"Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olga Tokarczuk

4 minuty czytania

Absolutnie nie mogę powiedzieć, że nie lubię Tokarczuk. Czytam, wytrwale czytam jej książki i pewnie będę czytać dalej. I cóż, raczej mi się podobają, a jednak nie umiem ich odebrać bezkrytycznie. Niemal zawsze mam jakieś „ale” albo raczej nawet niejedno. Chlubnym wyjątkiem jest „Prawiek i inne czasy”, który zachwycił mnie bezgranicznie. Mam też kilka zastrzeżeń do najnowszej powieści w dorobku autorki, „Prowadź swój pług przez kości umarłych” (przeraźliwie długi tytuł, ale przynajmniej charakterystyczny).

Po samych opisach widać już, że tym razem autorka chwyciła się czegoś innego niż chociażby w „Biegunach” lub „Dom dzienny, dom nocny”. To zwykła powieść ze spójną, tradycyjną narracją pierwszoosobową. Thriller ekologiczny lub moralny, jak jest wkoło określana. Główną bohaterką, Tokarczuk czyni ekscentryczną Janinę Duszejko, mieszkankę Kotliny Kłodzkiej. Już na początku dochodzi do śmierci – jej sąsiad udławia się kością upolowanej wcześniej sarny. Przez całą książkę trup ściele się dość gęsto, a pani Duszejko ma na ten temat pewną hipotezę.

Jak dla mnie tym razem Tokarczuk grzeszy pewną pretensjonalnością. Odbija się to najwyraźniej w stylu. Historia jest opowiadana słowami głównej bohaterki. I na karb tego faktu możemy złożyć momentami nienaturalny język. Tokarczuk zdecydowała się pisać dość specyficznie, bo chciała ustylizować język na taki, którym mogłaby się posługiwać nieco zdziwaczała staruszka. Ale to trochę irytuje – na przykład pisanie wielu zwykłych wyrazów wielką literą. Poza tym jej wcześniejsze książki po prostu zachwycały prostym, ale wspaniałym językiem. A podczas czytania „Prowadź swój pług przez kości umarłych” zwyczajnie nie umiem tak rozkoszować się słowem, jak na przykład przy „Biegunach”. Niestety, cała książka (może przez ten styl, a może przez coś jeszcze innego) jest nieco nienaturalna i sztuczna. Nie mogę zapomnieć, że ta historia rozgrywa się na papierze, że wszyscy bohaterowie istnieją tylko na kartkach.

Ekologia to temat bardzo aktualny, modny i chodliwy. A Tokarczuk ma wprost genialny pomysł. Co mogłoby się stać, gdyby zwierzęta się zbuntowały i zaczęły mścić za ich bezmyślne i masowe zabijanie? Bowiem taką koncepcję rozwiązania zagadki tajemniczych śmierci przedstawia nam Janina Duszejko. Dziwnym trafem, wszyscy zabici należeli do koła myśliwskiego. I śmierci wszystkich mają coś wspólnego ze zwierzętami. Główna bohaterka kocha zwierzęta, a ich zabijanie jest dla niej morderstwem. Ale, czy nie posunięto się w tej książce nieco za daleko? Pal sześć, że nie jestem i raczej nigdy nie będę wegetarianką. Manifest przeciwko zabijaniu zwierząt? Dobra, czemu nie? Generalnie się zgadzam i jestem za. Ale kontrowersje może przede wszystkim wzbudzić coś innego. „Pani bardziej jest żal zwierząt niż ludzi” pada w powieści zdanie skierowane do głównej bohaterki. I ciężko się z tym nie zgodzić, mimo że Duszejko w tym momencie protestuje. Thriller moralny? Owszem, można się zastanowić, czy zabijanie zwierząt jest w zgodzie z naszym sumieniem i w pełni moralne. Ale czy zabijanie ludzi jest? Bo nachalnie narzuca mi się myśl, że w powieści śmierć zwierzęcia jest czymś gorszym niż śmierć człowieka.

Trzeba tu jednak powiedzieć, że główną rolę odgrywa w książce osoba co najmniej nietuzinkowa. Ogólnie postrzegana za dziwaczkę, Janina Duszejko mieszka samotnie w odludnej okolicy. Ma parę obsesji. Oprócz tego, że aktywnie broni zwierząt, jest też fanatyczką astrologii i wielką miłośniczką Williama Blake’a, którego utwory tłumaczy wraz z zaprzyjaźnionym Dyziem. Usilnie studiuje horoskopy i stara się dowieść, że istnieje zapisany w gwiazdach porządek śmierci. Lubi nadawać ludziom imiona, gdyż te, które noszą, zazwyczaj do nich nie pasują. Uwielbia oglądać prognozy pogody. Cóż, myślę, że i tak o czymś zapomniałam. Wszystko w książce obserwujemy przez pryzmat Janiny Duszejko, więc perspektywa będzie ciekawa. Bo w końcu to postać ze wszech miar interesująca. Można by zrzucić odpowiedzialność za budzące wątpliwości przesłanie na główną bohaterkę. Można przecież pomyśleć, że po prostu pokazano nam kobietę o takich, a nie innych poglądach. Ale nie wątpię, że właśnie te poglądy miały być główną ideą powieści. Zresztą pojawiają się głosy, że Janina Duszejko jest właściwie alter ego Tokarczuk. Być może, być może.

Ale przecież to miał być thriller, bądź kryminał. I jest, choć część refleksyjna wybija się na pierwszy plan. Mimo wszystko mamy przecież, jakże ważną, zagadkę kilku morderstw. Może wydarzenia nie następują po sobie w piorunującym tempie, ale właściwie nie o to w tej książce chodzi. Mam wrażenie, że kryminał jest tu ramą, szkieletem. Bo nawet teraz bardziej pamiętam warstwę przemyśleń i spostrzeżeń. Zaskoczyło mnie zakończenie, choć przecież myślę, że nie było zbytnio nieprzewidywalne i po prostu to ja okazałam się za mało zmyślna. Ale może to i dobrze, bo jakieś ostatnie 25 stron dostarczyło mi najwięcej emocji.

Nie, to nie jest książka zła. Myślę, że mimo wszystko nie oddałam jej sprawiedliwości. Przecież nawet nie mogę powiedzieć, że mi się nie spodobała. Jest charakterystyczna i dość głęboko zapada w pamięć. Ale najlepszymi odbiorcami będą zamiłowani ekolodzy, wegetarianie, czy wielcy obrońcy zwierząt. Do nich „Prowadź swój pług przez kości umarłych” przemówi. A ja, która nie mogę się identyfikować z żadną z tych grup, po prostu przeczytałam z pewną przyjemnością i zdystansowaniem do idei. Ale przecież Janina Duszejko serwuje nam też obserwacje z innej beczki. Tokarczuk nawet obierając sobie formę kryminału, nie powstrzymuje się przed obserwacjami naszego świata i interesującymi spostrzeżeniami.

„Prowadź swój pług przez kości umarłych” to wprost „samoczytający się” manifest przeciwko zabijaniu zwierząt. Kryminał, który nie chce pozostać tylko kryminałem. Każdy sam może sobie odpowiedzieć, na ile to książka dla niego. Dla mnie średnio.

---------------------------------
Kup “Prowadź swój pług przez kości umarłych” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna