Podróże; Pieśń czasu, Ian R. MacLeod
Niektóre książki powinno się smakować - czytać strona po stronie, słowo po słowie. Dokładnie i powoli, by móc w pełni poczuć piękno każdego akapitu, zdania, słowa. Książki Iana MacLeoda to właśnie takie pozycje do delektowania się. Brak w nich dynamizmu, akcja posuwa się do przodu powoli, piękno tkwi w szczegółach i w języku. W Podróżach i Pieśni czasu trzeba się rozsmakować. W tym przypadku udaje mi się to z łatwością. MacLeod uwodzi mnie już od pierwszych stron - językiem, nastrojem, fabułą.
Ta książka jest prawdziwą ucztą wyobraźni. MacLeod zmusza do myślenia, do puszczenia wodzy fantazji, do wyruszenia w świat zmyślenia. Rozpoczynające tom Podróże to zbiór opowiadań. Są różne - niektóre reprezentują specyficzny dla MacLeoda liryczny styl, inne są luźniejsze, trochę humorystyczne. Podróże to wyprawa przez miejsca i epoki - odmienione, odwrócone lub ukazane w krzywym zwierciadle. Autor bawi się pytaniami w stylu “co by było gdyby?“. Interesuje go odwracanie utartych schematów, majstrowanie przy historii, branie w nawias ogólnie przyjętych faktów. Czytelnik jest zmuszony do ujrzenia świata i ludzi w innym świetle. MacLeod ustawicznie bawi się w zmienianie perspektywy. Jego opowiadania zadziwiają, ale też pobudzają i zmuszają do zastanowienia. I tak znajdziemy tu opowiadanie, w którym to Indie podbiły Anglię i pół Europy. Jest też historia, w której główny bohater jest prześladowany za sympatię do Hobów - pogardzanej rasy, uważanej za podludzi. To wyraźne nawiązanie do niewolnictwa, które zostało tu ukazane trochę w innym kontekście i od nowa zastanawia. Z kolei rozpoczynająca książkę Opowieść młynarza to historia powiązana nieco z pięknymi Wiekami światła (także wydanymi w Uczcie Wyobraźni) - tutaj również akcja rozgrywa się w dziewiętnastowiecznej Anglii, w której ważną rolę odgrywa tajemnicza substancja - eter. Znajdzie się też alternatywna historia Jezusa Chrystusa opowiedziana przez jednego z trzech króli. Odwiedzimy z tym zbiorem opowiadań wiele miejsc - a MacLeod opisze je z wdziękiem, talentem, wrażliwością i głęboką emocjonalnością. Być może będziemy przemieszczać się powoli, ale za to otrzymamy dużo czasu, by móc w spokoju podziwiać pokazywane nam cuda i dziwy.
Jednak dla mnie z opowiadaniami prawie zawsze wygrywa dłuższa forma. I tak jest tym razem, bo o ile Podróże faktycznie były bardzo dobre, to Pieśń czasu mnie po prostu zachwyciła. To powieść, w której stara, umierająca kobieta znajduje na brzegu morza młodego mężczyznę. Zabiera go swojego domu. Młodzieniec nie pamięta zupełnie, kim jest ani skąd się wziął. Kobieta, która nazywa się Roushana Maitland i jest światowej sławy skrzypaczką, opowiada mu całe swoje życie…
Akcja rozgrywa się jakoś pod koniec XXI w., nie można mieć więc wątpliwości, że to science-fiction. Jednak, trochę paradoksalnie, Pieśń czasu jest w dużej mierze powieścią o przeszłości. Roushana, opowiadając swoje życie, zastanawia się nad mijającym czasem, rozlicza się z przeszłością i przygotowuje się do tego, co ją czeka. Jak wskazuje tytuł, jej opowieść jest pieśnią upływającego czasu. Dzieło MacLeoda staje się uniwersalną historią o życiu, nieuchronnym przemijaniu i śmierci. Oczywiście nie brak też fantastycznych smaczków, rozmachu w tworzeniu świata powieści czy pewnego zaskoczenia na koniec. A jednak sama historia życia Roushany jest już wystarczająco ciekawa i bogata emocjonalnie, by porządnie zainteresować czytelnika.
Wszystko odbywa się w scenerii mijającego XXI wieku. Wizja przyszłego świata według MacLeoda jest bardzo przekonująca. Autor nie przesadza z serwowaniem nowinek technicznych i chociaż nie całkiem unika pisania o nowoczesnej technologii (to mimo wszystko nieodzowne), to jednak znacznie bardziej interesują go ludzie. A ci są wciąż tacy sami - toczą wojny, próbują oszukać śmierć. Pieśń czasu jest barwną podróżą przez cały XXI w. Z Roushaną (w połowie Angielką, w połowie Hinduską) odwiedzimy targane konfliktami Indie, artystyczny Paryż, upadające Stany Zjednoczone. Świat z Pieśni czasu jest inny od naszego - a zarazem zastanawiająco podobny. Wizja MacLeoda, nieprzesadzona a jednak poprowadzona z rozmachem, jest bardzo wiarygodna. Wydarzenia z przyszłości stworzonej przez autora nie wzbudzają zbytniego zdziwienia. Może dlatego, że wizja jest bardzo spójna ze współczesnością, jest odpowiedzią na niektóre nasze obawy, przedłużeniem tego, co dzieje się już dzisiaj. XXI wiek to u MacLeoda stulecie targane zamieszkami, wojnami nuklearnymi, katastrofami naturalnymi czy epidemiami. Te wydarzenia są jednak opowiedziane z punktu widzenia jednostki i stają się tłem dla opowieści głównej bohaterki.
Powieść MacLeoda mówi po prostu o upływającym czasie. O przeszłości i przyszłości, o tym co było i o tym, co będzie zarazem. I oczywiście o tym, że czasu nie da się zatrzymać. Świat będzie się zmieniać, ludzie będą toczyć nowe wojny, nastąpią kolejne katastrofy naturalne, czekają nas coraz nowocześniejsze urządzenia, coraz więcej sposobów na oszukanie starości, śmierci i choroby. Ale i tak przeminie nasze krótkie życie - przeminą wzloty, upadki, miłości, pasje, nadzieje, bóle, lęki.
Siłą tej książki jest piękno języka. MacLeod pisze lirycznie, z poetyckim wdziękiem i dbałością o każde słowo. Jest mistrzem w tworzeniu wspaniałych obrazów, które działają na wyobraźnię. Gdy trzeba, nie unika pewnego naturalizmu. Podróże i Pieśń czasu mają swoje własne, powolne tempo, które jednak pozwala na smakowanie wszystkich szczegółów książki. Autor pisze z głęboką wrażliwością i emocjonalnością, a jego opowieści bywają wzruszające i silnie oddziałują na psychikę. Spotkałam się z opiniami, że MacLeod jest zwyczajnie nudny. Dla mnie nie jest, choć to proza specyficzna i rozczaruje się każdy, kto po książce oczekuje przede wszystkim akcji. Ale gorąco polecam każdemu, kto ma ochotę na smakowanie naprawdę pięknej i mądrej prozy, która niesamowicie pobudza wyobraźnię.
----------------------------
Książka dostępna TUTAJ.
ultramaryna