"Podmorska wyspa" Isabel Allende

1 minuta czytania

Nie pierwszy raz przekonuję się, że Allende ma niezwykły dar opowiadania, przekazywania w interesujący i piękny sposób barwnych historii. Znowu dałam się ponieść z prądem jej opowieści, znowu pozwoliłam, by słowa niosły mnie coraz dalej, aż do końca książki.

„Podmorska wyspa” to niezwykła historia, której akcja toczy się w egzotycznym klimacie Saint-Domingue, a potem w Nowym Orleanie. Dziewięcioletnia mulatka, Zarite, częściej zwana Tete, zostaje kupiona przez pana Valmoraina, bogatego plantatora trzciny cukrowej. Dziewczynka ma być służącą jego nowo poślubionej żony. Wciąż jednak pragnie wolności, a życie jej jest nadzwyczaj trudne– nie tylko ciężko pracuje, ale jest też regularnie gwałcona przez swojego pana.

Allende pisze naprawdę pięknie i tworzy powieść pełną, bogatą, wywołującą wiele emocji, a do tego wciągającą. Z rozmachem i znawstwem tworzy obraz plantacji z końca XVIII wieku, przedstawia z bolesną szczerością sytuację niewolników. Autorka pisze pięknym, trochę poetyckim stylem, ale nie unika przy tym tematów trudnych, wstydliwych, przykrych. Opowieść swą zaludnia ciekawymi, barwnymi postaciami z różnych warstw społecznych – oprócz wspomnianych Zarite i Toulouse’a Valmoraina, znajdzie się też miejsce dla pięknej i popularnej kurtyzany imieniem Violette, nieśmiałego syna Valmoraina Maurice’a, czy Gambo – kochanka Tete i uczestnika buntów niewolników.

A czymże jest sama podmorska wyspa? Tam według wyznawców vodou mieszkają bóstwa. I tam podobno trafia dusza człowieka pod postacią morskiego stworzenia lub owada. Piękne i ciekawe w powieści Allende są właśnie elementy egzotycznej kultury, w tym wierzenia i liczne obrzędy wyznawców vodou – nocne tańce przy bębnach, czyli calenda, „dosiadanie”, czyli opętanie przez bóstwo. Główna bohaterka natomiast bardzo często wzywa na pomoc Erzulie – bóstwo miłości i piękna. To wszystko tworzy egzotykę i klimat książki, dodaje jej wiarygodności i jeszcze bardziej zaciekawia.

Każdy z nas chce być wolny, każdy chce być (w miarę możliwości) panem swojego losu. „Podmorska wyspa” mówi o tym, gdy jeden człowiek jest własnością drugiego. O tym, jak wielkim jest to złem. I o wiecznym, naturalnym pragnieniu wolności – które dla niektórych spełnia się tylko w tańcu. To bardzo dobra książka, na tyle dobra, że niemożliwym wydaje mi się wytknięcie jakiejkolwiek, choćby drobnej wady. Można tylko podziwiać dokładność w przedstawieniu tamtejszej rzeczywistości, świetne zarysowanie tła historycznego, stworzenie żywych, prawdziwych postaci. Allende po raz kolejny pokazuje swoje zdolności pisarskie, znów tworzy książkę piękną i pełną emocji. Serdecznie wszystkim polecam nie tylko „Podmorską wyspę”, ale też inne powieści tej chilijskiej pisarki.

----------------------------
Książkę otrzymałam od wydawnictwa MUZA.
Kup “Podmorską wyspę” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna