Toń, Anya Lipska

1 minuta czytania

Ciekawostka - rodowita Angielka (Lipska ma męża Polaka) napisała powieść o Polsce i londyńskiej Polonii. Dostajemy więc czytadło i niezły kryminał, ale przy okazji możemy sprawdzić, jak autorka poradziła sobie z obrazem Polaków w Londynie, z nakreśleniem szkicu polskiej historii i opisaniem współczesnej Polski. Jesteście ciekawi?

Janusz Kiszka, który wyemigrował do Londynu w latach 80., zostaje poproszony o odnalezienie zaginionej dziewczyny. Starsza pani, u której dziewiętnastolatka mieszkała, zaklina się, że Weronika to porządna dziewczyna i na pewno nie zrobiła żadnych głupstw… Ale już rozmowa z przyjaciółką zaginionej ujawnia, że Nika związała się z chłopakiem, który jest najwyraźniej zamieszany w narkotyki… Tymczasem nad brzegiem Tamizy zostaje odnalezione ciało innej młodej Polki. Rozwiązaniem zagadki jej śmierci zajmuje się Natalie Kershaw, młoda i ambitna policjantka, która bardzo angażuje się w swoją pierwszą poważną sprawę.

. Jednak ta przesada, którą posługuje się autorka, sprawia, że ktoś, kto zupełnie nie zna polskiej historii i kultury czy w ogóle Polaków, być może coś z tego wszystkiego zapamięta. Czy to źle? Chyba nie.

Bo nie zapominajmy, że rzeczywiście docelowo nie jest to książka dla Polaków. Świadczy o tym choćby częste tłumaczenie rzeczy, o których pewnie przeciętny Anglik nie ma zielonego pojęcia, a o których raczej wie każdy Polak. Lipska raczej nie popełnia błędów w tworzeniu historycznego czy społecznego tła. Błędów nie ma, są wątpliwości. Bo na przykład ile lat musiałby mieć teraz ksiądz Pietruski, żeby pomagać akowcom, będąc już w czasie wojny proboszczem? Albo zupełnie z innej beczki i to dość banalnie: na jakiego czternastolatka w Polsce mówi się Bobek? A tak właśnie ma na imię syn Kiszki - zresztą połączenie Bobek Kiszka jest już w ogóle bardzo niefortunne. Niby głupstwa, ale trochę drażnią lub śmieszą.

Toń bardzo fajnie się czyta, a zagadka kryminalna okazuje się całkiem wciągająca. Może wolałabym, żeby ostatecznie została rozegrana trochę inaczej, ale w sumie… Nie, nie będę się czepiać. Powieść ma swoje wady, ale na pewno jest to fajna książka na rozerwanie się, ciekawy, naprawdę niezły kryminał. No i możemy się przy tym dowiedzieć, jak nas widzą i piszą. I nawet jeśli parę razy coś w tym obrazie zazgrzyta, to przecież wynajdywanie tych polskich smaczków jest jedną z najciekawszych rzeczy, które Toń nam oferuje.

Hehe, a tu macie angielski zwiastun książki:

-----------
Zdjęcie u góry: blavandmaster / Foter / CC BY-NC-SA

ultramaryna