Co jest młodzieżówką, a co nie jest? O granicach Young Adult
Dzielenie książek na kategorie odpowiednie dla danych grup wiekowych może być po prostu rynkową podpowiedzią, jaką lekturę wybrać, narzędziem w internetowych dyskusjach o wyższości danej książki/gatunku albo wyraźnym ograniczeniem, wskaźnikiem, co można czytać, a czego się nie powinno.
Oczywiście najlepiej, jeśli jest tym pierwszym. Książek jest mnóstwo, wszystkich nie przeczytamy. Są tacy, którzy czytają wszystko, co wpadnie im w ręce, ale i tacy (i, jak sądzę, tych jest jednak więcej), którzy kolejne lektury wybierają mniej lub bardziej starannie na podstawie poleceń znajomych, recenzji okładki, opisu, wiedzy o tym, co lubią. Podział na literaturę młodzieżową i literaturę dla dorosłych (ale bez podtekstów!) dla wielu może być zatem cenną wskazówką, co wybrać. Dojrzalsi czytelnicy mogą świadomie młodzieżówki unikać, wiedząc, że szukają w literaturze czegoś innego. Młodsi mogą chcieć czytać o swoich rówieśnikach i dotyczących ich problemach.
I dobrze. Jeśli jest to świadoma decyzja, to doskonale. Tylko warto pamiętać, że jest to wskazówka, nie nakaz. Jeśli masz trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt lat i sprawia ci przyjemność czytanie młodzieżówek – dlaczego nie? Jeśli masz lat piętnaście, ale wolisz czytać ambitniejszą literaturę „dla dorosłych” – świetnie.
Tylko że granica między literaturą młodzieżową a tą „dla dorosłych” jest płynna i z tym podziałem jest trochę kłopotów.
Są takie książki, o które w internecie toczą się niemal wojny, jedni czytelnicy przeciągają je na stronę młodzieżówek, inni na stronę literatury dla dorosłych. Oczywiście trochę przesadzam, ale nie całkiem. Bo czasem może się wydawać, że to nie ma żadnego znaczenia. A jednak bywa, że ma. Na przykład dlatego, że jednak literatura młodzieżowa nie zgarnie żadnej ważnej nagrody. No nie i już, krytycy po prostu nie zwrócą na młodzieżową książkę uwagi. Jasne, są jakieś nagrody dla literatury młodzieżowej, są specjalne kategorie, ale one z założenia są mniej prestiżowe. Jeśli zresztą chce się umniejszyć jakąś książkę najłatwiej nazwać ją młodzieżówką – bo w znacznej części czytelniczego światka „młodzieżowy” oznacza „gorszy”.
„Oficjalnie” o tym, czy książka przynależy do danej kategorii decyduje wydawca. Nie wiem, czy tak jest zawsze, ale często wydawca wyraźnie określa, do której grupy kieruje książkę (potem swoje do powiedzenia i tak mają księgarze, bibliotekarze i czytelnicy). Często na taką decyzję nie ma wcale wpływu zawartość książki, a raczej… rynek. Ma tu na przykład znaczenie, z którą grupą wiekową kojarzony jest autor. I tak – komuś, kto zaczynał od młodzieżówek może być ciężko „przebić” się do literatury dla dorosłych. Jest natomiast duża szansa, że książka napisana przez znanego już autora, który publikował dla dorosłych do młodzieżówek nie trafi i może nawet zgarnie jakieś nagrody. Przykładem może być Wybrana Naomi Novik, która dostała Nebulę i Locusa (ja bym ją przyporządkowała do literatury dla dorosłych, ale o tym później).
Tutaj ważna uwaga – moje przykłady będą dotyczyć głównie fantastyki, bo, jeśli chodzi o młodzieżówki, to w fantastyce jestem zdecydowanie lepiej oczytana.
Czym w ogóle jest powieść młodzieżowa?
Nie mam papierka na to, że mogę zajmować się literaturą. I tak cały czas to robię, ale tworzenie definicji wydaje mi się jednak poważną sprawą… Z drugiej strony nie pomaga tu za bardzo ani Internet (może nie umiem szukać), ani dwa szkolne słowniki terminów literackich, które znalazłam na półce. Podejdziemy do tego zdroworozsądkowo. Wyróżniłabym takie cechy powieści młodzieżowej:
- główni bohaterowie są w wieku nastoletnim, ewentualnie tuż po wieku nastoletnim,
- powieść w jakiś sposób podejmuje temat dojrzewania, wkraczania w dorosłość,
- jest łatwa w odbiorze i napisana prostym (albo stosunkowo prostym) językiem,
- chociaż mogą pojawić się sceny przemocy lub seksu, to zazwyczaj nie są zbyt obrazowe.
Nie wszystkie te warunki muszą zostać spełnione, ale wydaje mi się, że większość jednak powinna.
Young Adult a literatura młodzieżowa
W Polsce coraz popularniejsze jest angielskie określenie young adult literature (Young Adult, YA), tłumacząc dosłownie „literatury dla młodych dorosłych”. Według mnie Young Adult i polska literatura młodzieżowa to synonimy, tak też traktuję te określenia w tym tekście. Być może ktoś potrafi wskazać jakieś znaczące, sensowne różnice – ja takich nie znam. Czasem ktoś zwraca uwagę na słówko adult w angielskim określeniu, to miałoby oznaczać, że YA jest też skierowane do starszych czytelników, do wszystkich, którzy się za młodych dorosłych uważają. Tylko że polskie słowo „młodzież” właściwie też odnosi się po prostu do młodych ludzi, mówi się tak czasem nie tylko o nastolatkach, ale też o studentach. Czytałam też tekst, w którym YA utożsamiano z młodzieżowymi fantasy i dystopiami (jak Zmierzchem czy Igrzyskami śmierci) i (oczywiście!) kiepską literaturą. Tylko że YA nie odnosi się tylko do fantasy/sci-fi, ale też do powieści obyczajowej dla młodzieży. Nie określa się w ten sposób tylko niedawnej, modnej literatury. Sprawdźcie na Goodreads, Young Adult jest przypisywane na przykład do Buszującego w zbożu czy Władcy much.
Czy nastolatkowi wolno…?
Osobiście nie bardzo wierzę w to, że nastolatków trzeba jakoś bronić przed zbyt dorosłą literaturą, przed obecną w niej grozą, brutalnością, seksem, nie wierzę za bardzo w hasła: „tej książki nie powinien czytać nikt poniżej 16 roku życia”. Wszystko zależy od indywidualnej dojrzałości i wrażliwości, to wiek, w którym rówieśnicy mogą być pod tym względem na bardzo różnych poziomach. Zresztą naprawdę, już trzynastolatek, czternastolatek to rozumny człowiek, który naprawdę już dużo wie, dużo też widział. Jeśli nie w życiu, jeśli nie w książce, to w grze, filmie, serialu, w Internecie.
Z drugiej strony, jeśli w ogóle chcemy wyróżniać literaturę młodzieżową, to chyba musimy założyć, że niektóre treści będą w niej niejako „filtrowane”. Po co w innym razie w ogóle byłby nam potrzebny ten podział? Poza tym, bądźmy szczerzy, jeśli wielu 16-latków czyta literaturę dla dorosłych, to wielu 11-latków, 12-latków czyta tę dla młodzieży. O ile więc myślę, że 16-latek to już naprawdę prawie dorosły człowiek, który wszystko albo prawie wszystko przyswoi, tak wyobrażam sobie, że takiego 11-latka chcemy faktycznie przed pewnymi treściami „chronić”.
**Problematyczna pod tym względem już od kilku lat jest królowa młodzieżowej fantastyki, Sarah J. Maas.**Trudno nie uznać pierwszego tomu Szklanego tronu za młodzieżówkę – bohaterka ma lat, chyba, 17, niewiele starsi są jej dwaj adoratorzy (książę i dowódca straży), chociaż bywa trochę brutalnie (w końcu Celaena jest, podobno, płatną zabójczynią), to nie ma tu scen zbyt obrazowych, książka jest zresztą bardzo łatwa w odbiorze. Nikt Szklanego tronu nie chce przeciągać na stronę „dla dorosłych”. Tylko że potem robi się trudniej. Tak, kolejne części robią się brutalniejsze, „doroślejsze”, pojawia się też seks… Według mnie wszystko jednak w takim stopniu, że cała seria pozostaje literaturą młodzieżową. Problem jednak leży w drugiej serii Maas – Dworach. Dwór cierni i róż oraz kolejne części zostały także wydane jako młodzieżówki – wydawcy wiedzieli, kto najchętniej po Maas sięga i chcieli uderzyć w ten sam, sprawdzony, target. Tylko że Maas zdążyła się od swojej pierwszej części bardzo rozkręcić z pisaniem scen intymnych… W pierwszej części, Dworze cierni i róż, jest już pod tym względem odważniej, ale w drugiej są sceny (albo raczej rozdziały, ekhem), które skręcają w stronę… erotyka. Wiele osób się o to przyporządkowanie do młodzieżówek burzyło, pojawiały się głosy, że to tak naprawdę New Adult*. Trzecią serię wydano już nie jako młodzieżówkę – nie czytałam Crescent City, ale, z tego co słyszałam i co wcześniej podejrzewałam nie różni się za bardzo od Dworów – po prostu tym razem wydawca uznał, że pora przenieść Maas do działu dla dorosłych.
Przyznam, że z Maas mam trochę zagwozdkę, bo wszystkie jej powieści, które czytałam, mają mocny młodzieżówkowy klimat. W dodatku Szklany tron i Dwory są do siebie tak naprawdę bardzo podobne – ten sam styl pisania, podobne fabularne schematy, identyczny sposób budowania postaci… Szklany tron bez chwili wahania uznałabym za młodzieżówkę i serce podpowiada mi, że Dwory to ten sam typ… Tylko nie wiem, czy naprawdę obrazowe i liczne sceny erotyczne ich nie dyskwalifikują.
Jak się czyta młodzieżówkę?
Bo przecież mogę wymienić też takie powieści, które mają w sobie pojedyncze „dyskwalifikujące” (przynajmniej dla niektórych), zbyt obrazowe sceny, ale rozstrzygnięcie, do której kategorii przynależą zdaje się prostsze, z innych względów. Córka lasu Juliet Marillier i Wybrana Naomi Novik to powieści, w których bohaterki są w wieku nastoletnim i z pewnością obserwujemy, w ten czy inny sposób, jak dojrzewają. W Wybranej jest jedna dość obrazowa scena seksu, która niektórych przekona, że książka młodzieżówką nie jest. W Córce lasu brutalnie opisany jest gwałt na czternastolatce, zdecydowanie zbyt obrazowo jak na to, czego mogłabym spodziewać się po młodzieżówce. Czytelnicy różnie kwalifikują te książki, ale, jeśli skierujemy się do źródła (czyli autora albo wydawcy) wyjdzie na to, że żadna z nich nie jest kierowana (przynajmniej nie przede wszystkim) do młodzieży. Naomi Novik sama stwierdza, że pisała z myślą o dorosłych (źródło). Jeśli chodzi o Córkę lasu to kieruję się informacjami na moich angielskojęzycznych wydaniach - wydawca wyraźnie dzieli książki Marillier na kategorie wiekowe. Siedmiorzecze wraz z Córką lasu jest dla dorosłych, za to na przykład Wildwood Dancing to YA (i ta różnica jest widoczna).
To dowód - oficjalnie Córka lasu nie jest młodzieżówką! xD
Czy tutaj o, przynajmniej oficjalnym, uznaniu za literaturę dla dorosłych zaważyły te pojedyncze, zbyt obrazowe sceny? Mimo wszystko w obu tych książkach „dorosłych” treści jest mniej niż w Dworach Maas. Wydaje mi się nie bez znaczenia, że te powieści, choć przecież wciąż łatwe do przyswojenia, czyta się już trochę inaczej. Świat jest bardziej rozbudowany, język dojrzalszy, opisów więcej. To książki, których, według mnie, nie czyta się jak „typowej” młodzieżówki i, choć jestem pewna, że będą świetną lekturą dla wielu nastolatków, powinny spodobać się też dorosłym.
Tylko tutaj wpadamy w niebezpieczny schemat – czy „młodzieżówka” to książka gorzej napisana, ze słabiej rozwiniętym światem przedstawionym, bardziej schematyczna – po prostu gorsza? No nie, a przynajmniej ja na takie uproszczenie nie chcę się godzić. Jasne, z samego założenia jest to literatura lżejsza, kierowana do mniej „wyrobionego” czytelnika. I może przez to (tak, nie ma co ukrywać) znajdziecie w niej sporo chłamu, ale młodzieżówka może (i powinna być, a co!) napisana ładnym językiem, mądra i wartościowa.
Nie da się ukryć jednak, że takie uproszczenie jest dość mocno w wielu czytelnikach zakorzenione i trudno będzie je wyplewić. Nie chcę być gołosłowna, jakie są więc powieści ewidentnie kierowane do młodzieży, a jednak mądre i dobrze, ładnie napisane? Według mnie na przykład Marzyciel Laini Taylor lub Serafina Rachel Hartman.
Romans i dziewczyna
Wracając jeszcze do Wybranej – w grupie czytelniczej na Goodreads, którą śledzę ktoś zaproponował ostatnio tę książkę do wspólnego czytania w kategorii młodzieżowej. Jedna użytkowniczka napisała, że według niej to powieść raczej dla dorosłych, a to, że wielu ludzi uznaje ją za młodzieżówkę wiąże się z tym, że książki napisane przez kobiety częściej są przyporządkowywane do tej kategorii.
Nie wiem, ale… wydaje mi się, że young adult jest aktualnie rzeczywiście mocno sfeminizowane. Zwróćcie uwagę na książki nominowane w ostatnim plebiscycie Lubimy czytać – kategorii „fantastyka młodzieżowa” kobiety napisały 18 z 20 pozycji (albo 17 i pół, bo Obsidio stworzył duet damsko-męski ;)). Większość popularnych obecnie młodzieżowych książek ma żeńskie bohaterki i, tak stereotypowo, fabuły skierowane raczej do dziewczyn. Może to po prostu kwestia popytu i podaży – podobno nastoletnie dziewczyny to najaktywniejsza grupa czytelnicza. Statystycznie dziewczyny w tym wieku czytają po prostu częściej i więcej niż chłopcy (źródło). Ale może coś w tym jest i książki napisane przez kobiety (tym bardziej, jeśli mają rozwinięty wątek romantyczny!) częściej zostają uznane za młodzieżówki. Osobiście wierzę, że jest w tym trochę prawdy, ale nie mam na to twardych danych, więc zostawiam to jako temat do rozważenia. Z książek nominowanych ostatnio w plebiscycie w kategorii „Fantastyka młodzieżowa” ja do kategorii dla dorosłych przesunęłabym może Dziewczynę z wieży (swoją drogą w plebiscycie Goodreads książki Katherine Arden konkurują w kategorii dla dorosłych).
Jeśli jesteśmy już przy plebiscycie Lubimy czytać – kategorię fantasy od kilku lat wygrywa Katarzyna Berenika Miszczuk ze swoją serią Kwiat paproci. Te wyniki zawsze wzbudzają oburzenie wśród tych, którzy czytują fantastykę. Trochę rozumiem, bo taka Szeptucha najlepszą książką fantasy roku? Zgadzam się, to brzmi jak żart (nawet jeśli dobrze się przy tej serii bawiłam). Ale przecież w tym plebiscycie w żadnej kategorii nie wybiera się najlepszych książek. Wybiera się najpopularniejsze. Po każdej kolejnej wygranej pojawiały się głosy, że Miszczuk wygrywa, bo jest w złej kategorii, powinna być w romansie albo fantastyce młodzieżowej. W romansie? Może, to jest taki romans fantasy. W młodzieżówkach? Hmm. Wydaje mi się, że tutaj znowu działa mechanizm – „wrzućmy wszystkie lekkie romantyczne książki o młodych dziewczynach do młodzieżówek (okej, te, które nie są Greyem)”. Główna bohaterka Kwiatu paproci może i jest trochę dziecinna, ale lat ma dwadzieścia parę. To są powieści, które jak najbardziej młodzież może czytać i które mogą spodobać się nastolatkom. Ale przecież nie tylko nastolatki czytają lekkie książki, nie tylko nastolatki czytają Kwiat paproci i mam wrażenie, że jednak nie do nastolatek w zamyśle była ta seria kierowana.
I wydaje mi się, że to jest jednak słowo klucz. Jest mnóstwo książek, które powinny spodobać się i dorosłym, i młodzieży. Za young adult uznawałabym jednak te powieści, które są faktycznie przede wszystkim kierowane do nastolatków i opowiadają o ich problemach. Nie każdą nie bardzo trudną książkę z młodym głównym bohaterem (bohaterką). Wiem, że określenie, czy „książka jest kierowana szczególnie do młodzieży” nie będzie bardzo precyzyjne. Wydaje się jednak, że opowiadanie o bohaterach w wieku nastoletnim jest jednym z pierwszych warunków. Nie spełnia go wspomniana już Miszczuk. Z kolei Szóstka wron Leigh Bardugo była targetowana do młodzieży (pewnie głównie dlatego, że zdecydowanie młodzieżowa była poprzednia seria autorki, a Szóstka wron rozgrywa się w tym samym uniwersum) i dlatego wszyscy bohaterowie mają po 17 lat, chociaż ich doświadczenia, życiowa pozycja czy zachowanie wskazują na to, że powinni być co najmniej o kilka lat starsi (bardzo wiele osób zwraca na to przy Szóstce wron uwagę). Ta książka mimo wszystko dobrze wpisuje się w young adult, ale ta jedna prosta zmiana, postarzenie bohaterów, sprawiłaby, że mogłaby być równie dobrze lekką fantastyką z półki dla dorosłych. To według mnie nie działa jednak w drugą stronę, bo nie każde dzieło kultury o dzieciach czy nastolatkach będzie z automatu kierowane do młodszych czytelników. Wielu użytkowników Goodreads określa Władcę much jako young adult, to była zresztą moja lektura w liceum, ale to jest jak najbardziej też książka dla dorosłych. To taki bardziej wyrazisty przykład, ale Wybrana Naomi Novik, Córka lasu Juliet Marillier, Niedźwiedź i słowik Katherine Arden… Osobiście żadnej z tych książek nie stawiałabym w księgarni na półce „Literatura młodzieżowa”, bo wydaje mi się, że każda ma duży potencjał, by podobać się wielu czytelnikom, którzy 18 lat skończyli już dawno. Powiedzmy sobie szczerze, uznanie ich za książki dla dorosłych jest też dla tych pozycji… bardziej rozwojowe. Istnieje większa szansa, że nastolatek zawędruje na dział z literaturą dla dorosłych (jak nie teraz, to za rok, za dwa). Wielu dorosłych za to po prostu nie sprawdzi półki z młodzieżówkami.
Powiedzmy sobie szczerze, te wszystkie książki to też fantasy bardzo w moim stylu - baśniowe, nawiązujące do folkloru, z mniej lub bardziej wyraźnie nakreślonym wątkiem romansowym.
Widzicie, cały post jest o rozróżnieniu między młodzieżówkami a literaturą dla dorosłych, ale tak naprawdę nie uważam, że potrzebujemy wyraźniejszego rozgraniczenia. Wciskanie książki na siłę w jedną lub drugą kategorię nie przynosi raczej niczego dobrego. Pogranicze jest fajne – wszystkie te książki, które pasują i tu, i tu … Może najlepiej byłoby nie wrzucać takich powieści do „młodzieżówkowego getta”, ale równocześnie dawać jakoś znać, że książka powinna spodobać się i młodszym czytelnikom? Nie znam się na marketingowych trikach wydawniczych, to może nie być proste. Najwięcej chyba więc zależy od nas, czytelników – dobrze wiedzieć mniej więcej, czego się lubi i czego się po lekturze oczekuje, ale równocześnie mieć głowę otwartą i nie zamykać się na literaturę tylko dlatego, że ktoś kiedyś postawił ją na takiej a nie innej półce w bibliotece czy księgarni.
* Nie znam się dobrze na New Adult, nigdy mnie specjalnie ten gatunek nie interesował, dlatego też nie włączam go do tego, i tak przydługiego, wywodu. Jeśli New Adult uznamy za kategorię pomiędzy YA a literaturą dla dorosłych (wciąż lekką, ale zawierającą bardziej „dorosły” kontent), to faktycznie byłaby to kolejna ciekawa kwestia do omówienia w tym tekście. W takim zresztą kontekście Dwory Maas są określane jako NA. Mam wrażenie, że zazwyczaj jednak NA to nazwa gatunku o bardzo określonych tropach fabularnych - romans, bohaterowie w wieku dwudziestu, dwudziestu kilku lat, akcja często w college’u, w tle pierwsze kroki w dorosłość… Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale NA najczęściej kojarzy się jednak ze współczesną obyczajówką i (poza Maas) raczej nie widziałam, by ktoś ten termin stosował do fantastyki.
ultramaryna