Na skróty. Styczeń 2017

4 minuty czytania

Mam wrażenie, że dawno tak nie marudziłam… No to proszę, w tym miesiącu dużo średniaków, jedna powieść, która podoba się wszystkim, a mnie wcale i jedna (tylko jedna!) naprawdę świetna książka.

Inwazja na Tearling, Erika Johansen

Aaaa, nie wiem… Nie wiedziałam też, co tak do końca myśleć o pierwszym tomie, Królowej Tearlingu i miałam nadzieję, że po drugim wyrobię sobie jakąś opinię. Dość ciekawy jest wątek z Lily - wprowadza fabułę na nowe tory, pozwala dowiedzieć się więcej o Przeprawie (chociaż cały czas mi czegoś brakuje, bo to nadal oryginalny, ale nie do końca rozwinięty pomysł), dzięki niemu Inwazja na Tearling jest równocześnie i fantasy, i dystopią i wypada to całkiem ciekawie. Ale ogólnie… dla mnie to jest taka dość porządna seria bez błysku. Przyzwoity średniak. Może nie mam jakichś wielkich zastrzeżeń, ale trudno mi też znaleźć coś, czym mogłabym się zachwycić. Johansen skupia się na wątkach politycznych i dobrze, ale przez większość czasu po prostu to wszystko nie jest za bardzo wciągające. Nudne też nie, ot takie… nijakie. Poza tym w Królowej Tearlingu lubiłam główną bohaterkę, a w Inwazji na Tearling Kelsea mnie momentami bardzo irytowała. Ech. Takie przeciętne fantasy - ani złe, ani dobre. Można przeczytać, ale ja za trzeci tom już się chyba nie zabieram.

Amerykańska sielanka, Philip Roth

Najlepsza książka w tym miesiącu. Roth po prostu wspaniale pisze - to wciągająca, choć wymagająca proza, proza, która może męczy, może trochę złości, ale zachwyca. Główny bohater, Szwed, zdawał się mieć wszystko. W liceum był gwiazdą, później odziedziczył rodzinny interes (fabrykę rękawiczek), ożenił się z miss New Jersey… Jego świat rozpadł się na kawałki, gdy ukochana córka w akcie terroryzmu podłożyła bombę i zabiła człowieka… Roth świetnie, bezkompromisowo przedstawia rozpad rodziny i bohatera (a może i całej Ameryki?), rozbija wyobrażenie o amerykańskim śnie, o “idealnym” życiu. Jego bohaterowie są złożeni i nieoczywiści, bardzo ciekawie sportretowani. Doskonale wypada nie tylko skomplikowany obraz rodzinnych relacji, ale też ukazanie politycznych i społecznych zawirowań. Znakomita powieść, naprawdę.

Fanfik, Natalia Osińska

Fanfik to dobra i warta uwagi książka, ale to też nie do końca książka dla mnie. Do powieści Natalii Osińskiej przyciągnął mnie przede wszystkim fakt, że główna bohaterka (ech, jak tu pisać o tej książce?) jest fanką musicali. Tosia ma fioła na punkcie Wicked i nie mogłam tego zignorować, bo ja też Wicked uwielbiam, a najbardziej za tym musicalem szalałam, gdy byłam właśnie w wieku Tosi. No i radośnie zlekceważyłam fakt, że w dziewięciu przypadkach na dziesięć nie przepadam za młodzieżowymi, szkolnymi fabułami. Że nudzą mnie wątki “ktoś nowy w szkole” albo “wredne dziewczyny z liceum”. Jasne, w Fanfiku jest znacznie więcej, ale i tak byłam po prostu trochę znużona. Mam też parę uwag do zachowania bohatera, do przedstawienia postaci kobiecych, ale… Tak naprawdę ja z całego serca polecam tę książkę.  Bo to w gruncie rzeczy porządna powieść na ważny temat, powieść zaskakująca i mądra. I powinna być popularniejsza, bo to fajnie, że mamy w polskiej literaturze młodzieżowej coś takiego. Poza tym Fanfik (choć nie wiem, czy to założenie autorki, czy pomysł wydawnictwa) wyraźnie nawiązuje do Jeżycjady, ale jest tym, czym według mnie Musierowicz już od dość dawna nie potrafi być. Musierowicz w tej chwili pisze oderwane od rzeczywistości ramotki, a Fanfik to dobra, bardzo współczesna i bardzo aktualna powieść młodzieżowa.

Słowik, Kristin Hannah

Ach, Słowik… To może nie będę owijać w bawełnę? Słowik to według mnie tani, kiepsko napisany melodramat. Naprawdę słaba powieść, tym boleśniej słaba, że zdaje się zbierać same pozytywne opinie. Może trzeba było wcześniej sprawdzić, co zazwyczaj pisze Kristin Hannah? Może zorientowałabym się, że to zdecydowanie nie jest mój typ literatury? I że Słowik może poruszać bardzo poważne tematy, może sobie mówić o wojnie, może opowiadać o dwóch siostrach (lubię czytać o siostrzanych relacjach, chyba przez to dałam się złapać), ale to po prostu kiepska literatura rozrywkowa, która, operując prostymi schematami, oferuje tylko tanie wzruszenia. Słowik to taka powieść, która budzi we mnie małego cynika. Widzę te wszystkie chwyty, które miały mi złamać serce, widzę, co miało być takie wzruszające… i tylko przewracam oczami. Po pierwsze nie do końca wierzę w to, co opowiada nam Hannah. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to taka fantazja osoby, która niewiele o wojnie wie, która pewnie zrobiła jakiś research, ale w dużej mierze oparła swoją opowieść na wyobrażeniach zbudowanych przez obejrzenie kilku hollywoodzkich filmów. To może nie jest w ogólnym zarysie nieprawdopodobna historia, ale psują ją szczegóły. Czasem mam wrażenie, że Hannah tylko się ślizga po historycznych realiach, czasami pojawiały się ewidentne dziury w logice. Poza tym to według mnie powieść po prostu kiepsko napisana. Dialogi są drętwe, mnóstwo tu bardzo schematycznych i wytartych sformułowań. Postaci sióstr? Zbudowane na przeciwieństwach; są raczej zbiorami przymiotników niż osobami. Vianne to ta rozważna (spokojna, bardziej bojaźliwa i zachowawcza), Isabelle to ta romantyczna (impulsywna, odważna, zapalczywa). Gdzieś tak w połowie akcja przyspiesza, bohaterki nabierają trochę charakteru (i może nie są już AŻ TAK szablonowe), a Słowika da się czytać bez ciągłego zgrzytania zębami, ale zakończenie wszystko psuje. Znowu - może opowiedziane w dużym skrócie nie byłoby złe, ale… mnóstwo w nim takich chwytów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że Słowik to sentymentalny i bzdurny wyciskacz łez.

Goodreads: 4,53/5 (267 tys. głósów), Lubimy czytać: 8,28/10 (prawie 700 głosów).
Dlaczego? Dlaczego?

Czerwone jak krew, Salla Simukka

Dobra, skusiły mnie odwołania do Królewny Śnieżki. Tych nawiązań nie było dużo i były bardzo subtelne, a akcja nie ma z baśnią raczej nic wspólnego… To młodzieżowy kryminał (chyba jeszcze czegoś takiego nie czytałam, przynajmniej nie w ostatnich latach) - przyzwoity, ale niezbyt angażujący. Bardzo polubiłam Lumikki, główną bohaterkę, za jej niezależność i inteligencję, ale cała kryminalna intryga po prostu nie była zbyt wciągająca. Przeczytałam bez bólu, zapomnę szybko.

POZOSTAŁE STYCZNIOWE KSIĄŻKI:

Dwór mgieł i furii, Sarah J. Maas

Six Gun Snow White, Catherynne M. Valente 

(o tej książce będę pisać w tekście o retellingach Królewny Śnieżki - będzie w lutym)

----------------
INSTAGRAM

ultramaryna