Tajemnica domu Helclów, Maryla Szymiczkowa (Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński)

1 minuta czytania

Ha! Jaki wspaniały książkowy smakołyk! Przepyszna zabawa literacka - udany i pełen wdzięku pastisz klasycznych powieści kryminalnych z akcją umiejscowioną w dziewiętnastowiecznym Krakowie. Mniam!

Profesorowa Szczupaczyńska zawsze ma ręce pełne roboty. Trzeba przecież znowu zatrudnić nową służącą, nadzorować przygotowywanie obiadu, poplotkować, nie pominąć żadnego ważnego wydarzenia towarzyskiego, a także zrobić coś dla społeczeństwa. Na przykład zorganizować loterię na rzecz dzieci skrofulicznych. Ale gdy w Domu Helclów, przytułku dla ubogich, zostaje popełniona zbrodnia, profesorowa bierze sprawy w swoje ręce. Słusznie nie wierzy w skuteczność policji, zagadkę musi rozwiązać ona sama. O tak, dla dobra społeczeństwa. I może jeszcze dla tej niewysłowionej przyjemności, którą daje namiętnej czytelniczce Poego prowadzenie własnego śledztwa.

Tajemnica domu Helclów jest świetnie napisana i genialnie wystylizowana na powieść “z epoki”. Subtelny humor doprawia dodatkowo wyraźna złośliwość wobec obłudnego mieszczaństwa. Sama zagadka kryminalna została wspaniale wpleciona w fabułę, to taka intryga w starym stylu, jak w klasycznym kryminale - jak u Doyle’a lub Christie. Mamy więc odizolowaną społeczność, sprzeczne tropy i detektyw-amatorkę. A rozwiązanie zagadki poznamy dopiero w końcowym rozdziale, podczas wyjaśniającej przemowy głównej bohaterki. Bardziej jednak od wątku kryminalnego cieszyło mnie rozbudowane tło społeczno-obyczajowe, cała ta otoczka retro. Dostajemy mnóstwo smaczków, mnóstwo pysznych szczególików, które sprawiają, że książka ma świetny, świetny klimat. Wszystko jest tak cudnie i z wdziękiem opisane, że dziewiętnastowieczny Kraków staje nam przed oczami jak żywy. A zostajemy rzuceni w wir niebagatelnych wydarzeń - tu uroczyste otwarcie Teatru Słowackiego, tam pogrzeb mistrza Matejki. Trafią się i jakieś postacie historyczne - dyskutuje się o Sienkiewiczu lub wspomnianym Matejce, a osobiście pojawia się młodziutki Tadeusz Żeleński, student profesora Szczupaczyńskiego.

Świetna zabawa z konwencją kryminału, bardzo barwnie odmalowany Kraków z końca XIX wieku, a do tego ta bohaterka! Profesorowa Szczupaczyńska (istna megiera!), niby zwykła mieszczka i przykładna żona, ale jak trzeba, to zagadkę zabójstwa też rozwiąże. Czysta czytelnicza przyjemność, brać i czytać.

ultramaryna