Sympatyk, Viet Thanh Nguyen
Założę się, że przeciętny Polak, jeśli w ogóle coś w wojnie w Wietnamie wie, to jest to wiedza, przynajmniej częściowo, przefiltrowana przez kulturę amerykańską. Znamy jakiś zarys, jakieś strzępki informacji, może oglądaliśmy jakieś słynne amerykańskie filmy, na przykład Czas apokalipsy… Właściwie, gdyby się nad tym zastanowić, staje się jasne, że taki sposób patrzenia na ten konflikt musi być bardzo ograniczony… Bo co z perspektywą wietnamską?
Sympatyk tylko częściowo może odpowiedzieć na to pytanie - bo trudno tak do końca powiedzieć, że ta powieść oferuje nam wietnamskie spojrzenie na tę wojnę. Nie da się, bo ta książka jest rozdwojona - podobnie zresztą jak jej bohater. Jego matka była Wietnamką, ojciec francuskim księdzem. Jest więc bękartem, mieszańcem, kimś, kto nigdzie tak do końca nie pasuje. Uczył się w amerykańskim college’u, doskonale mówi po angielsku - przesiąknął kulturą Zachodu, ale równocześnie nią pogardza. Z przekonania jest komunistą, ale przebywa wśród zwolenników kapitalizmu i Amerykanów. Jest komunistycznym szpiegiem, ale udawanie oddanego antykomunisty idzie mu świetnie. Żyje więc jakby w dwóch politycznych rzeczywistościach. Tak jak nasz bohater jest pełen sprzeczności, tak jak on stoi w rozkroku pomiędzy Wschodem i Zachodem, komunizmem i kapitalizmem - tak rozdwojony jest też cały Sympatyk. To bardzo amerykańska wietnamska powieść.
Interesująco w tym kontekście wypada poboczny wątek kręcenia filmu. Oto i nasz bohater trochę przypadkiem zostaje konsultantem do spraw Wietnamu przy dużej hollywoodzkiej produkcji o wojnie wietnamskiej. To doświadczenie skutkuje gorzkim rozczarowaniem - wielki reżyser tylko udaje, że słucha naszego bohatera, tak naprawdę i tak realizuje swoją wizję. Bohaterowi udaje się trochę wpłynąć na ostateczny wygląd filmu (Wietnamczycy, a raczej Azjaci grający Wietnamczyków, pojawiają się na ekranie w stereotypowych rolach, wcześniej tylko stanowili tło), ale właściwie efekty są marne. Amerykańskie kino nie jest zainteresowane wgłębianiem się w kulturowe niuanse, sytuacja polityczna zostaje spłaszczona, wietnamscy bohaterowie przedstawieni stereotypowo. Nikogo nie interesuje realizm - ma być wzniośle i emocjonująco, a przede wszystkim zrozumiale dla zachodniego widza.
W Sympatyku wiele interesujących rzeczy można wyczytać, to świetny obraz Wietnamczyka w USA, który można przełożyć na problemy imigrantów i uchodźców, ludzi rozdartych, nigdzie niepasujących. To też gorzkie rozliczenie z wojną w Wietnamie i z konfliktami zbrojnymi jako takimi. Tyle trudnych tematów… Będzie ciężko i poważnie, prawda? Ha, a wcale nie! Sympatyk bardzo wyraźnie czerpie z literatury rozrywkowej, z literatury szpiegowskiej - i to momentami takiej dość niskich lotów. Bywa przy tym tak absurdalny, że ociera się o pastisz. Doceniam taką próbę mariażu literatury niskiej i wysokiej - Viet Thanh Nguyen świetnie dzięki temu udowadnia, że przy okazji sensacyjnej fabuły można opowiedzieć coś więcej, że za pulpowym sztafażem może się kryć dobra proza. Bo dlaczego by nie?
Sympatyk to dobra książka, ale ja jej zalety zaczęłam dostrzegać dopiero po pewnym czasie - pomimo tej niemal rozrywkowej fabuły, bardzo trudno było mi się zaangażować w tę historię. Być może ma to związek z tym, że wojna w Wietnamie jest dla mnie czymś bardzo odległym, bardzo nieznajomym, a Viet Thanh Nguyen w żaden sposób nie stara się wprowadzić czytelnika w temat, od razu wrzuca nas w sam środek konfliktu (a może raczej konfliktów - nie tylko tego zbrojnego, ale też konfliktu racji, wewnętrznego konfliktu naszego bohatera). Zresztą przyznaję, że jest w tej prozie coś, co mnie po prostu trochę na początku drażniło i męczyło - jednak im dalej czytałam, tym bardziej się do Sympatyka przekonywałam. Nie da się tej powieści zbagatelizować, to ważna i dobra książka. Warto.
Za możliwość recenzji dziękuję stronie www.zazyjkultury.pl.
ultramaryna