Przekleństwa niewinności, Jeffrey Eugenides

3 minuty czytania

Zdjęcie pochodzi z filmu Przekleństwa niewinności w reżyserii Sofii Coppoli.

Nie wiadomo, dlaczego siostry Lisbon popełniły samobójstwo. Nie wiedzą tego ich rodzice, nauczyciele, sąsiedzi. Nie wiedzą tego chłopcy, którzy obserwowali je zza płotu, próbując odkryć zagadkę ich życia, a potem śmierci. A w końcu sam czytelnik pozostaje po lekturze Przekleństw niewinności z poczuciem niepewności, dojmującej wręcz niewiedzy, wrażeniem, że pewne rzeczy zawsze pozostaną niezgłębione, w ukryciu.

Tajemnica.

To może ona właśnie sprawia, że okoliczni chłopcy są tak bardzo zafascynowani siostrami. Zaczyna się to już wcześniej, gdy, zdawałoby się, w domu państwa Lisbon wszystko jest jeszcze w porządku. Pięć atrakcyjnych sióstr - Therese, Mary, Bonnie, Lux i Cecilia. Niby normalne dziewczyny, zwykłe nastolatki, ale jednak trochę inne, nieco wyobcowane, zawsze jakby z boku, w dodatku mocno ograniczane przez surowych rodziców. Nic dziwnego, że wzbudzają zainteresowanie sąsiadujących z nimi chłopców. Ono tylko wzrośnie, gdy najmłodsza, Cecilia, popełni samobójstwo. A właściwie dwa, bo celu dopnie dopiero za drugim razem. To wydarzenie drastycznie zmieni życie pozostałych sióstr. Nie tylko będą musiały się zmierzyć ze śmiercią Cecilii. Nie, bo po śmierci najmłodszej z dziewczyn dom Lisbonów całkowicie zamknie się na świat, a rodzice znacznie zaostrzą zasady obowiązujące córki. Siostry dla chłopców z sąsiedztwa staną się niemal obsesją, ciekawość zacznie rodzić kolejne pytania. Co robią za zamkniętymi drzwiami? Jak przeżywają śmierć Cecilii? A później, już po tragedii, dlaczego wszystkie zrobiły coś takiego?

Właśnie na tym polega specyfika Przekleństw niewinności - nie dostaniemy tu szczegółowej, dogłębnej analizy psychologicznej sióstr, nie dana nam będzie sposobność zajrzenia do ich umysłów, zgłębienia ich sposobu myślenia, poznania motywacji i pragnień. Nie, wszystkie wydarzenia poznajemy z perspektywy okolicznych chłopców, siostry Lisbon obserwujemy jakby przez lekko uchylone drzwi, widzimy niewyraźnie, słyszymy z oddali. Dowiemy się tylko tyle, ile wiedzą chłopcy - czyli w gruncie rzeczy całkiem sporo, ale wciąż za mało, wciąż niewystarczająco, by poznać tajemnicę tych samobójstw. W gruncie rzeczy może jesteśmy tylko intruzami, może wcale nie mamy prawa do zainteresowania siostrami, może powinniśmy zostawić je w spokoju.

Poprowadzenie narracji w ten sposób daje nam sposobność nie tylko do próby zrozumienia dziewczyn, ale też do wgłębienia się w świat chłopców, do przyjrzenia się tej ich fascynacji siostrami. Zdaje się, że wszystko, co przynależy do rzeczywistości dziewcząt, ma dla naszych narratorów posmak zakazanego owocu, jest zagadką związaną z tym, co jeszcze niepoznane, nieodkryte. Widać, że rozgrywająca się w sąsiednim domu tragedia zostawia na nich swoje piętno, a historia sióstr Lisbon nie daje o sobie zapomnieć nawet po latach. Młodość objawia się tu na wiele sposobów, a Eugenides w jej opisywaniu jest przewrotny. Trudno nie zauważyć, że cała powieść jest wyraźnie podszyta groteską. Ten delikatny absurd jest tu wprowadzony poprzez zderzenie wzniosłości ze zwykłością, uduchowienia z przyziemnością. Sposób opowiadania o tragedii sióstr Lisbon jest liryczny i niemal patetyczny. Równocześnie ten podniosły ton jest wciąż łamany przez wprowadzanie elementów zwyczajnych i pospolitych, które w zderzeniu z uduchowieniem całości nabierają niemal komicznego wymiaru. To tak jakby w rzeczywistości amerykańskiego przedmieścia nieustannie przenikały się sfery sacrum i profanum, a historia nastoletnich samobójczyń należała po równi do każdej z nich. W dodatku Eugenidesowi, może dzięki pięknemu, bogatemu językowi, udaje się stworzyć specyficzną, duszną atmosferę, która pozwala się wczuć w tragedię dziewczyn, jakby skazanych na taką śmierć.

Można by uprościć całość i winę za samobójstwo pięciu sióstr zrzucić na wręcz chorobliwie surowych rodziców. Ale sprawy są bardziej złożone, a Przekleństwa niewinności w każdym momencie ukazują kolejne niejednoznaczności. To taka książka, która, nawet jeśli od początku znamy jej zakończenie, pozostawia po sobie więcej pytań niż odpowiedzi. I te pytania potem gdzieś siedzą, drążą, nie pozwalają o sobie zapomnieć. Przekleństwa niewinności zapiszą się pewnie w mojej pamięci jako książka świetna pod każdym względem. Jej piękno leży nie tylko w słodko-gorzkim, liryczno-groteskowym opisie tragedii, zbliżeniu się do bolączek młodości czy we wspaniałym języku, ale też w próbie dotknięcia niewytłumaczalnego, zgłębienia tajemnicy.

ultramaryna