"Kto zabił Inmaculadę de Silva?" Marina Mayoral
Taki tytuł powinien jednoznacznie wskazywać na kryminał. Ale tym razem czytelnik zostaje wprowadzony w błąd. „Kto zabił Inmaculadę de Silva?” może i pewne cechy kryminału ma, ale to bardziej opowieść o dorastaniu, wariacja na temat literatury i, pokuszę się o to stwierdzenie, podwójny romans z hiszpańską historią w tle. A to wszystko na jedynie stu sześćdziesięciu stronach.
Etel ma szesnaście lat i ważny cel w życiu: zostać pisarką. Wcześniej marzyła o karierze baletnicy, trochę później chciała być pianistką, ale tamte pomysły okazały się zupełnie chybione. Teraz jednak Etel jest całkowicie pewna, że praca pisarki to jej przeznaczenie. A, jak wiadomo, żeby napisać książkę potrzebny jest dobry temat. Ten jakby tylko czeka na Etel. Dziewczyna postanawia rozwikłać rodzinną zagadkę. Pomaga jej w tym kuzynka Catara i Juancho – chłopak ze szkoły, w którym Etel kocha się ze wzajemnością.
To wszystko stanowi, w sumie nie mniej ważną niż reszta, otoczkę. Motorem fabuły jest jednak niezwykła historia sprzed lat. Piękna ciotka Etel, dziewczyna z bogatej rodziny, Inmaculada de Silva ginie w tajemniczych okolicznościach na werandzie swojego domu razem z Antonem de Canote, partyzantem walczącym w hiszpańskiej wojnie domowej, powszechnie uznawanym za bohatera. Dlaczego zginęli razem? Co mogło ich łączyć? Kto oddał zabójcze strzały?
Etel dąży do poznania prawdy, więc stara się wydobyć informacje od tych, którzy mogą coś wiedzieć. Historia jednak była od początku niejasna, a czas zdążył już zatrzeć ślady. Przy tak sprzecznych wersjach i kłócących się ze sobą informacjach, zarówno bohaterom książki jak i czytelnikom pozostaje wyobraźnia. Wszystko więc zależy od naszego widzimisię. Wolimy, żeby historia Inmaculady i Antona opowiadała o gorącej miłości czy o zemście? Etel, Catara i Juancho prześcigają się w kolejnych pomysłach, starają się zrekonstruować wydarzenia i uzgodnić najbardziej prawdopodobną wersję. Przypomina to jednak trochę szukanie po omacku. Marina Mayoral nie daje nam gotowej odpowiedzi, nie rozwikłuje zagadki. Za to pozwala czytelnikowi na zabawę historią, dołożenie własnego elementu układanki, zbudowanie z tych klocków własnej konstrukcji.
„Kto zabił Inmaculadę de Silva?” zostało napisane stylem Etel – może i całkiem wyrobionym, ale wciąż trochę dziecinnym. Sama Etelvina jest na swój sposób urocza z tą swoją naiwnością, niepewnością i radością. Duża część książki opowiada o jej miłości do Juancha, które to uczucie dziewczyna w pełni odkrywa w miarę poznawania prawdopodobnych kontaktów Inmaculady i de Canote. Wszystko to sprawia, że książka stylem i tematyką przypomina bardziej pozycję dla młodzieży. Tylko nie wiem, jak wiele nastolatek pokusi się o jej przeczytanie i czy dojrzałe kobiety nie będą znużone młodzieżowym stylem książki. „Kto zabił Inmaculadę de Silva?” pozostaje więc trochę w zawieszeniu - Marina Mayoral nie wybrała docelowego czytelnika.
Przy całym swej sympatii dla tej książeczki, muszę jednak przyznać, że czegoś w tym wszystkim brakuje, a lektura prawdopodobnie dość szybko wyleci mi z głowy. Autorka wychodzi od bardzo ciekawego pomysłu. Chyba jednak chciała zbyt wiele w tej powieści pomieścić. I trochę nie wyszło, bo jednak sto sześćdziesiąt stron to naprawdę bardzo mało. Prosiłoby się tu o rozbudowanie akcji, tła historycznego. Ale z drugiej strony może to miała być właśnie taka książka? Krótka, urocza, pomysłowa, przepełniona uczuciami i po prostu bardzo przyjemna. Czasem przecież tego właśnie od powieści oczekujemy, czyż nie?
-------------------------
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa MUZA.
Kup “Kto zabił Inmaculadę de Silva?” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.
ultramaryna