Prehistoryczny bestseller. Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego, Jean M. Auel

5 minut czytania

Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego to, jak można się pewnie domyślać, powieść o ludziach pierwotnych. Ayla, kilkuletnia dziewczynka, traci rodzinę w wyniku trzęsienia ziemi. Błąka się potem sama w poszukiwaniu jedzenia i schronienia. Przypadkiem trafia na nią plemię, które nazywa siebie klanem niedźwiedzia jaskiniowego. Dochodzi do ciekawego zderzenia dwóch rzeczywistości - Ayla jest przedstawicielką człowieka kromaniońskiego (uwaga, cytuję Wikipedię: „anatomicznie identycznego z człowiekiem współczesnym”), klan to neandertalczycy. Między dwoma gatunkami jest wiele podobieństw, ale i wiele różnic.

Książka sama w sobie aż tak prehistoryczna nie jest. Powieść została wydana w 1980 roku, w Polsce po raz pierwszy chyba w latach 90. i miała potem kilka wznowień. Ostatnie w 2009, nakład jest wyczerpany, więc obecnie znajdziecie Klan w bibliotece lub na Allegro. W 1986 książkę zekranizowano, choć film nie odniósł raczej sukcesu. Nie kojarzyłam jej wcześniej, ale wygląda na to, że cała seria (części jest sześć) musiała być swego czasu fenomenem wydawniczym.

Powieść osadzona w paleolicie? To jest nawet dobry, oryginalny pomysł. Mam wrażenie, że jaskiniowcy jednak nie pojawiają się w (pop)kulturze często. Spotkania neandertalczyków z człowiekiem rozumnym tym bardziej może być interesujące i nawet daje pewne pole do popisu. Zatem zdecydowanie widzę tu potencjał. Trzeba by jednak cały napisany tekst… wyrzucić do kosza. Wyrzucić do kosza i napisać od nowa.

Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego, Jean M. Auel

Widać tutaj dogłębny research. Widać, że autorka spędziła długie godziny nad książkami, że zrobiła wszystko, by dowiedzieć się jak najwięcej o życiu i rozwoju ludzi pierwotnych. Widać, bo są tu całe akapity, które wyglądają jak fragmenty przepisane z encyklopedii. Według mnie jednak nie o to w researchu do powieści chodzi. Wolałabym, żeby naukowe informacje były bardziej naturalnie wplecione w narrację, żeby ten research był widoczny w tym, co się w powieści dzieje, co i jak robią postacie, w jaki sposób myślą, nie w tym, że niektórych fragmentów można by użyć na tabliczkach w muzeum. Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego jest jak dokument przyrodniczy, jeśli ktoś kiedyś postanowi wydać w Polsce audiobooka, to postuluję, żeby czytała go Krystyna Czubówna. Może ktoś lubi dokumenty przyrodnicze, ja trochę nie na to się pisałam. W dodatku nawet ten walor edukacyjny w Klanie Niedźwiedzia Jaskiniowego jest dyskusyjny – od lat 80. dokonano trochę nowych odkryć, informacje wykorzystywane przez Auel bywają, zgodnie z dzisiejszym stanem wiedzy, nieprawdziwe. Na przykład dawniej uważano, że neandertalczycy nie mieli rozwiniętego aparatu mowy i potrafili wydawać tylko proste dźwięki (dlatego klan porozumiewa się pomrukami i gestami), dziś twierdzi się, że prawdopodobnie mogli się posługiwać mową w takim stopniu jak my. Nie jest to tym razem zarzut do autorki czy książki, natomiast, gdybyście chcieli dowiedzieć się czegoś więcej, to ta seria może jednak nie być na to najlepszym sposobem. Jestem pewna, że mnóstwo zawartych tu informacji jest prawdziwych, ale komuś, kto nie ma głębszej wiedzy, będzie trudno je oddzielić od tych zdezaktualizowanych. To byłby wciąż mały problem, gdyby nacisk nie był tak mocno położony na te historyczno-antropologiczne informacje (wiadomo, nie wszystko musi się zgadzać w fikcji literackiej). Ale jest. A ja na myśl o tych długich, przeraźliwie nudnych naukowych fragmentach mam ochotę krzyczeć: „po co, po co?!”.

Jest też sporo nużących opisów przyrody – a wiecie, według mnie Nad Niemnem to wciągająca książka. Nie mam nic do opisów per se, mam coś do opisów u Auel.

Narracja jest trzecioosobowa, ale Auel wciąż przechodzi od takiego wszechwiedzącego narratora z perspektywą XX-wieczną do wewnętrznych rozważań bohaterów, co wypada jednak dość chaotycznie. Bardzo utrudnia to wciągnięcie się w świat i w przeżywanie tego, co spotyka bohaterów. Bo nawet jeśli autorka stara nam się przybliżać uczucia postaci, to ten wszechwiedzący narrator, który używa takich słów jak ewolucja czy synteza, bardzo szybko niszczy klimat, wyciąga nas z tego prehistorycznego świata, wrzuca wprost do współczesności i kompletnie niweczy wrażenie bycia w centrum wydarzeń z powieści. Zamiast od środka obserwujemy bohaterów z bezpiecznej perspektywy XX i XXI wieku. Oczywiście nie ma takiej opcji, żeby tej współczesnej perspektywy w powieści w ogóle nie było, natomiast nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tego typu książce znacznie lepiej zadziałałoby zacieranie granicy między narratorem i postaciami, między współczesnością i prehistorią, Auel natomiast ją podkreśla. Nawet jeśli narrator szczegółowo opisuje motywacje i uczucia bohaterów, to ja i tak czułam, jakby ktoś beznamiętnie mi je relacjonował. To porównanie z dokumentem przyrodniczym, którego nie potrafiłam wyrzucić ze swojej głowy, sprawiało, że bohaterowie wydali mi się wręcz odczłowieczeni (jak eksponaty w muzeum, jak rzeźby neandertalczyków, które stoją na przykład w Jaskini Ciemnej w Ojcowie i, jak sądzę, w wielu podobnych miejscach), a przecież jestem pewna, że nie o to chodziło.

Na marginesie – Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego jest dość często określany jako fantasy i zupełnie nie wiem, skąd to się bierze (najwyraźniej prehistoria wydaje nam się równie abstrakcyjna co Śródziemie). Brakuje tu jakichkolwiek elementów magicznych, akcja rozgrywa się w realistycznie przedstawionym naszym świecie – to po prostu powieść historyczna. Jedyne elementy, które można by ewentualnie uznać za fantastyczne to tak naprawdę religia bądź przesądy plemienia. Kto wie, może za kilka-kilkadziesiąt tysięcy lat realistyczna powieść historyczna o XXI wieku (jeśli ludzkość przetrwa i ktoś jeszcze będzie pisał powieści) będzie wydawała się fantastyką, bo przecież ludzie w niej wierzą, że wino może zamienić się w krew.

Nieumiejętność sprawnego wykorzystania researchu, kiepsko poprowadzona narracja, powtórzenia (tę książkę można by znacznie skrócić nawet bez wycinania tych nieszczęsnych opisów), czy bardzo tutaj widoczna tendencja do mówienia zamiast pokazywania – to wszystko świadczy o słabym warsztacie autorki. To jest po prostu źle napisana książka. Jej popularności muszę się więc doszukiwać w samej historii Ayli. Najwyraźniej wielu czytelników potrafiło jednak przejrzeć przez te rozwleczone opisy, powtarzające się informacje i gdzieś tam zobaczyć pełną emocji, wciągającą opowieść. Mogę w to uwierzyć (muszę, patrząc na opinie), bo nie brakuje w losach Ayli dramatyzmu, postacie są wyraziste (trochę czarno-białe, ale przez to pewnie właśnie bardziej wyraziste, a, powiedzmy sobie szczerze, czasem lubimy te proste podziały, czasem lubimy z góry wiedzieć, komu mamy kibicować, a kogo mamy nie znosić) a po jakichś dwustu stronach (hah) historia rozkręciła się na tyle, bym przestała już myśleć o porzuceniu czytania. Ale nie, przyzwoita historia nie wynagrodziła mi wszystkiego innego.

To mogło być wciągające, pełne emocji, klimatyczne czytadło. Ale nie jest, jest tylko dobry pomysł i materiał, który nadawałby się do gruntownego przeredagowania.

I tak, wiem, to może być kontrowersyjna opinia.


Trafiłam na tę książkę przez okładkowe polecenia, ale okrężną drogą. W blurbie Córka lasu jest porównana do Mgieł Avalonu i do Klanu Niedźwiedzia Jaskiniowego właśnie. Widzę, skąd to się wzięło (młoda dziewczyna sama wobec natury, dawne społeczności, a nawet dość rozwlekły opisowy styl), ale właściwie nie uważam, by były to podobne książki. Nie mogłam się jednak potem powstrzymać przed ich porównywaniem i rozstrzyganiem każdego porównania na korzyść Córki lasu. Nie wiem, czemu posłuchałam tego polecenia skoro wielką fanką Mgieł Avalonu też nie jestem (ale chyba wolałabym przeczytać drugi raz gigantyczne Mgły Avalonu niż pierwszy raz Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego).

ultramaryna