Na skróty. Maj 2017

3 minuty czytania

Na początku maja byłam w stanie: “chcę tylko fantastykę. tylko!“. No to miałam. A teraz przeszłam już do “no dobra, co za dużo, to niezdrowo” :D. Może dlatego, że sporo było w tym miesiącu książek, które na pewno nie były złe, ale jednak trochę rozczarowujące.

The Bear and the Nightingale, Katherine Arden

Baśnie, rosyjski folklor i średniowieczna Rosja? Poproszę. Wiecie, myślałam, że to będzie książka dla mnie. Ale tak naprawdę - dla mnie. Nie była. Nie zrozumcie mnie źle, to jest dobra powieść. Podoba mi się wykorzystanie rosyjskiego folkloru i granie baśniami, podoba mi się to, jak do “realistycznego” świata wkradają się elementy zdecydowanie magiczne. Katherine Arden porządnie skonstruowała swój świat i fabułę, wszystko tu jak najbardziej gra, a książka jest bardzo ładna i magiczna. Ale to nie będzie moja następna ulubiona powieść - jest dobra, aż dobra, tylko dobra (i w tym momencie obojętnie wzruszam ramionami).

Caraval, Stephanie Garber

No patrzcie, tu wychodzi ze mnie książkowy snobizm. I hipokryzja. I zbytnie przywiązywanie wagi do okładek. No bo… czytać książkę z taką okładką, jak widzicie po lewej? I do tego z tytułem Caraval. Chłopak, który smakował jak północ? Nieee. Ale czytać książkę z taką okładką, której tytuł to po prostu Caraval? No to już mogę. Czytałam zatem po angielsku (chociaż wciąż bardziej dlatego, że brytyjski hardback kosztował mnie jakieś 30 zł, a to żadna cena za angielskojęzyczne wydanie w twardej okładce). Caraval jest leciutki i niezbyt mądry. Całkiem fajnie wypada motyw gry, klimat jest niezły, momentami Garber naprawdę przyzwoicie wychodzi zabawa z czytelnikiem. Ale są tu też nazbyt widoczne dziury w logice, wszystko tylko tak ledwo, ledwo trzyma się kupy… Wciągnęłam się, dobrze się bawiłam, ale Caraval to taka książka, która zaraz wypadnie mi z głowy. Bez sequela też się obejdę.

Ten nieszczęsny polski tytuł to przypadkowo wybrany cytat z powieści. Czemu akurat Chłopak, który smakował jak północ? Nie wiem. Ale ten cytat dość dobrze oddaje to, jak pisze Garber - zwyczajnie i nijako, a od czasu do czasu wstawia takie bardzo odjechane, “poetyckie” porównania.

Pieśń jutra, Samantha Shannon

Tak długo czekałam na trzeci tom Czasu żniw, że aż przestałam tak czekać. Hmm. Ja bardzo lubię tę serię. Samantha Shannon wykreowała naprawdę ciekawy, oryginalny i skomplikowany świat. Czas żniw i Zakon mimów bardzo mi się podobały i wprost szalenie mnie wciągnęły. A Pieśń jutra, ta wyczekana Pieśń jutra… była niezła, ale nie zdołała mnie zaangażować nawet w połowie tak mocno jak poprzednie tomy. To poprawna książka, ale na tle serii wypada blado. Fabule zdecydowanie zdaje się czegoś brakować, miałam wrażenie, że Pieśń jutra jest po prostu niedopracowana. I nie wiem, czy wcześniej tego nie zauważyłam, czy po prostu było lepiej, ale język jest też momentami bardzo niezręczny. Być może to wina tłumaczki - częściowo chyba na pewno, zresztą polskie wydanie pojawiło się baaardzo szybko (z czego się cieszę!) i ten pośpiech niestety widać.

Crimson Bound, Rosamund Hodge

Rosamund Hodge świetnie sobie radzi z wykręceniem baśni. Ona naprawdę bardzo sprytnie potrafi wykorzystać i zmieszać różne motywy. Wychodzą jej z tego mroczne baśnie z oryginalnymi twistami. Poza tym, jeśli pojawiają się schematy typowe dla młodzieżowego fantasy, to Hodge umie je naprawdę ciekawie rozegrać. O, wiecie, na przykład mamy tutaj trójkąt miłosny jak się patrzy. I co z tego, skoro to całkiem fajny trójkąt miłosny? Poprzednia powieść Rosamund Hodge, Cruel Beauty, miała wszystkie te zalety, ale przy tym po prostu trochę mnie nudziła. A Crimson Bound wciągnęło mnie znacznie mocniej i naprawdę świetnie się przy tej książce bawiłam.

Według mnie Hodge pisze naprawdę przyzwoite YA, ale jej powieści zbierają dość mieszane recenzje. O, Crimson Bound jeszcze przed chwilą miało na Lubimy czytać dwie oceny - jedną i trzy gwiazdki, średnia 2,0. No cóż. Nie rozumiem (ale już podniosłam średnią na całe 3,67 :D).

POZOSTAŁE MAJOWE KSIĄŻKI:

A Court of Wings and Ruin, Sarah J. Maas

Seer of Sevenwaters, Juliet Marillier 

Nie będę Was na razie zanudzać, ale gdy skończę Sevenwaters, napiszę cały post o tej serii.

ultramaryna