Niebanalna więź, Sarah Waters

3 minuty czytania

Spirytyzm przeżywał swój największy wzlot w XIX w. Nieraz także członkowie zamożnego i wykształconego środowiska z upodobaniem brali udział w seansach, na których wywoływano duchy. Wtedy powstawało sporo publikacji na ten temat, tworzono towarzystwa spirytystyczne. Nietrudno było znaleźć medium, które oferowało kontakt ze zmarłymi. Trans i przemawianie ducha poprzez medium, specjalne stoliki, duchy przesuwające strzałki na kolejne litery. Teraz trochę abstrakcyjne, prawda?

Margaret Prior, dama z towarzystwa i właściwie już stara panna, postanawia zająć się wizytowaniem więzienia dla kobiet, Millbank. Ma to pomóc zająć jej czymś myśli. Wciąż nie może znaleźć sobie miejsca po śmierci ojca, poza tym czuje się niepotrzebna i uważa, że w jej życiu nic się nie dzieje. Z zazdrością obserwuje swoje rodzeństwo, które układa sobie życie. W więzieniu poznaje Selinę Dawes - młodą dziewczynę, która jeszcze niedawno była znanym medium. Skazana za napaść i oszustwo odsiaduje w Millbank karę pięciu lat. Margaret daje się coraz bardziej unieść fascynacji Seliną.

Sarah Waters potrafi mnie zaskoczyć. Niebanalna więź jest znacznie mniej pokręcona i zagadkowa niż Złodziejka, ale i tym razem rozwiązanie akcji było dla mnie niespodzianką. Dałam się nabrać, przyznaję. Może nie na same duchy, jestem w tej mierze zdecydowanie zbyt sceptyczna. Natomiast niełatwo rozstrzygnąć, czym jest spirytyzm w Niebanalnej więzi. Selina przecież, uwięziona czy nie, wciąż robi jakieś sztuczki, które wskazywałyby na jej zdolności jako medium. A to przechowuje kwiatka, który ma być prezentem od jej “przyjaciół”, a którego w więzieniu nie mogła zdobyć raczej żadnym sposobem. A to zna jakieś fakty z życia Margaret, których znać nie może. Albo przesyła dziewczynie jakieś przedmioty - wprost do jej domu. Sztuczki? Być może, ale zastanawia sposób wykonania. Selina jest więc zręczną oszustką, duchy naprawdę do niej przemawiają, czy to wrażliwej Margaret mieszają się już zmysły od nadmiaru laudanum? Nawet najbardziej sceptyczny czytelnik może nieraz poczuć mocne wątpliwości. Nie można nazwać tej pozycji powieścią grozy, ale jest w niej mroczny klimat i wiele elementów, choćby pozornie, nadprzyrodzonych. Jest w końcu okropne, budzące strach więzienie Millbank i wiele przerażających historii skazanych. I choć podczas czytania niekoniecznie ciarki chodzą po plecach, to jakiś lekki niepokój może się udzielić. Sarah Waters naprawdę potrafi manipulować czytelnikiem. No, w każdym razie mną.

Tytułowa niebanalna więź to oczywiście fascynacja między Margaret i Seliną. Nawet zajmowane przez nie pozycje wydają się być przeszkodą już dla rodzącej się przyjaźni, a przecież chodzi o coś więcej… Zastanawia mnie, czy Waters będzie ciągnąć motyw miłości lesbijskiej w każdej swojej książce… Bo o ile w Złodziejce wydawało mi się to czymś, dla mnie przynajmniej, nowym, to teraz czuję już pewną powtarzalność. Pewnie, to dopiero dwie książki, ale na półce czeka Muskając aksamit i to chyba będzie powtórka z rozrywki. I o ile na razie mi to nie przeszkadza, to boję się, że pisarka wpadnie w końcu (albo już wpadła) w pułapkę pisania wciąż o tym samym. Pomijając jednak orientację seksualną, mamy tu ciekawy obraz Margaret, która, pozostając pod urokiem Seliny, bardzo się zmienia. Nie tylko postanawia w końcu coś zmienić, ale też, początkowo sceptyczna, zaczyna ufać i wierzyć.

Niebanalna więź to fajne, porządne czytadło z ukrytą intrygą. Aż tyle i tylko tyle, bo wydaje mi się, że Sarah Waters aspiruje stosunkowo wysoko. Natomiast Niebanalna więź wydaje mi się niby dobra, ale dość powierzchowna - ten dziewiętnastowieczny Londyn opisany jakoś tak po łebkach (z wyjątkiem Millbank - więzienie robi wrażenie), język niby stylizowany, ale mało ciekawy i prawie taki sam u różnych grup społecznych, bohaterowie, którzy mimo wszystko nie zapadną mi w pamięć. A może po prostu każdy opis wiktoriańskiego Londynu wyda mi się słaby i nieciekawy po Szkarłatnym płatku i białym. Może Opętanie skrzywiło mój światopogląd i trudno mnie zadowolić pierwszą lepszą stylizacją języka na dziewiętnastowieczny? Sarah Waters stara się i daje nam ciekawą, wciągającą książkę, którą naprawdę świetnie się czyta. Ale i tak pozostaje daleko, daleko w tyle za Faberem czy Byatt.

ultramaryna