Na skróty. Lipiec 2018
Reanimacja bloga poszła mi świeeetnie. W dodatku znowu wyjeżdżam i z pewnością w najbliższym tygodniu nic nie napiszę. Ale jeszcze, rzutem na taśmę, podsumowanie lipca:
Kirke, Madeleine Miller
Jak tytuł wskazuje - to opowieść o mitologicznej czarodziejce Kirke, którą pewnie kojarzymy przede wszystkim z tego, że na jej wyspę zawitał Odyseusz w drodze na Itakę. Ale Kirke jest obecna także w wielu innych mitach. Madeleine Miller nie eksperymentuje za bardzo z mitologią - po prostu łączy opowieści w całość, wypełnia białe plamy, odwraca perspektywę. To taka spokojna, niespieszna książka, którą czyta się z dużą przyjemnością. Kirke snuje swoją opowieść przez wiele lat, wchodzi w tym czasie w wiele ról, powieść jest więc przede wszystkim interesującym portretem kobiety. Mnie się podobało, chętnie sięgnę po poprzednią książkę Miller, o Achillesie.
Paper Girls 1, Brian K. Vaughan, Cliff Chiang
Lata 80., cztery dwunastolatki i małe miasteczko, w którym zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Coś Wam to przypomina? Paper Girls na pierwszy rzut oka mogą wyglądać jak żeńska wersja Stranger Things, ale wydaje się, że to wszystko pójdzie jednak w całkiem innym kierunku. Zresztą a) pierwszy tom wyszedł przed premierą Stranger Things, b) porównanie ze Stranger Things mnie może tylko zachęcić*. Pierwszy tom jest intrygujący, jestem ciekawa, jak to się dalej rozwinie. I jej, kolory w tym komiksie są po prostu niesamowite, cudownie tworzą klimat.
Kate Daniels (części 1-5), Ilona Andrews
Bardzo fajne, wciągające urban fantasy. Mamy Atlantę, w której raz rządzi magia, raz technika. I Kate - najemniczkę z tajemnicą… Co książkę Kate musi rozwiązywać kolejną magiczną zagadkę lub powstrzymywać kolejnych złych ludzi (albo i nie-ludzi). Magiczne nawiązania pochodzą z przeróżnych mitologii i kultur, raz więc spotkamy się ze strzygoniem, kiedy indziej z irlandzką boginią wojny, a potem jeszcze z hinduskimi rakszasami. Wiadomo - to nie jest bardzo wysoka półka, to niezła literatura rozrywkowa, przy której dobrze się bawię. Tak dobrze, że wciągnęłam ciągiem cztery tomy i od razu sięgnęłam po piąty. No i przy piątym już trochę zwolniłam (wciąż czytam), ale to nie dlatego, że poziom spadł. Chyba po prostu powinnam zrobić sobie przerwę.
Trochę jednak jestem nieprzyzwyczajona do takich tasiemców - w oryginale wydano już dziesięć tomów!
* Chociaż… Dark mi zupełnie nie siadł.
ultramaryna