"W poszukiwaniu króla. Powieść o Inklingach" David C. Downing

2 minuty czytania

Interesuje mnie prawie wszystko, co jest związane z legendami arturiańskimi. Lewisa oraz Tolkiena cenię i podziwiam. Nic więc dziwnego, że „W poszukiwaniu króla” mnie nieco zaintrygowało. Natomiast książki przygodowe czy sensacyjne to raczej nie mój gatunek… Ale nawet taka powieść mogła mnie bez problemu kupić, skoro zawiera w sobie to, co mnie naprawdę interesuje. Tylko że mnie nie kupiła.

Początek II wojny światowej. Amerykanin Tom szuka w Wielkiej Brytanii dowodów na istnienie króla Artura. Przy okazji spotyka swoją rodaczkę, Laurę. Dziewczyna chce poznać znaczenie swoich tajemniczych snów, które nie chcą jej opuścić. Obydwoje mają szansę znalezienia pomocy u oksfordzkich wykładowców i znanych pisarzy – Tolkiena, Lewisa i Williamsa. Bo też przy okazji wpadają na trop Włóczni Przeznaczenia, którą miał być przebity Jezus, wiszący na krzyżu. Krążą o niej legendy – podobno ten, kto ją znajdzie, zdobędzie władzę nad światem.

Znów poszukiwanie mistycznego przedmiotu – to w końcu bardzo ciekawy temat. Świętego Graal a poszukiwali rycerze króla Artura, a potem wielu innych. Włócznia Przeznaczenia nie jest aż tak znana, ale jako temat książki nadaje się równie dobrze. Tylko… Czy mnie chce się czytać takie bajeczki? Już „Kod Leonarda da Vinci” uznałam za niewarty uwagi. „W poszukiwaniu króla” niczym się nie wybija. Na szczęście nie ma tu taniej sensacji, która ma tylko zaszokować czytelnika, jak u Browna i to jest na plus (a raczej nie jest na minus). Książka została napisana bardzo prosto, widać brak wprawy autora. Wszystko jest trochę sztuczne i naciągane. Czytało się bardzo dobrze, owszem, ale sama zagadka nie okazała się dla mnie szczególnie intrygująca.

W sprawie mają też udział Inklingowie – grupa wykładowców z Oxfordu, która spotykała się w pubach w latach 30. i 40. XX wieku. Dyskutowali na różne tematy, czytali własne utwory. Wśród nich byli właśnie Tolkien, Lewis i Charles Williams (w Polsce prawie nieznany) , którzy są także bohaterami „W poszukiwaniu króla”. David C. Downing jest znawcą Inklingów i to akurat widać. Wypowiedzi Tolkiena, Lewisa czy Williamsa są w większości oparte na ich prawdziwych stwierdzeniach – z listów, książek. Tak, autor zna się na rzeczy – to, co się w książce dzieje, ma pewne podstawy naukowe, a wszystko jest ładnie rozpisane z tyłu książki w „Materiałach źródłowych”. Jednak nie rekompensuje to niedoskonałości warsztatowych książki.

Nie wątpię, że „W poszukiwaniu króla” znajdzie swoich czytelników (bo widać to nawet na portalach książkowych, gdzie powieść zbiera zaskakująco dla mnie dobre oceny). Przeczytać można – bo to książka lekka i dostarczająca nieco rozrywki. Ale poza tym? Szybko przeczytałam i szybko zapomnę.

-------------------------------------
Książkę otrzymałam od wydawnictwa eSPe.
Książka dostępna TUTAJ.

ultramaryna