Na skróty. Lipiec 2021

3 minuty czytania

Standardowo ponarzekam sobie tutaj, jak to mi nie idzie blogowanie. A tym razem mam powód, nie szło wcale, zatkałam się z pisaniem na jakieś trzy miesiące. Ale ostatnio były tekst o Hadesie i Persefonie, teraz podsumowanie, idzie ku dobremu, wracam!

Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku, Zbigniew Rokita

Górny Śląsk nie jest daleko, ale jego historyczne, tożsamościowe, społeczne problemy są mi zupełnie obce. Bardzo się cieszę, że Zbigniew Rokita mi część z nich wytłumaczył. Czasem zresztą chyba tłumaczył je sam sobie, autor nie przychodzi tu z jedną prawdą, wątpi, pyta, szuka odpowiedzi, często prostych wyjaśnień nie znajduje. Ale też umiejętnie wykorzystuje historię swojej rodziny, dzięki niej można Kajś bardziej przeżywać. I w tych rodzinnych fragmentach autor okazuje się bardzo zdolnym, czułym językowo gawędziarzem. Polecam.

Córka króla elfów, Lord Dunsany

Parlament Erlu ustala, że chce mieć magicznego władcę. Książę wybiera się więc do Krainy Elfów, by pojąć za żonę jej księżniczkę. I z księżniczką z tej krainy wraca. Baśniowy happy end? Ha. Nie bardzo, bo to dopiero początek, a Córka króla elfów jest historią o przenikaniu się światów, które do siebie jednak nie przystają, które wzajemnie zrozumieć się nie mogą. O obcości i o tęsknocie.

Wspaniałą wyobraźnię miał Lord Dunsany. No i pięknie napisana jest ta powieść, poetycko, z wyczuciem, słowa płyną, co chwilę zaskakuje nas jakieś barwne porównanie, czasem błyśnie subtelny humor. I ten język tworzy też klimat, nostalgiczny, baśniowy. Trzeba tu jednak trochę cierpliwości, bo to leniwa lektura. Ale polecam, jak najbardziej polecam. I to są takie początki tego, co możemy uznać za „współczesną” fantastykę – 1924 rok.

Indigo, Beverly Jenkins

No proszę, jednak się da napisać romans historyczny, który nie rozgrywa się wśród brytyjskiej arystokracji w XIX wieku*. Beverly Jenkins pisze o czarnych amerykańskich społecznościach. Tutaj para głównych bohaterów działa w Kolei Podziemnej, sieci pomocy w przerzucie uciekinierów z niewolniczego Południa na Północ. I to jest już bardzo ciekawe. A Jenkins jeszcze się stara i najwyraźniej robi porządny research do książki (serio, wielu autorkom takich romansideł się nie chce). Może troszkę jej brakuje takiego wyczucia, żeby niektóre informacje subtelniej podać, czasem po prostu wrzuca jakąś ciekawostkę w narrację, prawie jak z encyklopedii. Ale dobra, wybaczam. Romans sam w sobie też jest spoko, może zdarzają się dłużyzny, ale czyta się świetnie.

* Jasne, jasne, są i inne romanse historyczne, ale jest ich stosunkowo baaardzo mało.

Syn cieni, Juliet Marillier

Syn cieni to kontynuacja Córki lasu, magicznego, baśniowego fantasy osadzonego w średniowiecznej Irlandii. Tym razem główną bohaterką jest Liadan, córka Sorchy. Po części jest to zupełnie nowa historia, ale Syn cieni ciągnie też wątki zapoczątkowane w pierwszym tomie. To podobna do poprzedniczki książka, bo to ten sam klimat i świat, bo znowu mamy młodą bohaterkę, która stanie przed trudnym zadaniem, bo Liadan i Sorchę wiele łączy. Ale Syn cieni fabularnie jest zupełnie inny i chyba bardziej nieprzewidywalny. Marillier bardzo sprytnie gra Widzeniem Liadan i opowiadanymi przez nią historiami. Jeśli bohaterka opowiada jakąś legendę, to można się spodziewać, że ta opowieść w jakiś sposób wybrzmi też w fabule. Ale w jaki? Liadan ma wizje przyszłości, ale niektóre z nich mogą być fałszywe? Które? Bardzo dużo tu foreshadowingu, który czasem sprowadza na manowce. Można przez to obgryzać paznokcie z nerwów.

To piękna historia. Piękna, wciągająca, magiczna. Marillier jest szalenie zdolną bajarką. Potrafi sprawić, że zanurzamy się w jej świat bardzo mocno, że przeżywamy wszystko razem z bohaterami. Cudna przygoda. Czytałam drugi raz i dalej jestem zakochana.

Zakłamane życie dorosłych, Elena Ferrante

W Zakłamanym życiu dorosłych dostajemy zestaw właściwie tych samych tematów co w Genialnej przyjaciółce. Są trudy dojrzewania, kompleksy, zagubienie, bunt, są pierwsze seksualne doświadczenia. I jest też ten konflikt klas, kontrast między Neapolem biedoty i inteligencji. W tetralogii Lenu się z tej biedy dopiero wybijała, tutaj mamy już kolejne pokolenie, bo to ojciec głównej bohaterki pochodzi z biedniejszej, „prostszej” rodziny, od której chce się trochę odciąć. Dlatego Giovanna późno poznaje swoją ciotką Vittorię i tą ciotką, jej światem jest mocno zafascynowana.

Czuć tu pióro to samej autorki, ale tetralogia neapolitańska podobała mi się jednak znacznie bardziej. Nie było to nic nowego, a równocześnie Ferrante nie udało się tym razem tak wciągnąć i poruszyć. Ale nie powiem, że nie warto. Ferrante przecież dobrze pisze świetnie sobie radzi z kreśleniem zniuansowanych charakterów swoich postaci, z oddawaniem problemów dorastania. Tylko, jeśli nic jej nie czytaliście, zacznijcie od Genialnej przyjaciółki.

ultramaryna