"Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao" Junot Díaz

2 minuty czytania

Fukú!

Jeśli sprowadziłeś na siebie tę klątwę, to możesz spodziewać się najgorszego. Życie na pewno nie będzie Cię oszczędzać, o nie. Wpadłeś na amen. I tylko zafa może cię uratować, odczynić zaklęcie.

Oscar to typowy nieudacznik. Dziwoląg. Dominikańczyk, który w żadnym stopniu nie przypomina normalnego Dominikańczyka. W końcu tam prym wiedzie typ macho, a Oscar jest jego całkowitym przeciwieństwem. Gruby i nieatrakcyjny, żyje sobie gdzieś na uboczu całkowicie pochłonięty przez wszystko, co związane z fantastyką. Trudno się dziwić, że podrywanie dziewczyn mu, delikatnie mówiąc, nie wychodzi. A to stanowi poważny problem dla kogoś, kto jest niezwykle kochliwy.

To taka powieść, która wspaniale rozgrzewa. Aż czuć ten egzotyczny klimat Santo Domingo. Smaczku dodają bardzo częste wtrącenia hiszpańskie. Zresztą język generalnie zasługuje na szczególną uwagę. Bo to dzięki niemu książka jest tak świeża, pełna energii i kolorytu. Junot Díaz pisze własnym, niepowtarzalnym stylem – barwnym, dosadnym, bogatym w wulgaryzmy. Książka jest pełna słońca, pełna wigoru. Nie brak też w tym wszystkim szczypty czarnego humoru.

Muszę jednak przyznać, że rzetelna ocena tej powieści (zresztą nagrodzonej Pulitzerem w 2008 roku) sprawia mi niejaki problem. Bo nie mam żadnych wątpliwości, że jest to książka dobra lub bardzo dobra. Ale… Ale równocześnie „Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao” jest raczej nie w moim guście. Język z jednej strony naprawdę świetny, na początku bardzo hamował moje tempo czytania. Wulgaryzmy, które w literaturze bez problemu toleruję, tutaj pojawiały się w takiej ilości, że na początku naprawdę mnie to drażniło, a sama powieść momentami (może krótkimi, ale jednak) zdawała mi się ciężkostrawnym bełkotem. Musiałam się dopiero wgryźć, zasmakować, żeby zacząć czerpać z lektury jakąś przyjemność i zauważać w tym wszystkim sens.

Bo sens w tym rzeczywiście jest, a książkę dość szybko przestałam uważać li i jedynie za bezceremonialną opowieść o Oscarze, którego nie chce żadna dziewczyna. Z czasem historia nabiera cech sagi rodzinnej, a czytelnik poznaje losy przodków Oscara. I okazuje się, że cały ten pech, przeklęte fukú jest bezpośrednio związane z dyktaturą na Dominikanie Rafaela Leonidasa Trujilla, który dzierżył tam w latach 1930-1961 władzę absolutną, uzurpując sobie prawo do wszystkiego. Dokładnie w s z y s t k i e g o. Nagle więc „Krótki i niezwykły żywot” okazał się oryginalnym spojrzeniem na jarzmo dyktatury, które może odciskać swoje piętno nawet na kolejnych pokoleniach.

A Oscar? Czy do końca zostanie takim nieudacznikiem? Jak myślicie? Cóż, przecież jest to też powieść o tym, że każdy może coś osiągnąć. I każdy może spełnić to, o czym od dawna marzył, nawet jeśli wydaje się to niewykonalne. Przecież to, że jego żywot będzie krótki, nie musi oznaczać, że okaże się kompletną porażką.

Zafa!

ultramaryna