Ciemno, prawie noc, Joanna Bator

4 minuty czytania

I znowu Joanna Bator zabiera nas do Wałbrzycha - miasta zamkniętych kopalni, kotów, znikających dzieci i zamku Książ.

Alicja Tabor, dziennikarka dużej polskiej gazety, przyjeżdża do Wałbrzycha, swojego rodzinnego miasta, by napisać reportaż na temat zaginionych dzieci. Zapadły się pod ziemię dwie dziewczynki, przepadł jak kamień w wodę jeden chłopiec. Najpierw Andżelika Mizera, sześciolatka z niepełnej, patologicznej rodziny. Potem Patryk Miłka, chłopczyk wychowywany przez babcię. Jako ostatnia zniknęła Kalinka Jakubek, sierota z domu dziecka “Aniołek”. Oj, dzieje się dużo w tym Wałbrzychu. Bo poza tym nagle przy fontannie zaczyna wieszczyć niejaki Jan Kołek, do tej pory raczej zwyczajny, bezrobotny górnik. Wokół niego szybko zbiera się tłum wyznawców, a sprawa wcale się nie kończy, gdy Kołek umiera. Mnożą się bowiem teorie spiskowe, pojawia się jego duchowy następca, Jerzy Łabędź, a społeczność planuje postawienie wielkiego pomnika Matki Boskiej. Alicja jednak w Wałbrzychu musi zmierzyć się jeszcze z samą sobą, ze swoją przeszłością, z mroczną historią rodzinną. W tym mieście nie da się już wypierać bolesnych wspomnień…

Osobnym bohaterem książki można nazwać kotojady, nawet jeśli trudno powiedzieć jednoznacznie, czym właściwie są. W Ciemno, prawie noc określa się tym słowem właściwie całe zło - to kotojady są odpowiedzialne za wszelkie nieszczęścia i psychiczne skazy. To słowo, używane przez siostrę głównej bohaterki, Ewę, byłoby więc sposobem na opisanie całego zła, zmierzeniem się z nim poprzez jego uosobienie(ale nie oswojenie). Alicja, walcząc ze złem porwań dzieci i własnymi lękami związanymi z mroczną przeszłością, walczy właśnie z kotojadami. Ale to starcie nierówne, bo one przychodzą nagle, wciskają się w najmniejsze szczeliny, jeśli chcą, wedrą się wszędzie. Jakby przeciwwagę dla kotojadów stanowią kociary - Agnes Kociałapa, Lidia Kociołek, Kokota, Maria Kocierzyńska, Święta Kocia… Pokonują zło miłością? Bator szarą, zwykłą (ale i straszną!) rzeczywistość konfrontuje z elementami magicznymi, baśniowymi. W jej prozie mieszają się ze sobą realizm, absurd i fantastyczność. A kotojady są tu dobrym przykładem - w Wałbrzychu, jak w świecie baśni, dobro nieustannie ściera się ze złem.

Ciemno, prawie noc kryje w sobie niejedną tajemnicę, a zagadka dotycząca zaginionych dzieci może przyprawić o dreszczyk lęku. Gdzieś przy okazji wciąż powtarza się historię zamku Książ, jego ostatniej pani, księżnej Daisy i jej niezwykłych pereł. W tej powieści wiele dobrych historii splata się w jedną, a Bator umie stworzyć wspaniały, mroczny klimat. Od razu wchodzimy w świat mroczny, zwykły-niezwykły, straszny. Sprawy, z którymi styka się Alicja w Wałbrzychu, przeplatają się ze sobą, tworząc intrygującą plątaninę tajemnic przeszłości i aktualnych spraw, które rozgrzewają miasto. Zaczyna się świetnie, od razu trafiamy na wiele niewiadomych. Na początku prawie nic nie wiemy o Alicji, która w Wałbrzychu spędziła bolesne dzieciństwo i teraz stara się wypierać nieprzyjemne wspomnienia. Stopniowo będziemy odkrywać, kim była jej matka, co stało się z jej siostrą, piękną Ewą. To chyba wątek, który dla mnie jest najlepszy, najbardziej intrygujący, najprawdziwszy. Dramat rodzinny, który Alicja chowa gdzieś w głębi siebie, będzie musiał znów wypłynąć wraz z jej przyjazdem do Wałbrzycha. I wrócą - trauma, strach, ból, dojmujące poczucie niewiedzy i niepewności, co naprawdę stało się z jej rodziną. Czytelnik stopniowo będzie odkrywał kolejne fakty, coraz więcej będzie się też dowiadywać Alicja - a z opowieści o przeszłości wyłonią się świetne, niejednoznaczne portrety matki Alicji oraz (przede wszystkim!) jej siostry. Bator uwielbia snuć opowieści, przeplatać je wzajemnie, tworzyć intrygującą siatkę powiązań. Losy rodziny Tabor w jakiś sposób połączą się z historią zamku Książ, z dziejami pana Alberta Kukułki, w końcu z księżną Daisy i jej perłami.

Ale rodzinna historia to tylko jeden z wątków, obok niego wyrastają inne, bardziej aktualne, często zakrojone na szerszą skalę. Bator nie tylko wprowadza wątek kryminalny (czyli, oczywiście, zaginione dzieci), ale pozwala też sobie na komentarz polityczno-społeczny. Potrafi przedstawić wałbrzyską rzeczywistość z przenikliwością i bolesną szczerością. Ciemno, prawie noc porusza bardzo wiele kwestii, fabuła rozgałęzia się w różne strony. Autorka chciała ogarnąć równocześnie bardzo wiele tematów, fabułę miało tworzyć kilka równorzędnie poprowadzonych wątków. Niestety połączenie lekko zgrzyta - nie powiem, że obraz Wałbrzycha i jego mieszkańców jest zły, bo nie jest. Ale mam wrażenie, że autorka trochę przeszarżowała - nie wszystko tu się zgrywa, nie wszystko wychodzi naturalnie. Historia rodzinna Alicji jest rzeczywiście świetna, ale nie udało się jej zgrabnie skomponować z wątkiem kryminalnym i społeczno-religijnymi akcjami pod przewodnictwem Łabędzia (które są chyba wyraźną aluzją do aktualnych wydarzeń…). Bardzo mocno tę przesadę widać w trzech rozdziałach, które stanowią jakby przytoczenie wypowiedzi z internetowego forum. O ile za pierwszym się to sprawdza (a poza tym nawet w jakiś sposób rozwija akcję), to później staje się wyraźnie już niepotrzebne, nudne, wtórne i wręcz niesmaczne. Czasem Bator chyba nie wie, kiedy przestać, a “Bluzgi” są tego najwyraźniejszym przykładem. Może po prostu Ciemno, prawie noc miało pomieścić zbyt wiele. Niemal liryczne wspomnienia i baśniowe opowieści kłócą się z brutalnie opisywaną rzeczywistością. Takie połączenia nie muszą być złe, ale tym razem eklektyzm niekoniecznie wychodzi na dobre, coś tu się gryzie, a naprawdę genialne fragmenty przeplatają się ze scenami przesadzonymi, drażniącymi, niemal sztucznymi.

Ale jest w tej książce coś elektryzującego. Bator umie pisać, potrafi tworzyć świetne historie. I, nawet jeśli Ciemno, prawie noc nie dorównuje Piaskowej górze ani Chmurdalii, to wciąż jest to książka oryginalna, niebanalna, intrygująca. Są w niej przebłyski czegoś genialnego, jest w niej jakaś moc, która oddziałuje na czytelnika - bo Bator potrafi zirytować, zbulwersować, autentycznie przestraszyć. Autorka ma niesamowity zmysł językowy i duży talent - i chociaż nie wszystko mi się podobało, to jednak nie sposób nie przyznać, że Ciemno, prawie noc to książka, która nie pozostawia czytelnika obojętnym, zadziwia i wywołuje duże emocje. Książka-zagadka, książka, która zostawia w głowie pytania, która nawet jakiś czas po przeczytaniu intryguje, złości, przeraża, pociąga.

--------------------------
Follow my blog with Bloglovin
Kup “Ciemno, prawie noc” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna