Szepty lasu, Charles Frazier

2 minuty czytania

Szepty lasu to prosta historia - prosta jak śpiewane przez starą Maddie piosenki. Uwiedzione dziewczęta padały zadźgane, zastrzelone albo uderzone w głowę, a potem były grzebane w zimnej ziemi albo wrzucane do ciemnej toni rzek. (…) W balladach miłość, śmierć i żądza posiadania były nierozłączne jak przyciasna obrączka i spuchnięty palec[1]. Uderzają związki tej powieści z balladą - szeroko opisywana surowa przyroda staje się tłem dla zbrodni, morderstwa, niepowstrzymanej żądzy zysku i miłości. Dość ciekawa fabuła nabiera smaku, dzięki mrocznemu klimatowi książki. Świat Szeptów lasu jest bowiem bezwzględnie okrutny i straszny, a to sprawia, że czytelnik czyta powieść z nutką niepokoju.

Luce mieszka sama w starej chacie na uboczu.  Prawie nie kontaktuje się ze światem, do pobliskiego miasteczka wybiera się tylko od czasu do czasu, ale nawet wtedy niewiele rozmawia z ludźmi. Nie narzeka, czuje się dobrze w samotności. Jej życie zmienia się jednak, gdy dostaje pod opiekę dzieci swojej zamordowanej przez męża siostry, bliźniaki - dziewczynkę i chłopca. Dolores i Frank są jeszcze mniej towarzyscy niż Luce - prawie w ogóle się nie odzywają, unikają kontaktu, są dzicy i nieposkromieni. W dodatku mają dość niebezpieczne zainteresowania - najbardziej ciekawi ich obserwowanie ognia, a więc i podpalanie wszelakich rzeczy… Tymczasem do miasteczka przyjeżdża Stubblefield - spadkobierca między innymi chaty, w której mieszka Luce. Pojawia się też Bud, który zamordował siostrę Luce, ale udało mu się uniknąć sprawiedliwości.

Akcja powieści toczy się niespiesznie i właśnie ten fakt może zrazić część czytelników. Faktycznie, chociaż właściwie dość dużo się dzieje, Szepty lasu mają tempo powolne, leniwe. Może to przez marazm typowy dla małego miasteczka zagubionego gdzieś pośród gór? A może to ogromny wpływ przyrody, dość często zresztą opisywanej, która przecież rządzi się własnymi prawami? Dość, że fabuła rozwija się powoli, co może być przeszkodą, może być minusem. Ale nie musi. Dla mnie ten niespieszny rozwój akcji był bardzo spójny z klimatem Szeptów lasu. Właściwie to zwolnione tempo jest też elementem tworzącym tę specyficzną atmosferę - ono pasuje do sennego miasteczka ukrytego gdzieś w Appalachach, do przyrody - ciemnych lasów i górskich zboczy, wreszcie do samotniczego trybu życia Luce. Świetny, mroczny klimat tworzy tę książkę - dodaje smaczku i postaciom, i ich otoczeniu, czyni wydarzenia bardziej tajemniczymi i interesującymi. Może i w fabule są pewne luki, ale tym razem autorowi udało się je wypełnić niezwykłą, mroczną, niepokojącą atmosferą.

Chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej o bliźniakach - to tajemnicze postacie, w których tkwi duży potencjał. Ich tragiczna przeszłość i niepokojące zachowanie sprawiają, że właśnie Dolores i Frank przykuwają najwięcej uwagi. Zdaje się jednak, że trochę zabrakło pogłębienia rysu psychologicznego postaci (chyba zresztą nie tylko bliźniaków). Szkoda, bo fabuła i pomysł na postacie dają dość szerokie możliwości, a lepsze sylwetki bohaterów znacznie podniosłyby wartość książki. Jeszcze trochę i Szepty lasu mogłyby być znakomitym thrillerem psychologicznym. Są po prostu fajnym, klimatycznym czytadłem. Nieszczególnie wybitnym, nieidealnym, ale wartym uwagi.

----------------
[1] Charles Frazier, Szepty lasu, przeł. Magdalena Słysz, Wołowiec 2014, s. 22.

ultramaryna