"Na plebanii w Haworth". Dzieje rodziny Brontë" Anna Przedpełska - Trzeciakowska
Właściwie czytałam do tej pory tylko trzy biografie. I każdą można zaliczyć do zupełnie innej kategorii. Pierwsza („Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej” Katarzyny T. Nowak) była świetnie i interesująco napisana, czytało się ją niczym najbardziej wciągającą powieść, a przy tym przekazywała sporą ilość informacji. Druga („Maud z Wyspy Księcia Edwarda” Mollie Gillen) była wyjątkowo mało konkretna, nijaka i niezbyt ciekawa. „Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn” było właściwie niezłe, ale bez żadnej szczególnej zalety. Ani zbyt nudna, ani zbyt interesująca. Miło mi więc donieść, że „Na plebanii w Haworth” jest zdecydowanie najbliżej do pierwszego przykładu.
Rodzina Brontë zamieszkiwała Haworth w Yorkshire. Ojciec rodzeństwa, Patryk Brontë był pastorem. Matka zmarła wcześnie. Samotne rodzeństwo, niemal zupełnie pozbawione towarzystwa w odludnej plebanii, stworzyło własne, niezwykłe światy własnej wyobraźni, które stały się dla nich równoznaczne z rzeczywistością. Towarzyszyły im przez całe, niestety, krótkie życie. Wszystkie siostry odcisnęły swój mocny ślad w literaturze angielskiej. Emilia napisała „Wichrowe wzgórza” uznawane dziś za arcydzieło. Charlotta jest znana głównie jako autorka „Jane Eyre”. Z powodzeniem pisała także Anna, ale jej dzieła nie zostały niestety przetłumaczone na język polski.
Czyż już to, że wszystkie trzy siostry Brontë (Maria i Elżbieta zmarły jeszcze w dzieciństwie) odniosły wielki sukces literacki, ich dzieła należą do klasyki literatury angielskiej i są wciąż czytane na całym świecie, nie jest niezwykłym przypadkiem? Brat Branwell też pisał i trochę malował, ale nie powiodło mu się. I jeszcze dodajmy do tego ich tragiczne losy, mroczną atmosferę zamieszkiwanych przez rodzinę wrzosowisk, niesamowite umysłowości i charaktery rodzeństwa oraz ich niezwykle bujną wyobraźnię, a otrzymamy historię ogromnie interesującą i fascynującą. Losy rodziny Brontë do tej pory przyciągają swoją tragicznością, niezwykłością i mrocznością.
Od razu zaznaczę, że imiona w tej recenzji podaję tak, jak występują one w książce, chociaż się z tą pisownią nie zgadzam. Denerwuje mnie spolszczanie imion w powieściach, ale teraz widzę, że to i tak niewielkie zło. Zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego Anna Przedpełska – Trzeciakowska zmienia imiona w swojej biografii na polskie odpowiedniki. Żeby były bardziej bliskie polskiemu czytelnikowi? Ależ każdy, kto sięga po tę biografię zapewne doskonale zna pisarki jako Emily i Charlotte, bo przecież takie imiona pojawiają się na okładkach ich książek. Pozostaje dziękować, że i tak akurat spolszczenia imion najważniejszych bohaterów biografii nie różnią się bardzo drastycznie od wersji angielskiej. Można jeszcze przeboleć Emilię, Charlottę i Annę zamiast Emily, Charlotte i Anne. Ale mimo wszystko razi mnie to, tym bardziej, że wyłapałam też pewne niekonsekwencje – chociażby angielski poeta Matthew Arnold występuje w „Na plebanii w Haworth” zarówno jako Matthew i Mateusz.
Tak jak „Wichrowe wzgórza” i „Dziwne losy Jane Eyre”, historia rodziny Brontë cechuje się mroczną atmosferą i pewną tajemniczością. Wpływ na to ma zapewne sceneria wydarzeń z biografii – surowe wrzosowiska i odludna okolica, ale też tragiczne losy rodzeństwa i ich nieposkromiona, wręcz dzika wyobraźnia, w której było miejsce na ogromne ludzkie dramaty, mroczne tajemnice i wielkie namiętności. Biografia na szczęście także uchwyciła tę nastrojowość i specyficzny urok.
„Na plebanii w Haworth” czytało mi się doskonale. To świetna biografia – dokładna, szczegółowa, dogłębna i ciekawa. Anna Przedpełska – Trzeciakowska z wielką wnikliwością opisuje zarówno życie prywatne rodzeństwa Brontë, jak i karierę literacką sióstr. W dodatku ani chwilę przy tym nie nuży. Co więcej, pisze specjalnie dla polskiego czytelnika, a więc ukazuje nam rzeczywistość z naszej perspektywy i dodatkowo wyjaśnia wiele ważnych i nieznanych nam kwestii. Tworzy świetne tło, przybliża nam czasy, w których żyło rodzeństwo, pisze także o ówczesnych pisarzach. Znajdziemy tu liczne listy, fragmenty dzienników, wiersze Emilii, recenzje książek wszystkich sióstr. Poznamy ich charaktery, towarzyszące im uczucia, utworzone w ich głowach niezwykłe światy. Jest tu wszystko, czego może oczekiwać złakniony wiedzy o rodzinie Brontë czytelnik. Siłą rzeczy najwięcej w tej książce Charlotty. Nie tylko żyła najdłużej z rodzeństwa, ale także zostawiła po sobie najwięcej materiałów źródłowych, gdyż jako jedyna prowadziła liczną korespondencję. Największą tajemnicą pozostanie natomiast Emilia - najbardziej zamknięta w sobie i samotnicza. Podsumowując, trzeba przyznać, że autorka wspaniale wywiązała się z zadania. Nie można się nudzić, czytając tę biografię. Wszak już same opisywane tu wydarzenia są niezwykle pasjonujące, a autorka opowiada je do tego interesująco i z wyczuciem.
Cieszę się ogromnie, że przeczytałam „Na plebanii w Haworth”, a teraz mam tę książkę na półce. Warto było przenieść się myślami na wrzosowiska i ujrzeć tam cienie Charlotty, Emilii i Anny.
-----------------------------------------
Książka dostępna TUTAJ.
ultramaryna