O 10 latach blogowania

3 minuty czytania

Tak, tak, dobrze czytacie. Dzisiaj mija 10 lat odkąd bloguję o książkach. 10 lat!

Jeśli znajdziecie na tym blogu archiwum, przekonacie się, że daty sięgają tylko (tylko, ha!) 2010 roku. Tak, bo wcześniej miałam bloga o tym samym tytule na Onecie. Pierwszy post pojawił się na nim 12 kwietnia 2007 roku. Miałam wtedy dwanaście lat. W tym czasie zakładałam bloga za blogiem. Były różne, nie pamiętam już nawet, czego dotyczyły niektóre z nich. Zapał i pomysły szybko się kończyły. Ale książki to był strzał w dziesiątkę. Czytałam tyle, że nigdy nie brakowało mi materiału.

No i tak sobie pisałam, szybko się wkręciłam, nawiązałam jakieś blogowe znajomości. Recenzje były krótkie i (z mojej dzisiejszej perspektywy) bardzo nieporadne. Teraz czytam je z pewnym politowaniem, ale miałam w końcu tylko dwanaście lat. Na początku zawsze składały się z dwóch akapitów: opisu i opinii. Kiedy zakładałam bloga nawet do głowy mi nie przyszło, że to może wiązać się ze współpracą z wydawnictwami, z darmowymi egzemplarzami. Pamiętam to dobrze, szok i ekscytację, gdy przyszedł mail od Wydawnictwa Znak. “Znak chce ze mną współpracować! Współpracować! Ze mną! Znak!“.

Tutaj przeniosłam się po mniej więcej trzech latach. To była dobra decyzja, bo Onet… No cóż.

Moja siostra ostatnio mi powiedziała, że nie może się nadziwić, że prowadzę tego bloga przez tyle lat. I szczerze mówiąc, ja też jestem tym trochę zszokowana. Mam raczej słomiany zapał do takich rzeczy. A tu proszę. Dziesięć lat to już naprawdę niezły wynik ;)

Chętnie zmieniłabym tytuł bloga, bo zupełnie mi się nie podoba. Dwunastoletnia ja chciała bloga nazwać bardzo oryginalnie “Kocham książki”, ale taki adres był już zajęty, więc sprytnie dodała “j”. No i tak zostało, a ja utknęłam ze strasznie pospolitą i denerwującą nazwą na dziesięć lat.

Internet pełen jest porad, jak profesjonalnie prowadzić bloga. Powinnam mieć oczywiście własną domenę .pl albo .com, powinnam przejść na własny hosting, powinnam pisać regularnie. No, mój blog pewnie nie jest “profesjonalny” i nigdy nie będzie. Traktuję go jako hobby. W związku z tym chyba jestem zbyt skąpa, by inwestować w domenę lub hosting. Piszę, kiedy chcę, czyli niezbyt często. Tak wychodzi. Nie mam spiny i to chyba mój sposób na blogowanie. Wątpię, czy byłabym w stanie pisać tak, żeby posty ukazywały się na przykład w poniedziałki, czwartki i niedziele. Gdybym “musiała” szybko by mi się odechciało, zaczęłabym traktować bloga jak pracę, obowiązek. A tak… czasem strasznie męczę się nad postem, ale… robię to dla przyjemności, bo tak chcę. Staram się nie brać zbyt wielu książek do recenzji, bo wtedy też czuję, że wisi nade mną obowiązek napisania czegoś i od razu jakoś trudniej mi się zebrać, przełamać.

I… zamierzam pisać dalej. Przyzwyczaiłam się do tego, że mam bloga. Nie poświęcam mu zbyt wiele czasu, ale gdzieś tam jest, a ja piszę te dwa, trzy posty miesięcznie. I lubię blogować. Lubię to, że mam jakieś miejsce, gdzie mogę się podzielić z innymi tym, co przeczytałam. Tak, czasem trudno mi napisać cokolwiek, ale czasem myśli się po prostu ze mnie wylewają. Blog jest świetnym sposobem na to, by podzielić się wrażeniami z lektury, a czasem niczego bardziej nie potrzebuję. Wielu ludzi wokół mnie czyta, ale nie zawsze czyta to, co ja. Dobrze z Wami pogadać o książkach :)

Od dwóch lat prowadzę też konto na Instagramie. W założeniu to miał być dodatek do bloga, ale mam wrażenie, że w praktyce to trochę osobny twór. Jestem ciekawa, jaki procent moich obserwatorów z Instagrama zna też mojego bloga. Nie wiem, nieważne, świetnie się tam bawię, odkryłam tam nowy dla mnie książkowy kawałek Internetu.

Czasem radość z blogowania jest ogromna. Jak wtedy, gdy ktoś pisze, że dzięki mnie przeczytał jakąś książkę i bardzo mu się podobała. Jak wtedy, gdy moje słowa zostają wydrukowane na okładce książki. Jak wtedy, gdy ktoś po tylu latach pisze, że pamięta mojego pierwszego bloga, że bardzo lubił i czytał regularnie. Małe rzeczy.

**Zatem… jeśli tu jesteś i czytasz, to dziękuję. Bardzo, dziękuję, że Ci się chce, że interesuje Cię to, co napisałam, że czasem chcesz pogadać i wymienić się myślami. Mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz :) **
--------------------
A na koniec ciekawostka. Znacie Wayback Machine? Możecie tam znaleźć zarchiwizowane strony internetowe. Przypomnienie sobie, jak Twój blog wyglądał kilka lat temu może być całkiem ciekawym doświadczeniem :) Sprawdźcie!

ultramaryna