Nie jestem ptakiem, żadna sieć mnie nie więzi. Jane Eyre i jej adaptacje

5 minut czytania

Streszczenie tekstu: bezczelna afirmacja Jane Eyre uzupełniona wspomnieniem o kilku późniejszych od niej „odpryskach”.

Przeczytałam ostatnio znowu Jane Eyre. Przeczytałam, bo stwierdziłam, że pora się z tą powieścią skonfrontować. Z powieścią, która w przedziwny sposób rosła w moich oczach przez lata i stawała się dla mnie ważna, ulubiona, mimo że zaraz po przeczytaniu wcale taka mi się nie wydała. Nie, moja miłość do Jane Eyre nie kwitła w próżni – karmiłam ją różnymi adaptacjami. Te adaptacje też niekoniecznie zachwycały – ale przypominały mi o tej historii i o tym, dlaczego może mi być bliska.

Gdzieś tam istniało jednak ryzyko, że przeczytam w końcu samą książkę i czar pryśnie, okaże się, że przez lata stworzyłam sobie w głowie jakąś wyidealizowaną Jane Eyre. Ale nie, za drugim razem podobało mi się bardzo, bardziej i tak, wiem już na pewno, że to jest dla mnie ważna książka.

Siła Jane Eyre tkwi w bohaterce. Jane jest nieoczywista, można ją łatwo przeoczyć. Nie trzeba szukać daleko, by natknąć się na opinie*, że to postać nudna, bezbarwna. Uch. Niektórzy usłyszą tylko, jeśli się krzyczy. Jane nie krzyczy. Wyważona, konkretna Jane na każdym kroku pokazuje siłę woli, myślenie nieskrępowane konwenansem, zdolność do podążania w życiu własną, niewydeptaną wcześniej ścieżką. Poglądy wyrażane przez Jane są często zadziwiająco postępowe jak na połowę XIX wieku i bardzo dobrze wybrzmiewają i współcześnie. I to w Jane Eyre nie zestarzało się, nie zestarzało się ani trochę.

I znamienne, że Charlotte Bronte oddaje tu Jane głos, że to ona sama opowiada swoją historię. XIX wiek to raczej był czas wszechwiedzącego narratora trzecioosobowego. A Jane mówi własnym głosem i sama tworzy tę historię.

Szybki przegląd Jane na ekranie. Charlotte Gainsbourg właściwie bardzo mi na Jane pasuje, ale filmem z jej udziałem nie zawracałabym sobie za bardzo głowy, w scenariuszu są dziwne skróty, które spłycają historię, nie jestem tu przekonana do wątku miłosnego. Ogół fanów szybko odpowie, że miniserial z 2006 z Ruth Wilson to najlepsza wersja i to pewnie prawda. Oglądałam dawno, podobał mi się, ale jakoś nie jestem emocjonalnie związana z tą ekranizacją. Kilka razy widziałam najnowszą Jane z 2011 roku to piękny film wizualnie, ale jest jakiś zimny, trochę brak tam uczuć? Po kilku seansach lubię ten film, ale jest nieidealny, tam trochę samemu trzeba sobie wypełniać dziury scenami i emocjami z książki. Najlepsza adaptacja Jane, jaką widziałam, to bez dwóch zdań spektakl z National Theatre w Londynie z 2017 roku. Nagranie swego czasu można było oglądać w Multikinie, a na początku pandemii było przez jeden weekend dostępne w Internecie. Jest przecudowny, bardzo minimalistyczny, ale i bardzo pomysłowy, oddaje ducha książki, ale i jest bardzo współczesny, aktorka grająca główną rolę to doskonale pokazuje niezależną stronę Jane.

Jeśli Wy też odnajdujecie się w tej powieści albo w samej bohaterce, to pewnie nie zdziwi Was, jak wiele innych dzieł Jane Eyre zainspirowała.

Powiedzieć, że pan Rochester nie jest ideałem, to nic nie powiedzieć. Ale nie tylko o ideałach chcemy przecież czytać. Nie ma jednak wątpliwości, że po latach najbardziej kontrowersyjną kwestią w Jane Eyre jest . No i to wzbudzało wątpliwości już kilkadziesiąt lat temu. Jean Rhys, autorka pochodząca z Dominiki, dyskutuje z Jane Eyre w swojej powieści Szerokie morze Sargassowe z 1966 roku. To dziwna, hipnotyczna książka, która postkolonialnie rozlicza się z Jane Eyre, każe się zastanawiać nad postrzeganiem chorób psychicznych u kobiet i kwestionować to, co wiedzieliśmy o relacji pana Rochestera z pierwszą żoną.

Nie wiem, czy było to intencją Daphne du Maurier, ale jej Rebeka jest… może nie całkiem retellingiem, nie całkiem adaptacją, ale jakby powidokiem po Jane Eyre. Obecna-nieobecna była żona, która w jakiś sposób „prześladuje” główą bohaterkę, wielka, mroczna posiadłość i w końcu pewne znaczące wydarzenie w zakończeniu obu powieści… Nie zauważyłam tych paraleli od razu, ale teraz nie mogę ich już zignorować.

Jest też Jane Eyre inspiracją do tworzenia powieści typowo rozrywkowych. Porwanie Jane E. Jaspera Fforde’a to fantastyczny kryminał osadzony w szalonym świecie, w którym wszyscy książki czytają, na ulicach ścierają się gangi zwolenników różnych stylów w sztuce, a policja ma specjalny wydział do spraw zbrodni literackich. Właśnie w takim wydziale pracuje główna bohaterka, która dostaje nową dużą sprawę – Jane Eyre zniknęła z książki. Ten absurdalny świat jest bardzo ciekawy, Fforde ma mnóstwo oryginalnych pomysłów, a odwołania do Jane Eyre to wisienka na torcie.

Autorki powieści YA Cynthia Hand, Jodi Meadows i Brodi Ashton razem stworzyły serię książek, w której opowiadały od nowa historie trzech różnych słynnych Jane. Drugi tom to Moja Jane Eyre i tutaj nie mam dobrych wieści, bo pisarki dwoją się i troją, żeby historię jeszcze uatrakcyjnić, dodają do niej duchy, tajne stowarzyszenia, a i tak wychodzi sto razy nudniej od oryginału. To miał być humorystyczny retelling, ale żarty według mnie nie wypalają, a bohaterowie są płascy jak naleśniki.

Jane to też na tyle kultowa powieść, że wielokrotnie pojawia się w innych książkach jako lektura bohaterów. Czyta Jane Eyre Ida Borejko z Jeżycjady po tym jak zwiewa z rodzinnych wakacji, czyta też Agata Abbott z Tajemniczego opiekuna. To powieści młodzieżowe i wcale mnie obecność w nich Jane nie dziwi, bo po pierwsze Jane Eyre ze swoją romantyczną, dramatyczną i pełną zwrotów akcji fabułą zdecydowanie ma potencjał, żeby szalenie wciągnąć nastolatkę, po drugie jest to też powieść o dorastaniu, wchodzeniu w dorosłość i znajdowaniu sobie swojego miejsca w tej dorosłości. W Jane Eyre ucieczkę znajduje bohaterka komiksu Jane, lis i ja Fanny Britt i Isabelle Arsenault. Helene została odtrącona przez „przyjaciółki”, w szkole jest upokarzanym odludkiem, poza tym czuje się gruba. Jane przynosi jej pewną pociechę. To powieść graficzna o bólu po odtrąceniu przez rówieśników, ale też o radzeniu sobie z niskim poczuciem własnej wartości. Fajnie operuje się tu kolorem, bo najpierw barwne są tylko te elementy, które bohaterce przynoszą radość (jak sceny z Jane Eyre właśnie), później świat Helene też nabiera trochę kolorów.

Jak ten post zamknąć? Może nadzieją, że Jane Eyre nie zestarzeje się i będzie inspirować przez co najmniej następne sto lat? :>

Czytaliście? Znacie jakieś inne teksty nawiązujące do Jane?


* Tutaj na przykład taka opinia i tekst tak płytki, że to aż boli.

Bardzo polecam Wam post Hadyny o polskich tłumaczeniach Jane Eyre.

Oczywiście nie wyczerpuję tu tematu „odprysków” od Jane Eyre. Jest też przecież na przykład Jane Slayre, jest Jane Steele, a na 2021 zapowiedziany jest John Eyre. Możecie po prostu pobuszować po tej liście.

ultramaryna