"Zawierucha" Simonetta Agnello Hornby

2 minuty czytania

„Zawierucha” to taka książka, która wywołuje bardzo silne emocje. W moim przypadku to była złość. Złościłam się na ludzi, którzy wtrącają się tam gdzie nie trzeba, nie potrafią przyznać się do błędu, przeinaczają fakty, wszystko widzą po swojemu, a ich punkt widzenia jest tym jedynym słusznym. To właśnie oni (a może powinnam napisać „one”) wywołują tytułową zawieruchę. Przez takich ludzi, choć pewnie także przez nieudany system opieki społecznej, pewna rodzina zostaje poddana bardzo ciężkiej próbie.

Jenny i Mike Pitt mają dwie córki: siedmioletnią Amy i czteroletnią Lucy. Są dobrze sytuowani, mają świetne prace. Mieszkają w Londynie i niedawno kupili nowy, luksusowy dom. Wszystko wskazuje na to, że są szczęśliwą, kochającą się rodziną. I nagle przedszkolanka Lucy oskarża Mike’a o molestowanie seksualne dziewczynki. Powodem są rysunki Lucy – kobieta twierdzi, że pojawiające się na nich podłużne kształty nasuwają jednoznaczne skojarzenia… Wkrótce rozpoczyna się postępowanie prawne, a Pittowie opłacają psychiatrę dziecięcego, która potwierdza przypuszczenia przedszkolanki.

Mimo że są momenty, w których można w to zwątpić, generalnie byłam przekonana o niewinności Mike’a. Podobnie jak jego żona, która nie wierzy, by mąż mógł skrzywdzić Lucy. Pittowie postanawiają więc zażarcie walczyć o swoje dzieci. Oskarżenia opieki społecznej są jednak jak burza, która sieje wokół spustoszenie. Jenny nie przestaje wierzyć w niewinność Mike’a, a jednak trudna sytuacja stwarza między małżeństwem poważne spięcia. Nie powiem czy Mike jest winny, czy też faktycznie nie. Ale załóżmy drugą opcję. W takim wypadku rodzi się tu pewien paradoks. Opieka społeczna zamiast pomagać, może zniszczyć, zburzyć szczęście rodziny.

Simonetta Agnello Hornby napisała tę powieść opierając się na swoim doświadczeniu w pracy prawnika. Pozwala to przypuszczać, że obraz przedstawiony w „Zawierusze” dobrze przedstawia pracę opieki społecznej w Wielkiej Brytanii oraz okoliczności postępowania prawnego w przypadku molestowania nieletnich. Sama powieść została napisana dokładnym, rzetelnym stylem, momentami wręcz przywodzącymi na myśl raport. Nie zrozumcie mnie źle, akcja „Zawieruchy” zdecydowanie wykracza poza rozprawy sądowe i rozmowy Pittów z pracownikami opieki społecznej oraz ich adwokatem, zaś Simonetta Agnello Hornby stara się pogłębiać psychologię postaci i z dokładnością przedstawia uczucia najbardziej zainteresowanych. Całość mocno trzyma w napięciu. Autorka rozwija też wątki poboczne – śledzimy na przykład życie kancelarii adwokackiej Wizens i sprawy ich klientów. Agnello Hornby nie chciała zapewne ograniczać książki tylko do sprawy Pittów i jej celem było pokazanie takich problemów jak molestowanie seksualne czy maltretowanie w o wiele szerszej perspektywie. Nie wiem jednak, czy przy okazji nie rozmieniła się za bardzo na drobne. Mocny wątek Pittów i tak przysłania sprawy Mrs Oboe czy piętnastoletniej Kahin, które zdają się być przyczepione do reszty trochę na siłę. Trudno mówić o dłużyznach w książce napisanej w ten sposób, że można ją wprost połknąć. Ale prawda jest taka, że do tego stopnia absorbująca czytelnika sprawa Pittów jest trochę hamowana przez bardzo liczne wątki poboczne.

Tak czy owak „Zawierucha” jest dobrą książką - porządnie napisaną, trzymającą w napięciu, dającą do myślenia, z całą szczerością ukazującą brytyjskie prawo o ochronie nieletnich. I taką książkę przeczytać na pewno warto.

--------------------------
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa MUZA.
Kup “Zawieruchę” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna