Jaskiniowiec, Jørn Lier Horst

1 minuta czytania

Epitet “skandynawski” przed słowem “kryminał” ma być już chyba takim swoistym wyznacznikiem jakości. Zatem nauczyliśmy się oczekiwać mrocznego klimatu, pełnokrwistych bohaterów, wciągającej fabuły i intrygującej, skomplikowanej zagadki. Trochę już trudno się połapać w tym zalewie skandynawskich kryminałów. Jørn Lier Horst to Norweg, zatem jest promowany jako nowy Jo Nesbø (gdyby pochodził ze Szwecji pewnie zostałby obwołany drugim albo trzecim Mankellem…). Alezostawmy marketingowe chwyty, Jaskiniowiec i bez nichdaje radę.

Viggo Hansen zostaje odnaleziony martwy w swoim fotelu przed telewizorem. Nikt nie zauważył jego nieobecności przez cztery miesiące - przez cały ten czas jego zwłoki rozkładały się w mieszkaniu. Wszystko wskazuje na to, że była to śmierć naturalna, więc policja nie interesuje się dłużej sprawą. Tym bardziej, że niedługo później zostaje odnalezione kolejne ciało i tym razem wszystkie poszlaki wyraźnie wskazują na morderstwo. Także w tym przypadku śmierć nastąpiła już parę miesięcy temu, co bardzo utrudnia sprawę. Zagadkę stara się rozwiązać zespół policjantów, wśród nich komisarz William Wisting. Tymczasem jego córka, dziennikarka Line, postanawia napisać artykuł o Viggo Hansenie.

Doskonałym pomysłem jest dwutorowe poprowadzenie akcji. Równolegle poznajemy szczegóły policyjnego dochodzenia i dziennikarskiego śledztwa Line. Od początku przeczuwamy, że te dwie sprawy muszą się jakoś łączyć, ale przez długi czas związek między nimi pozostaje niewidoczny dla czytelnika. Zatem mamy dwie rozgrywające się osobno sprawy, które w końcu efektownie splotą się w jedną. Zagadka jest ciekawa i dobrze przemyślana, co sprawia, że od początku powieść świetnie się czyta, a pod koniec naprawdę trudno się od niej oderwać. Jaskiniowiec ma wszystko, co pozwala go uznać za porządny kryminał. Horst mimochodem porusza też kwestie społeczne (bo historia Viggo Hansena, który był tak samotny, że dopiero po czterech miesiącach przypadkiem odkryto jego śmierć, faktycznie przeraża). Ciekawie wypada też to, że część zagadki poznajemy nie w toku policyjnego dochodzenia, ale w trakcie tworzenia dziennikarskiego reportażu. Między innymi dzięki temu widać też stosunki policji z mediami i ich wpływ na siebie nawzajem.

Jeśli mi czegoś brakuje, to wyraźniejszego zarysowania sylwetek głównych bohaterów. Niewiele dowiemy się o charakterach Wistinga czy Line, trudno byłoby mi coś więcej o nich powiedzieć. Powieść Horsta może nie będzie dla mnie jakimś odkryciem, ale Jaskiniowiec spełnił moje oczekiwania. Wartka akcja i wciągająca, ciekawa zagadka składają się na naprawdę fajną rozrywkę.

ultramaryna