Dzisiaj narysujemy śmierć, Wojciech Tochman

2 minuty czytania

O niektórych sprawach trzeba mówić - żeby pamiętać. Ludobójstwo w Rwandzie już od dawna nie pojawia się na stronach gazet, zachodni świat już zapomniał o krwi przelewanej kilkanaście lat temu w tak dalekim miejscu. Ale gdzieś tam, w małym górzystym kraju w środkowej Afryce, widmo stu dni mordu wciąż odciska swe piętno na ludziach.

Mówić jest jednak trudno. W końcu co mówić mają ci, którzy widzieli jak zabijano ich rodziny, rozłupywano czaszki ich ojców, gwałcono ich siostry? Jak mają żyć ci, którzy widzieli i przeżyli swój prywatny koniec świata, koniec świata w Rwandzie?

W Rwandzie ludność od dawna podzielona jest na Tutsi (rządzących, właścicieli krów), Hutu (poddanych, rolników) i nielicznych Twa. Dawniej był to podział płynny (można było awansować), ale Europejczycy usztywnili system, a przynależność do danej grupy zaczęto podawać także w dokumentach. Odkąd władza w Rwandzie była wybierana w sposób demokratyczny, rządy sprawowali głównie przedstawiciele Hutu. Między dwoma grupami społecznymi narastały konflikty. W 1994 roku samolot, którym leciał prezydent Rwandy (pochodzący z Hutu) został zestrzelony. Hutu, przekonani że był to zamach dokonany przez Tutsi, 6 kwietnia rozpoczęli zbiorowy mord. Zabijano mężczyzn, kobiety i dzieci, a także niektórych Hutu podejrzewanych o pomoc Tutsi. Masakra trwała do lipca. Szacuje się, że mogło wtedy zginąć nawet milion ludzi.

Wojciech Tochman pisze interesująco, a książka, dzięki obranemu tematowi, staje się wręcz szokująca. Autor współczuje, stara się zrozumieć. Dobrze wprowadza czytelnika w sytuację polityczno-społeczną kraju, przedstawia przyczyny masakry, odmalowuje obecny obraz państwa. Jeśli chodzi o samo ludobójstwo zwykle oddaje głos uczestnikom wydarzeń - i Tutsi, i Hutu. Tochman porusza przy okazji ważne kwestie dla nas wszystkich - ten reportaż jest jednym wielkim pytaniem o naturę człowieka, granice okrucieństwa i granice cierpienia. Ta książka ma dotknąć także nas, Europejczyków. Czy nie powinniśmy się czuć odpowiedzialni za to, że właściwie nic nie zrobiono w sprawie Rwandy? Jak widzą to Europejczycy, którzy byli tam wtedy, w roku 1994? Przecież gdy sytuacja stała się niebezpieczna, właściwie wszyscy spakowali manatki i uciekli.

Dzisiaj narysujemy śmierć to książka okrutna, brutalna. Jej obrazowy naturalizm mocno oddziałuje na czytelnika, a przecież o to chodzi. Straszne, okrutne obrazy zabijanych, torturowanych i gwałconych Tutsi, działają na wyobraźnię, przerażają, poruszają, wywołują żywe oburzenie. Tak, to straszna książka. Ale straszna nie tylko dlatego, że krew leje się hektolitrami. Straszna przecież jest perspektywa ludzi, którzy potrafili wziąć maczety i zacząć metodycznie zabijać sąsiadów.

Mogę serdecznie polecić zapoznanie się z tym reportażem w formie audiobooka. Tekst czyta dwoje aktorów: Andrzej Chyra i Danuta Stenka. To porządnie zrobiony audiobook, głosy lektorów doskonale wtapiają się w czytaną książkę.

Dzisiaj narysujemy śmierć to świetny reportaż, który naprawdę szokuje i poraża. Książka, która nie może pozostawić obojętnym.

Inna książka o Rwandzie - Sto dni Lukasa Barfussa.

-----------------
Audiobook otrzymałam od portalu Audioteka.
Kup “Dzisiaj narysujemy śmierć” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.
Kup audiobook “Dzisiaj narysujemy śmierć”!

ultramaryna