"Biała jak mleko, czerwona jak krew" Alessandro D'Avenia

2 minuty czytania

Słowo kochać jest czasownikiem, nie rzeczownikiem; nie odnosi się do konkretnej, raz na zawsze określonej rzeczy, ale ulega zmianom, rozwija się lub kurczy, podnosi lub zapada, wynurza na powierzchnię lub kryje pod nią jak podziemne rzeki, które jednak nigdy nie przerywają swojego biegu do morza. Miejscami pozostawiają ziemię suchą, ale choć niewidoczne, płyną niestrudzenie pod ziemią, by co jakiś czas wypływać na powierzchnię, użyźniając ziemię. [1]

„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to jedna z tych książek, które można powoli wertować z ołówkiem w dłoni i bez przerwy zaznaczać co ciekawsze cytaty. A potem wyciągnąć z półki przy okazji wpisywania się do jakiegoś pamiętnika lub tworzenia dedykacji w książce.

Leo, szesnastoletni licealista, widzi świat poprzez kolory. Czerwony to miłość, pasja, energia. Niebieski – spokój, przyjaźń. Najstraszniejszy kolor to biały, który jest jak nicość, pustka, cisza. Na szczęście marzenia nadają bieli kolor. [2] Leo ma swoje marzenie – jest nim Beatrice. Piękna, ognistoruda dziewczyna ze szkoły, w której się skrycie kocha. Ma też najlepszą przyjaciółkę Silvię, która zawsze go wysłucha, pocieszy i pomoże w nauce.

„Biała jak mleko, czerwona jak krew” to ładna powieść o miłości, przyjaźni, marzeniach, wierze, chorobie i śmierci. Leo, będąc u progu dorosłości, dostaje niezłą lekcję życia. To go ukierunkowuje, pozwala mu poznać podstawowe wartości i zrozumieć, co jest dla niego naprawdę ważne. Wszystko to piękne, tylko może ja mam trochę dość takich „ładnych” książek. Alessandro D’Avenia mówi w swojej powieści tylko to, co zostało już dawno powiedziane. A przecież: Najważniejsze prawdy są dobrze ukryte, ale to nie znaczy, że ich nie ma.[3] Wbrew temu, tutaj wszystko jest na wierzchu. A notabene ten cytat też wygląda zaskakująco znajomo. Mierzi mnie banalność stwierdzeń typowych dla tej książki. „Biała jak mleko, czerwona jak krew” to po prostu zbiór truizmów. Wszyscy przecież dobrze wiemy to, co można uznać za największe odkrycia Leo. A że to książka dla młodzieży, że może ukierunkuje nastolatków? Pewnie i byłby to jakiś argument, gdyby nie to, że sama jestem dokładnie w wieku głównego bohatera.

Podoba mi się pomysł z widzeniem świata przez kolory, ale on też jest nieco nierozwinięty, bo właściwie pojawiają się znaczenia tylko trzech barw: białej, czerwonej i niebieskiej. Reszta rozwiązań fabularnych jest dość schematyczna. Książka może wzruszyć, na co jednak nie pozwoliła mi ogólna sztuczność. Zbyt wyraźnie czułam, że to wszystko dzieje się tylko na papierze.

Nie można odmówić książce pewnego czaru, tej aż nazbyt oczywistej mądrości, ładnego, choć dość prostego języka. Ale autor idzie zdecydowanie zbyt prostą drogą - wykorzystuje dawno już ograne schematy, które tak czy owak sprzedadzą się zawsze i wszędzie.

[1] Biała jak mleko, czerwona jak krew, Alessandro D’Avenia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, str. 288
[2] Tamże, str. 148
[3] Tamże, str. 258

------------------------------------
Kup “Biała jak mleko, czerwona jak krew” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna