Człowiek, który pokochał Yngvego, Tore Renberg

2 minuty czytania

Jakbyśmy cofnęli film - i mamy rok 1990, nie 2012. Nie ma Internetu i Facebooka, nikt nie wysyła maili, muzyki słucha się z kaset. A Jarle ma właśnie 17 lat, wtedy w roku 1990, w Norwegii, w mieście Stavanger. Słucha punku, gra w amatorskim zespole, angażuje się w politykę, sprawy społeczne i ekologię. Jego rodzice są rozwiedzeni, ojciec jest alkoholikiem i teraz chłopak mieszka z matką. Ma dziewczynę, Katrine i najlepszego przyjaciela, Helglego.

I nagle pojawia się Yngve. A Jarle, niespodziewanie dla samego siebie, zakochuje się na zabój. Tak po prostu, w dodatku w chłopaku, a przecież do tej pory interesował się tylko dziewczynami. Yngve jest trochę dziwny, spokojny i wycofany, gra w tenisa i interesuje się Egiptem. Zdaje się zupełnie nie pasować do świata Jarlego. A jednak to niespodziewane zakochanie jest faktem - i stanie się jedną z przyczyn wywrócenia świata głównego bohatera do góry nogami.

Narrator w Człowieku, który pokochał Yngvego wspomina przeszłość, wraca do okresu swojej młodości. Niektóre sprawy ocenia z perspektywy czasu, ale mimo to powieść jest przede wszystkim świetnym portretem siedemnastolatka. Jarle to buntownik, który prawie wszystko neguje - od muzyki pop do polityki rządu. Jak sam przyznaje, choruje na “pewność” - zdaje mu się, że on wszystko wie najlepiej, a cały świat się myli. Wydarzenia z roku 1990 dadzą mu do myślenia, ale dopiero po latach (jak to zwykle bywa) Jarle weryfikuje swoje młodzieńcze zachowania i poglądy. Człowiek, który pokochał Yngvego to świetny obraz młodości ze wszystkimi jej blaskami i cieniami. Mamy tu młodzieńczy bunt, dziewczynę i znajomych, muzykę, imprezy, dalekosiężne plany (jak sukces amatorskiego zespołu Mathias Rust Band), kontakty z rodzicami. A wszystko to tak mądrze i barwnie opisane jak rzadko, naprawdę. Zastanawiające zresztą jak wiele i jak niewiele zarazem zmieniło się przez te 22 lata. Świat niby inny, ale wciąż ten sam i problemy Yngvego bliskie, choć zupełnie nie moje. Ja choruję raczej na “zwątpienie” (co, według Jarlego, częściej zdarza się właśnie u płci żeńskiej), więc może dlatego i sposób postrzegania inny. Ale Jarle, chociaż wciąż wspomina o upływie czasu i opisuje rok 1990 jako niemal inny świat, pasuje także do obrazu współczesnego siedemnastolatka. Jego problemy, dylematy, marzenia i uczucia są oczywiście osobiste, ale w pewien sposób także uniwersalne, typowe dla licealisty w roku 1990 i 2012.

Miłość homoseksualna jest tu ważnym tematem (wyjściowym, odnosi się do niej nawet tytuł), ale nie dominującym. Zdaje się, że Yngve w powieści pełni przede wszystkim rolę symbolu rozdarcia Jarlego. Yngve staje się przez to motorem, który napędza głównego bohatera do działania. Działania, dodajmy, często nieprzemyślanego i wywołującego nawet bardzo daleko idące konsekwencje. Jarle zakochuje się w Yngvem i stara się do niego upodobnić, zbliżyć do jego świata - to sprawia, że walczą w nim dwie różne postawy. To z kolei powoduje problemy w kontaktach z bliskimi mu dotąd osobami. Perypetie związane z niespodziewanym rozdarciem chłopaka (i paroma innymi, mniejszymi lub większymi, problemami) są czasem śmieszne, czasem bardzo poważne. Tore Renberg doskonale skonstruował fabułę i doprowadził ją do świetnego, zaskakującego zakończenia.

Ta powieść ma jakby wbudowany soundtrack. Może i muzyka nie wybrzmiewa wraz z otworzeniem książki, ale lektura skłania do równoczesnego słuchania piosenek z tamtych czasów. To jeden z tych elementów, które decydują o fajnym klimacie tej książki. Człowiek, który pokochał Yngvego to barwna, wciągająca opowieść o dojrzewaniu, wyborach, miłości. O życiu.

---------------------
Kup “Człowieka, który pokochał Yngvego” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna