Dziewczyna z aniołem, Agnieszka Krawczyk

2 minuty czytania

Szeroko rozumiane retro jest od jakiegoś czasu w modzie - w ubraniach, muzyce, filmach. Czemu by więc nie kryminał w stylu retro? Dziewczyna z aniołem przenosi nas do Krakowa lat pięćdziesiątych, miasta tajemniczego, klimatycznego, miasta, którego już nie ma.

Rok 1959. Główny bohater, licealista Filip Dobrowolski jest suflerem i odtwórcą niewielkiej roli w przedstawieniu organizowanym przez szkolny teatr. Tam widuje koleżankę z żeńskiej szkoły, Iwonę Horn, w której się podkochuje. Wkrótce miasto obiega wieść o jej brutalnym morderstwie - dziewczyna została zabita nożem przez tajemniczego napastnika, który wszedł do jej mieszkania, gdy Iwona była sama. Milicja szybko znajduje rzekomego sprawcę, ale Filip czuje, że nie wszystko w tej sprawie jest jasne…

Skusiły mnie te lata pięćdziesiąte, skusił mnie ten Kraków - to przecież moje miasto. I rzeczywiście autorka stwarza niezły klimat i porusza się po dawnym peerelowskim Krakowie z pewnym wdziękiem. Ulice w samym centrum, kamienice, Planty - cały czas obecne gdzieś w tle, odmienione przez czas, tworzące ciekawą atmosferę. Ciekawą tym bardziej dla mnie, bo przecież ja wszystkie te ulice, większość tych miejsc znam dobrze, więc śledzenie poczynań głównego bohatera było dla mnie tym prawdziwsze i żywsze, opisy automatycznie stały się bardziej plastyczne. Nie dość na tym! Filip chodzi przecież do mojego liceum! I znowu w książce pełno miejsc, które znam świetnie - aula z popiersiem Słowackiego, boczna klatka schodowa, zapomniane wyjście na podwórko od strony klasztoru Kapucynów… Jest w tym coś niesamowitego, gdy czyta się o bohaterze książki, który wciąż porusza się tymi samymi ulicami, ba, tymi samymi korytarzami co ja. I książka w ten prosty sposób od razu staje się bliższa, prawdziwsza.

Historia jest opowiedziana z punktu widzenia starzejącego się Filipa, który wspomina minione wydarzenia. Intryga kryminalna została poprowadzona dość zgrabnie. Autorka przenosi nas w czasy, w których zadaniem Milicji czasem wcale nie było znalezienie sprawcy, a raczej kozła ofiarnego. To przecież organ w służbie komunistycznej władzy. By odkryć mordercę Iwony, trzeba działać na własną rękę. Filipa porusza morderstwo koleżanki, boi się też, że w sprawę mogą być też zamieszani jego koledzy - chłopak Iwony, Adam Milicz lub dziwny i tajemniczy Leon Mierzejewski. Równocześnie bohater zaczyna odkrywać tajemnicę własnego ojca, który do tej pory nie mówił do końca szczerze o swoim udziale w wojnie hiszpańskiej. Intryga jest więc szeroko zakrojona i różnorodna. Niestety tutaj autorka trochę się gubi - szczególnie ta wojna hiszpańska wypada jakoś bezbarwnie, płasko, czuć jej uproszczenie. I wprawdzie Agnieszka Krawczyk sama się do tego przyznaje w posłowiu, ale to jednak stanowi o pewnej powierzchowności książki, o której trudno tak po prostu zapomnieć. Ale powiedziałabym, że bardziej zgrzyta coś innego. Narratorem powieści jest Filip, a mimo to czasem poznajemy wydarzenia, w których nie uczestniczy. Są one zwykle związane z doktorem Gruszewskim, także zaangażowanym w śledztwo. Filip nie może mieć tych informacji, nie może tym bardziej znać myśli doktora! Pogubienie między narratorem pierwszoosobowym a wszechwiedzącym to dość rażący błąd, który stawia pytania o podstawowe umiejętności autorki. Ta jednak w dużym stopniu rehabilituje się w moich oczach zaletami książki - zgrabną (mimo wszystko) zagadką, klimatem, wciągającą fabułą.

Dziewczyna z aniołem to naprawdę fajny kryminał - nieźle napisany (oczywiście poza feralnymi błędami w narracji), przemyślany, nie bez polotu. To dobra lektura na jeden wieczór po męczącym dniu - nie wymaga zbyt wiele wysiłku, wciągnie i nie ogłupi.

No i Kraków! Piękny Kraków z lat pięćdziesiątych… :)

----------------------
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa SOL.
Kup “Dziewczynę z aniołem” w Matrasie! Darmowa dostawa do najbliższej księgarni.

ultramaryna