczym nieznajomym, który okazuje się być wilczą hybrydą, wynikiem eksperymentu rządowego… Narodzona z tego związku Loup ma nadludzką siłę i wytrzymałość. Wcześnie osierocona, musi nauczyć się radzić sobie w trudnej rzeczywistości… Niezły jest pomysł z tym odciętym od świata miasteczkiem, bo Santa Olivia ma dzięki temu taki mroczny, opresyjny klimat. Carey tworzy też sporo całkiem ciekawych postaci, podobała mi się na przykład barwna grupa santitos. Ale tak poza tym właściwie jest nudno. Brakuje jakiejś iskry, brakuje czegoś, co pozwoliłoby się wciągnąć w tę powieść. Bardzo długo prawie nic się nie dzieje, do tego stopnia, że mniej więcej 3/4 książki wydaje się wprowadzeniem do właściwej akcji. I tak - źle nie jest, nie jest też dobrze. Jest nijak.
Córka dymu i kości, Laini Taylor
Początek mnie zaczarował. Córka dymu i kości ma taki cudowny klimat! Niebieskowłosa Karou uczy się w liceum plastycznym w Pradze, ale pochodzi z zupełnie innego świata, jej rodziną są mroczne, tajemnicze chimery. Sklep Brimstone’a, handel zębami, życzenia-monety - to wszystko jest po prostu magiczne, a świat Laini Taylor ma w sobie niezwykły wdzięk. Poza tym jest to powieść wspaniale napisana - plastycznie, poetycko, z wyczuciem. Cała Córka dymu i kości bardzo mi się podobała, ale jednak początkowy zachwyt w pewnym momencie trochę się rozwiał. Póki była utrzymywana ta aura tajemniczości, Laini Taylor miała mnie całą. Potem coraz więcej się wyjaśniało, a ja zaczęłam lekko tracić zainteresowanie. Córka dymu i kości okazała się takim wielkim, epickim romansem (mogłam się tego spodziewać). Ba, tym razem z przytupem, takim romansem, co to naprawdę wszystko pokona, nawet śmierć. I Laini Taylor właściwie udaje się udźwignąć ciężar tego pomysłu, ale hmm… to nie było do końca to, czego oczekiwałam. Świat jest barwny, piękny, różnorodny - nawet jeśli opiera się na zupełnie banalnej opozycji dobra i zła, walce aniołów z diabłami. I chociaż trochę mnie rozczarowało sprowadzenie fabuły do “astralnego” romansu, to jednak naprawdę, jest w Córce dymu i kości to coś, jest mnóstwo magii i piękna. Jestem pewna, że będę czytać tę serię dalej.
Wszystko za Everest, Jon Krakauer
Jak to się świetnie czyta! Bardzo dobrze i ciekawie napisana relacja z zakończonej katastrofą komercyjnej wyprawy na Everest z 1996 roku. Ostatnio te wydarzenia mogliśmy oglądać w kinie, w filmie Everest (bardzo dobry!). Premiera filmu sprawiła, że jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać w księgarniach książki na ten temat - niektóre to wznowienia (jak właśnie Wszystko za Everest czy Wspinaczka Bukriejewa), inne ukazały się teraz w Polsce po raz pierwszy (Everest. Na pewną śmierć Weathersa).
Krakauer dołączył do wyprawy Roba Halla jako dziennikarz, miał napisać przede wszystkim o rosnącej popularności wypraw komercyjnych. Traf chciał, że właśnie ta ekspedycja zakończyła się katastrofą - podczas schodzenia ze szczytu wspinaczy zaskoczyła burza. Tego dnia na Evereście zginęło osiem osób, w tym cztery z wyprawy, której członkiem był Krakauer. Wszystko za Everest jest dobrze napisane i bardzo wciągające, nawet jeśli zna się już przebieg wydarzeń. Ciekawe są także przypisy tłumaczki, która czasem dodaje kolejne informacje lub odnosi się do kontrowersji wokół _Wszystko za Everest - _przedstawia wydarzenia w wersji Bukriejewa, który był oburzony tym, jak Krakauer ocenił niektóre z jego decyzji. Swoją drogą ostatnio jestem po prostu zafascynowana tematyką górską - muszę poszukać kolejnych równie interesujących lektur!
POZOSTAŁE PAŹDZIERNIKOWE KSIĄŻKI:
Obielisk kładzie się cieniem, Alan Bradley (niedługo recenzja!)
Zieleń szmaragdu, Kerstin Gier
NA BLOGU TEŻ:
Moje fantastyczne, choć nieoczekiwane, przygody z young adult
---------------
INSTAGRAM
ultramaryna