Wśród obcych, Jo Walton

4 minuty czytania

Kiedyś przeczytałam gdzieś, że w Islandii 80% ludzi wierzy w elfy. Nie wiem, czy to prawda, czy nieprawda (w każdym razie tutaj też tak piszą), ale dość mocno mnie to wtedy uderzyło i pomyślałam, że Islandia musi być fajnym krajem. Niestety nie mam danych o wierze w elfy/wróżki na terenie Walii, ale na podstawie powieści Jo Walton mogę wnioskować, że to także jest magiczne miejsce.

Wśród obcych nie jest książką, która kojarzyłaby mi się z powieściami, które dostały Hugo i Nebulę, zdeklasowały w swoim roku konkurentów i rozbiły bank z najważniejszymi nagrodami w fantastyce. Diuna, Lewa ręka ciemności, Neuromancer, Gra Endera… I wcale, wcale nie chodzi o to, że to jest zła książka, niegodna tych nagród. Nie, po prostu przez większą część lektury możemy się zupełnie zasadnie zastanawiać, czy to w ogóle jest fantastyka. Główna bohaterka, piętnastoletnia Mori, straciła w wypadku siostrę bliźniaczkę, sama została kaleką. Po tym wszystkim uciekła od znienawidzonej matki i po krótkim pobycie w domu dziecka zamieszkała u ojca, z którym nigdy nie utrzymywała kontaktu. Ten z kolei, do spółki z trzema siostrami, wysyła ją do szkoły z internatem. Dopiero w tym momencie rozpoczyna się właściwa akcja - i zdawałoby się, że Mori jest zwykłą dziewczyną, której największymi problemami jest wytrzymanie w szkole (bo wszystkie internaty i pensje w literaturze zawsze są okropne, zauważyliście?) oraz zdobycie kolejnych książek SF do czytania. Tak, Mori wierzy we wróżki i je nawet widuje, poza tym, na początku delikatnie, sugeruje, że jej matka jest czarownicą, ale to można łatwo wytłumaczyć choćby wyobraźnią dziewczyny. W elfy wierzy 80% Islandczyków (co jeszcze nie znaczy, że istnieją), dlaczego nie wrażliwa piętnastolatka? A jednak to jest fantastyka - tylko że magia bardzo subtelnie wkrada się do realnego, dobrze nam znanego świata. I chyba przez to zdaje się prawdziwsza - czary nie wydają się w Wśród obcych niczym niezwykłym, stanowią integralną część naszej rzeczywistości, po prostu ich nie dostrzegamy. Jo Walton wprowadza elementy fantastyczne w tak delikatny sposób, że wróżki, czarownice i czary wydają się po tej lekturze czymś zupełnie naturalnym. Chyba w tym tkwi siła tej książki - jest realistyczna i fantastyczna zarazem, to piękna historia o magii, ale też zabawny i uroczy dziennik wrażliwej nastolatki. A jeśli chodzi o wróżki, to nie jest kwestia wiary. One po prostu są[1]. To nawet nie jest zatarcie granic między prawdą a zmyśleniem, tutaj fantastyczność jest realna, realność jest fantastyczna.

A to taka ciekawostka w temacie wróżek - jakoś w 1920 duże zamieszanie zrobiły zdjęcia wykonane przez dwie dziewczynki, Elsie Wright i Frances Griffiths (na zdjęciu), na których widać było wróżki. Dużo o tym pisano i dyskutowano, paru specjalistów orzekło, że zdjęcia są autentyczne, w istoty nadprzyrodzone uwierzył nawet sam Arthur Conan Doyle. Elsie i Frances dopiero w latach 80. przyznały się, że sfałszowały fotografie. No ale wiecie, to jeszcze nie znaczy, że wróżki nie istnieją… ;)

Ale poza tym Wśród obcych to swoisty hołd oddany literaturze fantastycznej. Mori jako bohaterka ma sporą szansę podbić serce każdego mola książkowego, bez względu na preferowane przez niego gatunki. Książki odgrywają w jej życiu ogromną rolę - Mori czyta zawsze i wszędzie, pochłania niewyobrażalne ilości literatury. Gdy tylko może odwiedza biblioteki i księgarnie. W zdecydowanej większości czyta jednak SF - i Mori dzieli się w swoim dzienniku rozmyślaniami o właśnie przeczytanych książkach, wymienia ulubionych autorów, wspomina najważniejsze dzieła, czasem dyskutuje z tezami postawionymi w powieści czy opowiadaniu. Mori poprzez czytanie dojrzewa, to ono pokazuje jej drogę, trzyma przy życiu w trudnych chwilach, rozwija wyobraźnię, kształtuje myślenie. Wspaniale czytałoby się tę książkę wyłapując wszystkie aluzje do dzieł fantastycznych - ja też wielokrotnie uśmiechałam się przy czytaniu o książkach, które znam, Wśród obcych natchnęło mnie także do sięgnięcia po parę innych i przypomniało, że może warto by znowu do fantastyki, od jakiegoś czasu przeze mnie zaniedbanej, wrócić… Tolkien, Le Guin, Vonnegut, C.S. Lewis, Heinlein, Silverberg, Asimov, Dick, Herbert… Wśród obcych to piękny hołd złożony im wszystkim i całej literaturze fantastycznej. Czasem żałowałam, że czegoś tam nie czytałam, niestety wiele wymienianych przez Mori utworów nigdy nie zostało przetłumaczonych na polski. Ale czasem też uśmiechnęłam się z satysfakcją, że aż tak źle jednak nie jest, bo wiem dobrze, co to karass albo Anarres.

Wśród obcych to jednak przede wszystkim ładna, nastrojowa powieść o dojrzewaniu. Nie ma w niej żadnych fajerwerków - wielkich tez, przełomowych momentów, nie ma nawet zaskakujących zwrotów akcji. Jest nostalgia, tęsknota do czasów młodości, miłość do fantastyki, zrozumienie psychiki piętnastolatki, której nie jest łatwo żyć po tym, jak jej świat wywrócił się do góry nogami. Wśród obcych zostało napisane w formie dziennika Mori - wszystko poznajemy zatem jej oczami. Dziewczyna jest czasem bardzo dojrzała, czasem trochę dziecinna. Jo Walton stworzyła powieść mądrą, uroczą, trochę zabawną, trochę smutną. To nie jest typowy utwór fantasy, może się raczej dla fanów fantastyki okazać nostalgiczną podróżą w świat ukochanych książek, może być swoistym wprowadzeniem w SF, może być realistyczną powieścią o dorastaniu piętnastolatki po przeżytej tragedii. Wśród obcych jest tym wszystkim, jest realistyczne i magiczne, jest dla tych, którzy we wróżki wierzą, tych, którzy nie wierzą, w końcu dla tych, którzy chcieliby uwierzyć.

-------------------
[1] Jo Walton, Wśród obcych, Akurat, 2013, s. 120

A jutro (15 października) jest spotkanie z Jo Walton w Paradox Cafe w Warszawie o godzinie 19:00. Może ktoś jest zainteresowany?

Kup “Wśród obcych” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna