Na skróty. Czerwiec 2015
Wiem, spóźniona jestem. Tym razem naprawdę bardzo spóźniona. Ale początek lipca upłynął mi na pierwszych (i mam nadzieję, że nie ostatnich!) wakacyjnych podróżach. A zdecydowanie chcę się podzielić tym, jakie cuda czytałam w czerwcu!
Middlesex, Jeffrey Eugenides
Wiecie, to jest powieść, która zasługuje na znacznie więcej niż te parę nędznych zdań tutaj. Ta książka zdecydowanie zasługuje na całą recenzję, którą by dostała, gdybym nie była blogowym nieogarem (wiecznie niewyrobiona, wiecznie spóźniona). Middlesex jest świetne. Jest po prostu świetne. To nie tylko opowieść o poszukiwaniu tożsamości przez głównego bohatera, który urodził się hermafrodytą i pierwszych kilkanaście lat swojego życia spędził jako dziewczynka. Middlesex zakreśla znacznie szersze kręgi, Eugenides śledzi dzieje genu, genu niosącego tę mutację. A jeśli śledzimy przechodzący z pokolenia na pokolenie gen, to śledzimy też po prostu dzieje rodziny. W ten sposób Middlesex okazuje się wielowątkową, bogatą sagą rodzinną, która ukazuje historię Ameryki XX wieku, przemiany społeczne i obyczajowe, a nawet dzieje Detroit. To wielka emigrancka, grecka epopeja, a Eugenides potrafi opowiadać o swoich bohaterach z humorem i delikatnością. Świetnie napisana, poruszająca powieść, która zostanie ze mną na długo.
Jeśli zimową nocą podróżny, Italo Calvino
Książka-wyzwanie, książka-eksperyment, książka-zagadka. Calvino bawi się schematami i naszym wyobrażeniem o literaturze, by w zupełnie nieprzewidywalny sposób opowiedzieć o istocie fikcji literackiej. Jeśli zimową nocą podróżny to wiele książek w jednej książce, metafikcyjna opowieść o czytaniu i literaturze. Może najprościej będzie pokazać przewrotność tego utworu, cytując jego początek: Zabierasz się do czytania nowej powieści Italo Calvina Jeśli zimową nocą podróżny_. Rozluźnij się. Wytęż uwagę. Oddal od siebie każdą inną myśl. Pozwól, aby świat, który cię otacza, rozpłynął się w nieokreślonej mgle_. Bo tak, głównym bohaterem jesteś Ty, Czytelniku. Tak, właśnie Ty, Szukasz ciągu dalszego powieści, którą zacząłeś czytać, a której nie możesz skończyć przez głupi błąd w druku. Trafiasz na kolejne książki, ale za każdym razem coś przeszkadza Ci w ich skończeniu, urywają się w najciekawszych momentach… A samo Jeśli zimową nocą podróżny okazuje się wielowarstwową powieścią, której tematem jest… fikcja literacka. Na co zatem jeszcze czekasz, Czytelniku? Czy nie jest to książka właśnie dla Ciebie?
Czas żniw i Zakon Mimów, Samantha Shannon
Wow. Przez długi czas nie sięgałam prawie w ogóle po takie serie, a ostatnio tak mniej więcej raz na miesiąc trafiam na jedną, którą połykam od razu w całości, jeden tom po drugim, bo inaczej się nie da, bo przecież poprzednia część tak się skończyła, bo przecież to było takie fajne, że ach… No więc w czerwcu był Czas żniw Samanthy Shannon. Tomy na razie są tylko dwa, gdyby było więcej, pewnie bym już przeczytała. Ale nie ma. Nie ma w ogóle w oryginale, nie ma nawet jeszcze daty wydania, nie ma tytułu, nie ma okładki, nie ma nic. Mogę tylko łkać i czekać, cholera wie jak długo. Bo Czas żniw to naprawdę kawałek niezłej fantastyki, strasznie wciągającej, z ciekawym i rozbudowanym światem. Mamy rok 2059, jesteśmy w Londynie, w państwie Sajon, które powstało dwieście lat wcześniej. W Sajonie jasnowidzowie (ludzie posiadający zdolność łączenia się z Zaświatami) są wyjęci spod prawa. Wśród nich jest Paige, która ma bardzo rzadki dar i należy do jednego z londyńskich gangów jasnowidzów. Wkrótce trafia do kolonii karnej Szeol I i wtedy zaczyna się… Samantha Shannon tworzy bardzo rozbudowany świat (na początku trzeba się w tym wszystkim odnaleźć) i buduje wciągającą, inteligentną fabułę. Pierwszy tom jest świetny, drugi okazuje się chyba jeszcze lepszy. Jeśli czasem coś mi zgrzytało, to były to drobnostki i mogę je przypisać temu, że Czas żniw to debiut bardzo młodej autorki. Wierzę w Samanthę Shannon, w jej wyobraźnię oraz talent pisarski, a teraz czekam na następną część. Porządna fantastyka, świetna rozrywka.
A i nawet mam playlistę na Spotify z Czasu żniw (to ta z końca książki) uzupełnioną o piosenki pojawiające się w Zakonie Mimów. Fajne retro, jeśli chcecie, to łapcie.
Jeszcze jedna książka z czerwca: Dziecko śniegu, Eowyn Ivey
ultramaryna